piątek, 30 października 2009

57. "Wakacje z Moniką" (1953)

















"Sommaren med Monika", reż. Ingmar Bergman (Szwecja, 1953). Monika (Harriet Andersson) i Harry (Lars Ekborg) spotykają się ze sobą. Oboje już pracują, jednak Monika zostaje zwolniona. Młodzi postanawiają rzucić wszystko i wybierają się w beztroską podróż po rzece łodzią motorową w bezludne okolice. Ten film Bergmana nie jest tym razem żadnyjm moralitetem czy traktatem o koegzystencji ludzi i Boga, za co krytykował Bergmana jego główny adwersarz w Szwecji, Bo Widerberg. Trochę dziwna to krytyko, bo nie przypuszczam, żeby Widerberg nie znał "Wakacji z Moniką" (ani innych filmów Bergmana o czysto ludzkich sprawach). Tematem filmu jest dojrzałość i odpowiedzialność. Film podzielony jest na trzy zcęści. Pierwsza przedstawia początek znajomości Moniki i Harrego oraz narodziny ich uczucia. Mamy też przy okazji wiele zdjęć tętniacego zyciem i praca Sztokholmu, wspaniale utrwalonego na taśmie przez Gunnara Fischera. Druga część jest bajeczna wręcz i niemal idylliczna. Monika i Harry spędzaja ze soba beztrosko czas na bezludnych plażach, pala ogniska, kapia się i kochają. Są w tej części dwie wyłamujace się z tego sielankowego nastroju sekwencje, które zapowiadaja trzecia część. Oto kochankowie wracają do miasta i zaczynają wspólne życie, które okazuje się być czymś zupełnie innym od ich wspólnej wakacyjnej idylli. Nie potrafią sprostać wymaganiom rzeczywistości, maja coraz mniej ze sobą wspólnego, nie potrafi ich nawet zespolić dziecko. Bergman poruszył w "Wakacjach z Moniką" temat iluzji, fałszywych wyobrażeń o wspólnym życiu, niemożliowści dotarcia do drugiego człowieka, być może z powodu niedojrzałości bohaterów (pewnie gdyby byli starsi, Bergman uczyniłby Harry'ego i Monikę zgorzkniałymi i obarczonymi balastem nieudanych doświadczeń), film o braku porozumienia, więc też w jakims sencie traktujący o samotności we dwoje.

poniedziałek, 26 października 2009

56. "Pamiętnik pani Hanki" (1963)


"Pamiętnik pani Hanki", reż. Stanisław Lenartowicz (1963). Dosyć przewrotny obraz ostatnich miesięcy przed wybuchem II Wojny Światowej, rzekłbym ironiczny, bo oto mamy obraz rozgrywający się pośród wyższych swer, polityków i drcydentów, zaś tematem filmu jest na tym poważnym tle niemoralne i błahe życie lekkoducha, jakim jest tytułowa pani Hanka (jak zawsze wyborna Lucyna Winnicka), której głównym zajęciem jest poskramianie wciąż odradzającej się nudy. A poskramia ją na wszelkie próżne sposoby (bale, rauty, romanse, plotkowanie, wyścigi konne itd.). Jako że Winnicka gra osobę głupią i kekkomyslną, więc jej postępowanie wkrótce pzrestaje być prywatnym kaprysem żony dyplomaty, gdy wplątawszy się w kolejny romans, staje sie bohaterką skandalu... szpiegowskiego. Świetna scenografia, kostiumy - całe oddanie realiów schyłku Dwudziestolecia oraz ówczesnej atmosfery. Film powstał oczywiście na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

czwartek, 22 października 2009

55. "Moskwa" (1927)

