niedziela, 31 stycznia 2016

Patrick Modiano "Ulica Ciemnych Sklepików"



















Mężczyzna, który utracił pamięć, postanawia dowiedzieć się kim jest, skąd pochodzi, jak jest jego przeszłość. Po nitce do kłębka zaczyna rozszyfrowywać zapomniane fakty, nazwiska, miejsca, zdarzenia... Pamięć to w książkach Modiano, które dotychczas przeczytałem, problemat naczelny. Pamięć, przeszłość i upływający nieuchronnie czas. I jeszcze temat doświadczenia wojny. Bohater "Ulicy" odkrywa coraz więcej. Poznaje fotografie, na których rozpoznaje człowieka podobnego do niego. Po  nitce do kłębka... Zimna proza Modiano opisuje obraz odnawiającej się w pamięci historii, związku mężczyzny z kobietą, ucieczki. Po nitce do kłębka...
Polacy mogliby na miejscu Francuzów rzucać straszne gromy na Modiano, który podobnie do Pawlikowskiego w "Idzie", winą za śmierć jednego z bohaterów obarcza swoich rodaków. Jak wiadomo wszędzie byli kolaboranci, wszędzie starach górował nad dobrem, wszędzie można znaleźć pospolitość i wszędzie ludzi dalekich od bohaterstwa.
Chłodna narracja tej elegijnej książki, jak zima, jak zwały śniegu, jak mroźne góry, jak śmierć. Kiedy nitka dochodzi już do kłębka, kiedy bohater poznaje swą przeszłość, czy warto było wracać do niej? Czy opłacało się poznać prawdę? Czy nie lepiej byłoby żyć w nieświadomości? czy jest możliwa odpowiedź na te pytania?



piątek, 29 stycznia 2016

110. "Menschen untereinander" [1926]























"Menschen untereinander", reż. Gerhard Lamprecht [Niemcy, 1926]
Akcja filmu rozgrywa się w jednej kamienicy, gdzie ścierają się i splatają interesy i losy jej mieszkańców, może nie będących reprezentatywnymi dla społeczeństwa Republiki Weimarskiej połowy lat 20-tych, ale na pewno sporo różniącymi się pod względem statusu społecznego. Na pozór toczy się normalne życie, jednak im dłużej trwa film, tym więcej poznajemy ludzkiego bólu, radości, smutku, trosk, obaw, podłości, zła i dobra. Na wydarzenia w filmie na pewno rzutuje kryzys i inflacja, na pierwszy plan jednak wysuwają się ludzkie historie, losy i charaktery. Obejrzałem odnowiona wersję, którą nadała stacja Arte i przyznać muszę, że film posiada bardzo intrygującą, niepokojącą i lekko awangardową ścieżkę dźwiękową, co fenomenalnie współgra z rozwojem wydarzeń.

środa, 27 stycznia 2016

Virginia Woolf "Pani Dalloway"

























"Pani Dalloway" to mozaika myśli i uczuć. Autorka sprawnie przechodzi od wątłej narracji do przedstawienia, co dzieje się w głowach bohaterów. Skala myśli rozpięta jest od tych najbanalniejszych, po najintymniejsze. Częste wspomnienia rozpinają akcję na wiele lat, chociaż całą powieść rozgrywa się w ciągu jednego dnia. Książkę Virginii Woolf nazwałbym Małym Ulissesem; mniej poetyczna wprawdzie i metaforyczna, lecz sięgająca nieśmiało po strumień świadomości, będąca niewątpliwie we wczesnych latach 20-tych nowatorska i oryginalna. Na pewno nie wystarczy jednokrotna lektura, raczej trzeba sięgnąć ponownie po "Panią Dalloway", by smakować się i rozkoszować tym bogactwem słownego kolażu.

wtorek, 26 stycznia 2016

Susan Sontag "W Ameryce"


















