środa, 23 stycznia 2013

92. "Męczennica miłości" albo "Droga na wschód" (1920)


"Way Down East", reż. David Wark Griffith [usa, 1920]. Mówi się (Oleszczyk w "Kinie niemym" Tadeusza Lubelskiego), że późne filmy Griffitha zmagają się z zarzutami wobec autora "Nietolerancji", że jego filmy stały się staroświeckimi melodramatami. Oglądając "Męczennicę miłości" ("Droga na wschód" to tytuł, który funkcjonował w polskich kinach przed wojną - używa go w swojej "Dziesiątej Muzie" Karol Iżykowski) odnoszę wrażenie, że tych starań nie mamy tu za wiele. Film trwa 2 i pół godziny (trwał prawdopodobnie dłużej, lecz niektóre sceny nie dotrwały do naszych czasów) i w tym czasie mamy zaledwie kilka scenek komediowych i obyczajowych; w większej części film Griffitha jest melodramatem i czystym dramatem. "Okrasza" go spora dawka sentymentalizmu, co dzisiaj jest trudniejsze do zniesienia od charakterystycznej dla kina niemego przerysowanej gry aktorskiej. Drażnić też mogą często pompatyczne napisy. Historia Anny Moore granej przez Lilian Gish jest prosta. Anna zostaje uwiedziona przez oszusta matrymonialnego. Porzucona jako brzemienna kobieta trafia do rodziny radykalnego katolika, gdzie życie zaczyna od nowa skrzętnie ukrywając swa przeszłość. W małej społeczności wystarczy jednak kilka słówek na stronie, a potrafią one wywołać spustoszenie podobne iskrze, która wywołuje pożar. Dwie rzeczy są dla mnie w "Męczennicy miłości" kompletnie niezrozumiałe: po śmierci dziecka i matki (w różnych okresach czasu) w zachowaniu Anny nie widać jakiegoś szczególnego bólu, żałoby, rozpaczy. Anna w dziwny sposób godzi się szybko z losem i żyje dalej. Kilka scen sfilmowanych jest w filmie z urzekającym pięknem, mam na myśli przede wszystkim wieczorną rozmowę nad rzeką. Ta sama rzeka w finale filmu zmienia się w groźną bestię. W imponujący sposób sfotografowano i zmontowano Annę na krze płynącej w stronę wodospadu i zakochanego w niej Davida, który skacząc z kry na krę stara się ją uratować. Dodam, że całość jest nakręcona bez udziału techniki komputerowej, a kto nie wierzy, że tak można, niech koniecznie obejrzy ;)