piątek, 14 lutego 2020

161. "Free Solo. Ekstremalna wspinaczka" (2018)




































Rewelacyjny film o Aleksie Honnoldzie, który wspina się bez asekuracji na pionowe skały. Przepiękne zapierające w piersiach dech zdjęcia. Mały człowiek zawieszony gdzieś 700 metrów na skale w parku narodowym. Film pokazuje ekstremalny sport, jakim jest wspinaczka free solo, czyli wspinanie się po skałach bez zabezpieczenia liny, a zarazem portretuje człowieka, który się na coś takiego decydując każdym krokiem igra ze śmiercią. Wspaniałe zbliżenia kamery pokazują, że niemal ciągle wspinający się utrzymuje całe ciało w oparciu na wybrzuszeniu 1-2 centymetrów, aż trudne do uwierzenia. Zresztą trudno to nazwać decyzją, raczej jest to zew, wewnętrzna potrzeba. Trudne to do wyjaśnienia, to tak jak potrzeba wspinaczki u alpinistów. Film na pewno daje sporo pod tym względem do myślenia, a jednocześnie potrafi też stworzyć napięcie związane z konkretnym wyzwaniem, Alex wchodzi bowiem na El Capitan, czyli tysiącmetrowej wysokości pionową skałę, której dotychczas nikt nie zdobył w stylu free solo. 

środa, 12 lutego 2020

Robert Walser "Dziwne miasto"

Tak jak łuski jeziora mienią się w promieniach słońca, tak samo mieni się wieloma odcieniami, barwami, kontekstami proza Roberta Walsera. Jest to proza niezwykle oryginalna. Daremnie szukać w niej zwyczajnej fabuły. Prędzej porównać ją można do impresji, do pejzaży i portretów. Walser potrafi w niezwykły sposób przechodzić od sensu do sensu, od znaczenia po nitce potoczystych, bogatych w przymiotniki zdań do znaczenia. Nie da się tej prozy czytać jednym ciągiem, należy ją dawkować, smakować, delektować się zachodzącymi w niej zmianami, woltyżerką słów, pięknem i poetycznością, obok pospolitości i zwyczajności ludzkich spraw i dążeń. Raz jest baśniowa, magiczna, surrealistyczna, innym razem życiowa, błaha, ale zawsze precyzyjna, trafna, esencjonalna. Zadziwia balansowanie na granicy psychologii i fantazji. Niezwykłość Walsera polega na jego bogactwie stylistyczno-gatunkowym, zmieniają się zabarwienia zarówno języka, jak i formy w obrębie krótkiego opowiadania, a raczej nie opowiadania, a krótkiej kompozycji prozą. Czytając te brylantowe miniatury, nie zawsze ważna jest w nich treść, ale droga, którą prowadzi budowa zdań i użytych w nich słów. To prawdziwa rozkosz czytając zestawiać je ze sobą. Czytanie ich przypomina wodzenie ręką po naszyjniku z pereł na nagim kobiecym torsie. Ech, ci outsiderzy literatury potrafili tworzyć takie niezwykłe cuda, trudne do zestawienia z czymś innym. Nie bez przyczyny Walser zachwycał Kafkę, Musila i Canettiego. Więcej superlatyw nie potrafię z siebie wydobyć w chwilę po zakończeniu lektury (piszę na gorąco), ponieważ zaparło mi dech w piersiach...
Osobne pochwały należą się tłumaczowi, pani Małgorzacie Łukasiewicz. Tłumaczenie jest doskonałe! Wprawdzie nie mam możliwości porównania z oryginałem, ale twierdzę tak na podstawie mojej intuicji, braku wyraźnych zgrzytów w trakcie lektury, zestawienia ze stylem Franza Kafki, który inspirował się Robertem Walserem, a jest w tłumaczeniu mocno wyczuwalny.