"Москва", reż. Michaił Kaufman (ZSRR, 1927). Zanim jeszcze dwaj genialni bracia z Białegostoku, Wiertow i Kaufman, stworzyli swoje wiekopomne dzieło, "Człowieka z kamerą filmową", Michaił wyreżyserował film o stolicy Rosji. Jest to nieco dziwny obraz Moskwy. W pierwszym ujęciu widzimy kubły na śmieci i buszującego pośród nich kocura. Wstaje dzień, budzi się miasto, ruszają do pracy służby porządkowe, wyruszają w niezliczone kurs tramwaje i autobusy. Następnie mamy przegląd ulic, skwerów, placów - wszystko skrupulatnie poprzedzone adekwatnym napisem. Kolejny fragment filmu prezentuje migawkowo moskiewskie fabryki i zakłady pracy. Dalej następuje prezentacja czasu wolnego Moskwiczan. W końcu zapada zmierzch, niedobitki starego świata (pamiętajmy, że to okres NEP-u) bawią się w restauracjach przy suto zastawionytch alkoholem stolikach, podczas gdy człowiek sowiecki spędza wieczór w klubie na lekturze prasy, grze w szachy, gimnastyce i grze na instrumentach w orkiestrze dętej. I raptem znów kamery powracają w światło dnia, tym razem przedstawiając Moskwe od strony dyplomatycznej (mamy nawet polski akcent). Po kalejdoskopowym przeglądzie kilku zagranicznych attache w Moskwie, następuje relacja z podpisania sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji (który był podpisany w Berlinie, więc prawdopodobnie tu przedstawiono jedynie jego ratyfikację), a po niej różne migawki z zebrań, w których biora różni radzieccy politycy oraz puste krzesło po Leninie... Film kończy efektowna sekwencja radiowej anteny, z której na cały swiat nadawane sa - jak głosi napis - informacje o prężnym rozwoju młodego radzieckiego państwa.

No i od kronikarskiego przeglądu moskiewskiego życia, reżyser przeskoczył w politykę i propagandę. Nawiązania do filmu Walthera Ruttmanna ustępują obecnie niezbyt zrozumiałym dla kogoś nie będącego historykiem aluzjom politycznym. To znaczy łatwo da się odczytać to, że owe sekwencje były podyktowane ówczesną sytuacją na arenie międzynarodowej, ale nie chce mi się tego po prostu analizować i uważam ten fragment filmu za nieco nużący. Bezcenny jest jednak obraz Moskwy tamtych lat i wiele dałbym, żeby istniały takie filmy pokazujące ówczesną Polskę.


środa, 21 października 2009

54. "Trzy pieśni o Leninie" (1934)

"Три песни о Ленине", reż. Dżiga Wiertow (ZSRR, 1934). Kolejny ciekawy film Wiertowa, ostatni już w awangardowym duchu, gdyż to nie było ani właściwe miejsce, ani odpowiedni czas dla jego sztuki. Partii nie podobał się formalizm filmów Wiertowa i aby mógł dalej zajmować się kręceniem filmów, Wiertow musiał pójść na kompromis jeszcze dalej, niż robił to dotychczas. Najczystszym i najpełniejszym tchnieniem sztuki Wiertowa jest całkowicie apolityczny, genialny i rewelacyjny "Człowiek z kamerą filmową". W tym filmie wypowiedział się estetycznie w pełni. Nigdy później nie operował już tak swobodnie tematyką z dala od linii wyznaczonej przez partię. Jego przypadek przypomina z pewnością burzę wywołana po premierze "Lady Makbet z mceńskiego powiatu" Szostakowicza, który był także mocno krytykowany za formalizm swojej opery. Nie wiem dokładnie, kiedy ten sam problem dotknął Wiertowa; przypuszczam, że już w 1929 roku, dlatego "Entuziazm" jest już bardzo poprawny tematycznie, chociaz jego forma wciąż zaskakuje niesfornością. następny film, "Trzy pieśni o Leninie" wydaje się być kolejnym krokiem w stronę kompromisu, gdyż forma tego filmu jest już bardziej konwencjonalna. Pean na cześć przywódcy rewolucji składa się z trzech części. W pierwszej części przyglądamy się życiu małego miasteczka gdzieś w środkowej Azji, widzimy codzienne zajęcia mieszkańców, egzystencjalną krzątaninę; bohaterką jest mała dziewczynka, która zdobywa wiedzę, uczy się o Leninie, rewolucji itd. Druga żałobna część przedstawia ciało Lenina w trumnie wystawione na widok publiczny oraz zastygłych w oniemieniu żałobników; ów obrazek przeplatany jest archiwalnymi materiałami z Leninem przemawiającym do ludzi bądż w otoczeniu współpracowników, do czego podkład muzyczny stanowi ponury marsz żałobny. Trzecia część to prezentacja dorobku młodego socjalistycznego państwa (Magnitogorsk, elektrownia wodna, kanał dla statków, elektryfikacja, przodownictwo pracy itd.), które realizuje idee swego zmarłego przywódcy. W tej części mamy wmontowane fragmenty innych filmów Wiertowa ("Jedenasty rok" i "Entuzjazm"), jak gdyby reżyser chciał jeszcze sięgnąć do szczęścliwych i bestroskich lat swobodnego robienia filmów zgodnie z własną wolą, a przynajmniej z jej znaczącym udziałem.

53. "Entuzjazm (Symfonia Donbassa)" (1931)



"Энтузиазм (Симфония Донбасса)", reż. Dżiga Wiertow (ZSRR, 1931). Film niezwykły. Jest to próba połączenie obrazu z dźwiękiem. Powstał niezwykle awangardowy film, w którym obraz jest zrytmizowana i uzależniony od muzyki. Istotną rolę odgrywa montaż, często bardzo dynamiczny. W pierwszych scenach filmu przeżyłem szok, bo w sowieckim filmie mamy obraz religijnego ludu rosyjskiego zgromadzonego przed ogromną cerkwią, całujacego stopy figury Chrystusa itd., jednak "czar" prysł, gdy film dochodzi do scen przerabiania cerkwi na klub. Centralnym punktem filmu jest jego długa partia ukazująca pracę kopalni i hut. Jak zawsze fotografia jest nienagana, przemyślana i pomysłowa. "Muzyka" bywa szorstka i często składa się z naturalnych dźwięków przetworzonych w ciągły modulowany kakofonię, co robi ogromne wrażenie. Podtytuł filmu ma więc w pełni zastosowanie w samym obrazie Wiertowa.  Nawiązuje też zapewnie do "Berlina - Symfonii wielkiego miasta" Ruttmanna oraz "Melodie der Welt", w którym również podjęto próbę impresjonistycznego połaczenie obrazu z muzyka. Kto wie, czy te przykłady nie były impulsem dla Chaplina i nie podsunęły mu rozwiązania, jak nadal w latach trzydziestych kręcić wciąż nieme filmy?

52. "Jedenasty rok" (1928)

"Одиннадцатый", reż. Dżiga Wiertow (ZSRR, 1928). Film nakręcony przez czołowego awangardowego reżysera radzieckiego Wiertowa z okazji 10 rocznicy Rewolucji Pażdziernikowej (swoją premierę miał rok później). Niektóre sceny są zapowiedzią "Człowieka z kamerą filmową" z 1929 roku. Podwójne i potrójne ekspozycje, ciekawy montaż, piękna fotografia, wiele pomysłów na ustawienie kamery, za którą stał brat reżysera Michaił Kaufman. Dwa typowe dla propagandy sowieckiej nurty tematyczne filmu to przemysł i rolnictwo. Wiertow potrafi jednak pokazać gigantyczne zwoje rur i obracające się z zawrotną prędkością błyszczące tryby maszyn w poetycki sposób. Nie moja sprawa jest, co pokazuje, a czego nie pokazuje reżyser. Obozów pokazać nie mógł. Dzisiaj na pewno filmy Wiertowa ogląda się dziwnie; kto pamięta dawne czasy komunizmu, ten być może nie dostrzeże formalnego piękna i kunsztu Wiertowa, które to cechy są jednak ewidentne. Także i ja - jak pewnie wielu innych ludzi - mam w pamięci lekturę Sołżenicyna, Nadieżdy Mandelsztam i Aleksandra Wata - tego się nie wymazuje zwyczajnie z pamieci, zaś świadomość tematyki tych lektur może wywoływać ambiwalentne uczucia podczas oglądania filmów sowieckich. Jednak - na szczęście - obecnie mamy już całkiem inne czasy, myślę więc, że dokumenty Wiertowa możemy dziś oglądać bez jakichkolwiek uprzedzeń. W każdym razie ja tak je oglądam. Tym bardziej, że problemy ideologiczne poruszane w tych filmach są już na szczęście martwe.

piątek, 9 października 2009

środa, 7 października 2009

51. "Tajemnice duszy" (1926)

"Geheimnisse einer Seele", reż. Georg Wilhelm Pabst (Niemcy 1926). Martin Fellman żyje sobie szcześliwie ze swoją żoną Ruth, jednak małżeństwo jest bezdzietne z powodu impotencji Martina. Pewnego dnia w sąsiedztwie zostaje dokonane morderstwo. Niebawem Martin dowiaduje się, że w odwiedziny przyjedzie kuzyn, przyjaciel z dzieciństwa. Wydarzenia kumulują się w głowie Martina, który zaczyna odczuwać silną zazdrość i niejasny, niewytłumaczalny pociąg do zamordowania własnej żony.  Nie mogąc patrzeć na wszelkie ostre przedmioty, Martin ucieka od stołu podczas kolacji i w barze, do którego się udaje, poznaje psychoanalityka. Wkrótce panowie zaczynaja się reguralnie spotykać i doktor Orth sięgając coraz głębiej w podświadomość swego pacjenta, stawia dioagnozę i uzdrawia Martina.
To drugi oparty na psychoanalizie film, który dane mi było zobaczyć. Pierwszym był "Nerven" Roberta Reinerta z 1919 roku. Pabst nakręcił "Tajemnice duszy" pomiędzy wrześniem a listopadem 1925 roku i był to następny film reżysera po słynnej "Zatraconej ulicy". W "Tajemnicach duszy" mamy połączenie nowej rzeczowości (Neue Sachlichkeit) z ekspresjonizmem. Wyrazem tego drugiego kierunku w sztuce jest w filmie niewatpliwie siedmiominutowa sekwencja snu Martina. Na tym zwidzie doktor Orth opiera swój proces leczenia Martina; jego przypadłość zostaje analitycznie wyjaśniona, rzeczowo zdefiniowana i skutecznie wyleczona. Bardzo dobre kino, również wizualnie, ponieważ historię dolegliwości i lęków Martina Pabst przedstawił sprawnie i w bardzo atrakcyjny sposób. Obok czysto filmowych ujęć, mamy też nieco reporterskie: Martin przechodzi przez ulicę, czemu kamera przygląda się z dużej odległości dając wrażenie dokumentalności. Pod koniec filmu mamy też kamerę uwolnioną, gdy biegnie za Martinem pod stromy stok wzgórza. Film widziałem na stacji Arte, gdzie napisy obok orygianlnych niemieckich, tłumaczone były na francuski, a że oboma nie własciwie nie władam nawet w niewielkim stopniu, świadczy to o uniwersalnym języku filmu, skoro większość fabuły jednak dosyć dobrze zrtozumiałem.

poniedziałek, 5 października 2009

50. "Młody Sherlock Holmes" (1924)






"Sherlock Jr.", reż. Buster Keaton (1924). Buster Keaton wyświetla jako operartor filmy w małym teatrze i studiuje książkę o tym, jak zostać dedektywem. Oświadcza się dziewczynie, ale podstępny czarny charakter kradnie zegarek jej ojca, oskarżając no to Keatona. Keaton musi teraz oczyścić się z zarzutu o odzyskać dziewczynę.
Komedia Bustera Keatona jest równocześnie przykładem filmu w filmie. Mamy tu możliwość obejrzenia, jka wygladały małe teatry wyświetlające dawniej filmy oraz jak prezentowały się projektory. W filmie mieszają się jawa ze snem oraz fantazja z rzeczywistością. Meritum akcji rozgrywa się we śnie Keatona, w którym bohater wchodzi do ekranu i zaczyna brać udział w akcji wyświetlanego filmu. Film podpowiada Keatonowi rozwiązanie zagadki kryminalnej, jednocześnie czyniąc z przeciętnego chłopca super-dedektywa. Widać, że twórcy filmowi byli doskonale świadomi siły oddziaływania dziesiątej muzy na widza i film Keatona na pewno daje wyraz tej świadomości.
Akcja filmu jest szybka, scenariusz pomysłowy, gagi sypią się jak z rękawa, spro zabawnych nieprawdopodobieństw - wszystko to gwarantuje dobra zabawę.

