wtorek, 16 października 2018

Arkadij i Borys Strugaccy „Ślimak na zboczu”


















Już sama fabula tej książki nie jest prosta. Dwa wątki łączą się ze sobą z pozoru luźno, jak luźno połączone są ze sobą dwa światy, w których żyją bohaterowie, a które graniczą ze sobą. Pierec żyje w świecie Zarządu, Kandyd mieszka w Lesie, który Zarząd stara się poznać, przejąć, zbadać i przeistoczyć. Zarząd przypomina bardzo w duchu „Proces” Kafki. Pierec błądzi jego korytarzami, próbując zrozumieć, o co chodzi. Las jest organizmem opornym i buntowniczym, przeciwstawiającym się ingerencjom Zarządu. Wszystko co się w nim znajduje, opisane na stronicach tej niewielkiej książki, bogactwem przewyższa niejedna wielotomową powieść fantasy. Wyobraźnia Strugackich rozkwita całą pełnią; można powiedzieć o „Ślimaku na zboczu”, że jest książką bardziej psychodeliczną od „Ubika". Mnóstwo w niej niedopowiedzeń, aluzji. Nie dowiemy się niczego o powiązaniach przyczynowo-skutkowych. Możemy zapomnieć o pytaniu „dlaczego?". Metaforyczność powieści może przytłaczać czytelnika przyzwyczajonego do konwencjonalnej narracji i zwyczajowej linii fabularnej. Potrafię wyobrazić sobie krzyki i zarzuty, że niezrozumiałe, niedopowiedziane, niewyjaśnione, wydumane, za bardzo pokręcone... Cóż, taka ta książka ma być, gdyż ma pozostawiać szerokie pole do interpretacji. Na pewno Zarząd kontra Las przypominać może opozycję rząd — społeczeństwo. Sam fakt, że Zarząd nie może opanować Lasu, a nawet go zrozumieć jest dosyć wymowny, a sugestia, że Las nie pozwala się spacyfikować Zarządowi też daje do myślenia. Wątek Piereca błąkającego się w labiryncie Zarządu to także aluzja do wszechobecnej władzy. Pod koniec tego wątku Strugaccy w przewrotny sposób dokonują przewartościowania, ale nie będę niczego zdradzać. Las także nie należy do miejsc bezpiecznych, a tym bardziej zrozumiałych. Jest nieprzewidywalny, jest niebezpieczny, jest niezrozumiały. Kandyd, pilot śmigłowca, który uległ wypadkowi i częściowo stracił pamięć, żyje w jakiś sposób zasymilowany z ludnością zamieszkującą Las, jednak ciągnie go do Miasta i stara się podjąć wyprawę, chociaż sam nie wie, w jakim celu i co go w Mieście czeka. Las nie dopuszcza do powrotu Kandyda do Zarządu, Las okazuje się gęstwina trudną do przebycia. Mus pozostać na miejscu, podobnie jak Pierec musi pozostać na swoim, czy tego chce, czy nie chce. Każdy ma swoje miejsce? Każdy posiada swą dolę, swój los, którego nie można odmienić? Strugaccy stawiają wiele pytań i nie dają na nie odpowiedzi. Być może opisany w książce świat jest podobny do tego, który zamieszkujemy, chociaż tak bardzo się różni. Być może podobne są opisane sytuacje, chociaż fantastyczne zdarzenia występują tylko w opisanej historii? Być może coś kryje się za tajemniczymi murami Zarządu? Być może coś czai się w liliowych oparach leśnej mgły? Zapraszam do lektury.

piątek, 5 października 2018

152. "Skrzypek z Florencji" [1926]


"Der Geiger von Florence", reż. Paul Czinner [Niemcy, 1926] 82 min. 8/10
Film ukazuje konflikt córki z ojcem, który faworyzuje swą drugą żonę. Nie należy sie jednak spodziewać głębokich analiz psychologicznych, na szczęście nie. Czinner po pokazaniu konfliktu idzie w sytonę jego konsekwencji a także sposobu wyjścia. A że ów sposób jest uroczo banalny? Siłą tego filmu nie jest samam intryga, a raczerj budowanie poszczególnych scen oraz gra aktorska Conrada Veidta (Cesare w "Gabinecie doktora Caligari") oraz przede wszystkim Elisabeth Bergner, która mając 29 lat doskonale wcieliła się w rolę podlotka. O atrakcyjności filmu stanowi także motyw podróży; urokliwe, zalane słońcem i porośnięte cyprysami zbocza włoskich wzgórz, szwajcarrske i włoskie miasteczka o charakterystycznej zabudowie, którymi wędruje grana przez Bergner Renée, dają filmowi spory oddech i wywołują poczucie beztroski oraz wolności. Jak krajobrazy, zmienne są w filmie także nastroje, od dramatu, przez komedię, Ich huśtawka uzależniona od zdarzeń nie pozwala na nudę, brak uwagi. Wreszcie attutem filmu jest sama fotografia oraz kadry, on które zadbano z dużą pieczołowitością, tak że oglądając je trudno nie zauważyć w nich sporej dawki poczucia estetyki. W odbiorze filmu pomaga jeszcze jego doskonała jakość, gdyż telewizja arte znana jest z prezentowania niemych filmów po ich gruntownym odrestaurowaniu, co daje zawsze olśniewający efekt.