niedziela, 7 lutego 2016

120. "Crimson Peak" [2015]

"Crimson Peak", reż. Guillerme del Toro [usa, 2015]. Moim zdaniem od del Toro należy oczekiwać nieco więcej. Fabuła prosta i przewidywalna, sporo znanych motywów wizualnych, oklepanych chwytów opakowanych w atrakcyjne kadry. Połączenie przełomu wieków XIX i XX z osobliwymi technicznie maszynami czy urządzeniami mieliśmy już w wyśmienitych filmach Oldricha Lipsky'ego ("Panowie, zabiłem Einsteina" z 1969 roku i "Tajemnica zamku w Karpatach" z 1981), a motyw i upór baroneta dla mnie jest za bardzo wyolbrzymiony, zbyt maniakalny. Duchy są najbardziej sztuczne z możliwie najsztuczniejszych; wyglądają bardziej na upiory czy demony, nie na zwiewne, eteryczne istoty. Przyznać trzeba, że jednak dawniej podwójna ekspozycja tworzyła lepsze istoty zza światów; dziś, gdy technika jest nieporównywanie zaawansowana powinna potrafić perfekcyjnie zestawić ze sobą dwa obrazy, zamiast tworzyć z pomocą komputera sztuczne dziwadła. Fabuła też niewolna od znaków zapytania. Dlaczego duch matki ostrzega córkę na 14 lat wcześniej przed niebezpieczeństwem? Dlaczego czyni to tylko raz? Dlaczego w końcu w chwili, gdy to robi, straszy własną córkę? Na plus wizualność filmu, dobór kolorów w poszczególnych scenach, piękne kadry. Na ogromny plus scenografia; wprawdzie przedstawiony świat jest eklektyczny i łączy w sobie różne epoki (Nowy Jork w 1890 roku był już bardziej zaawansowany urbanistycznie, niż to pokazuje film), ale praca ludzi za nią odpowiedzialnych budzi podziw. Nie wiem, czy chociaż raz przestraszyłem się w ciągu trwania filmu. To raczej film grozy stylizowany na dawne niesamowite historie niż typowy horror. Podsumowując, to typowy film, w którego reklamie producenci chcą nam wcisnąć więcej niż zobaczymy na ekranie, kolejny obraz usiłujący pokazać zwodniczą potęgę komputerowej utopii i jeszcze jeden obraz odgrzewający stare kotlety.

Zapomniałem dodać, że wygląd Mii Wasikowskiej w drugiej części filmu, kiedy rozpuszcza włosy, zainspirowany został chyba obrazem Johna Eveletta Millaisa "The Bridesmaid".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz