piątek, 13 lutego 2009

Wyznania zakupoholiczki

Oj, skończyło sie paniom uesankom i panom uesańczykom kupowanie na oślep, jak popadnie, ile wlezie, potrzebne czy niepotrzebne, byle dużo, byle więcej, byle nowe, byle mieć. Szlus, bo przyszedł wstrętny, niedobry kryzys. A tu kredyty, a tu długi, a tu wielkie auto potrzebuje oleju jak czołg (i hajda na Irak, coby poszabrować!), a tu szesnastolatka ma urodziny i trza jej audi kupić, a tu Jennifer Lopez z bloku szminkę za kilka tysięcy łaknie, a tu amator chłopczyków, były szansonista małpę w sobie hoduje i trza jej żarcie i cztery posiadłości zapewnić. I tak dalej...
No i jeszcze dziwne zjawisko: zwolnienia z pracy. Co to jest? Przecież obywatelowi, który ma 100 flag narodowych (20 w ubikacji) nie mozna czegos takiego... Nooo, brak słów po prostu...
Co pozostało? Oczywiście bzdurna komedyjka reklamowana na prawo i lewo, ku serc pokrzepieniu. Robienie do kamery głupich min i nienaturalne wytrzeszczanie oczu. Piękna odpowiedź na kryzys i ludzkie tragedie. Bo śmiech to zdrowie. I wszystko jest na sprzedaż...