49. "Paryżanka" (1923)

"A Woman of Paris" (1923), reż. Charles Chaplin. Marie zamierza poślubić Jeana, jednak rodzice młodych nie chca się na to zgodzić. Para planuje wspólną ucieczkę do Paryża i tam pragna wziąć ślub, ale palny krzyżuje im samobójstwo ojca Jeana. Przytłoczona sytuacją Marie jedzie do Paryża sama. Po roku widzimy ją ponownie, jako utrzymankę bogatego Pierre'a Revel. Traf sprawia, że Jean także zamieszkał z matka w Paryżu i dawni kochankowie spotykaja się. Jean maluje portret Marie i odzywają dawne uczucia...
Pierwszy niezależny film Chaplina od czasu powołania do życia wspólnie z Mary Pickford i Douglasem Fairbanksem wytwórni United Artists (wcześniej Chaplin związany był kontraktem z wytwórnią First National). Chaplin nakręcił dramat o miłości, która nie mogła zostać spełniona. Uczucia bohaterów targane są przez los, ale i sama marie nie do końca wie, czego pragnie. Komfortowa sytuacja materialna i niestabilny uczuciowo status Marie przeciwstawiony jest silnemu uczuciu Jeana, który jest jednak biednym malarzem. Film Chaplina ma na pewno pretensje do psychologicznego zaglądania w głąb dusz rozchwianych bohaterów. W dniach swojej premiery "Paryżanka" nie zyskała zbyt pochlebnych recenzji, być może dlatego, że po Chaplinie wszyscy oczekiwali cąłkiem innego filmu. Dlatego Chaplin nigdy już nie powtórzył swojego eksperymentu i myślę, że stało się to z korzyscią dla nas. Bo jak wyglądałby świat bez "Gorączki złota" lub "Naszych czasów"? "Paryżanka" pozostanie ciekawym i miłym dla oka (nawiązania do ekspresjonizmu) dramatem, który mimo swej przygnębiającej wymowy, posiada jednakże ów chaplinowski element wiary w życie i optymizmu. Tak czy inaczej, dla miłośników Chaplina, który w tym filmie nie występuje, pozycja obowiązkowa.

48. "Astrópía" (2007)














"Astrópía" (2007), reż, Gunnar B. Gudmundsson. Rozpieszczona blondynka Hildur znajduje się na lodzie, z chwilą, gdy jej chłopak Jölli trafia do więzienia za jakieś ciemne sprawki. Sytuacja zmusza Hildur do podjęcia pracy w wypożyczalni filmów i gier RPG. Tymczasem Jölli obmyśla plan ucieczki.
Dla mnie super odrealniająca komedia, bez jakichkolwiek pretensji do syntez czy analiz. Należy się jej po prostu poddać. Wpierw mamy socjologiczne zderzenie dwóch światów: Hildur przyzwyczajona do wszystkiego podanego na tacy, ma problemy w odnalezieniu się w świecie przeciętnych ludzi. Trafia do sklepu, gdzie klienci zdają się mieć jeszcze wyżej głowy w chmurach od niej. Dodatkowo ma teraz do czynienia z ludźmi kompletnie zakręconymi. Wreszcie zaczyna się odnajdywać w nawych warunkach, przyłacza się do graczy w grę fantasy... i w tym momencie film staje się zderzeniem rzeczywistości i fantazji. Wiele świetnych komicznych sytuacji, sporo aluzji do filmów fantasy. Forma par exellence komiksowa. Polecam ten zakręcony i trudny do sklasyfikowania film.