Do Ameryki przybywa Ryszard. Wkrótce za nim przybywa z rodziną i przyjaciółmi Maryna. Osiadają w Kalifornii i wiodą życie hodowców winorośli. Biznes idzie kiepsko i Maryna postanawia powrócić do swego dawnego zawodu. Postać Maryny inspirowana jest Helena Modrzejewską, a Ryszarda Henrykiem Sienkiewiczem. Dobra powieść biograficzna, sporo faktów z życia Modrzejewskiej bez trudu można rozpoznać w dokonaniach Maryny. Sama Susan Sontag przyznaje się do polskich korzeni we wstępie. Akcja książki toczy się w Krakowie, Warszawie, w Bochni i w najszerzej opisanej polskiej miejscowości (wówczas będącej wioską) w Zakopanem. Po przeprowadzce do USA Sontag już nie przywiązuje takiej wagi do opisów miejsc, oprócz Nowego Jorku i Anaheim, zadowalając się wyszczególnieniem coraz to nowych miast, w których Maryna/Helena występowała. Formalnie "W Ameryce" przypomina "Lalkę", gdyż oprócz narracji wplecione są fragmenty listów i pamiętników. Sontag skupia się na psychologii trzech głównych postaci, Modrzejewskiej, jej męża Karola Chłapowskiego (w powieści noszącego imię Bogdan) oraz Sienkiewicza. Portret Modrzejewskiej na pewno nie jest pełny, ale otrzymujemy wystarczające informacje o życiu i karierze. Autorka posuwa się nawet w strefę intymną, opisując Sienkiewicza jako kobieciarza i wieloletniego admiratora aktorki, Chłapowskiego jako rozbudzonego miłośnika tej samej co on płci, bez zbędnych ogródek opisując intymne sceny. To czyni z bohaterów postaci bardziej żywe, jak gdyby w drugiej połowie XIX wieku ktoś zdarł zasłonę krępująca prawdziwe obyczaje i wpuścił na nie światło dzienne. Sontag przytacza sporo polskiej literatury: Krasińskiego ("Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki"), Mickiewicza ("Pan Tadeusz"), Słowackiego.

niedziela, 24 stycznia 2016

109. "Liliom" [1934]























"Liliom", reż . Fritz Lang [1934]. Te stare filmy mają w sobie coś pozytywnego, szlachetnego. Nie ma w nich chorej potrzeby mszczenia się, a wyrządzone krzywdy wybacza miłość. Lang nakręcił "Liliom" we Francji, dokąd wyemigrował w 1933 roku z III Rzeszy. Dwa ostatnie filmy Langa nakręcone w Republice Weimarskiej to arcydzieła "M-morderca" i "Testament doktora Mabuse", w których tematem przewodnim była zbrodnia. Tematem "Liliom" jest wina i jej odkupienia, ale nie chodzi o jakieś spektakularne zło, tylko zwykłe brutalne życie niższych warstw społeczeństwa. W następnym, pierwszym nakręconym za oceanem filmie, reżyser znów podejmie temat winy, ale "Fury" z 1936 roku ze świetną rolą Spencera Tracy w roli niewinnie oskarżonego, to film całkowicie realistyczny. "Liliom" realistyczny jest w 2/3, 1/3 to baśń, wizja Nieba, do którego trafia po śmierci Liliom Zadowski. A raczej trafia prosto na... niebiański komisariat, gdzie zostaje osądzony, bez udziału Wszechmocnego, niebiański funkcjonariusz ma przy tym te same problemy z przyłożeniem pieczęci, jak w analogicznej wcześniejszej scenie walczy z ogromnym stemplem komisarz francuskiej policji. czyli mamy satyryczny obraz biurokracji, jednak najważniejszy w filmie jest przekaz o nędznym życiu i wiążących się z tym drapieżnych obyczajach. nie wyzbyty wszakże uroku; prowadzi karuzelę w lunaparku, na której poznaje Julie. Dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci, on porzuca dla niej karuzelę i żyją razem na granicy ubóstwa, w atelier fotograficznym teściowej. Kiedy Liliom dowiaduje się, że zostanie ojcem, postanawia odmienić swe życie, ale żeby mógł to zrobić, trzeba zabić pewnego człowieka... Muzykę do filmu napisał inny uchodźca, przyszły oskarowy kompozytor Franz Waxman z Chorzowa.

czwartek, 21 stycznia 2016

Patrick Modiano "Willa Triste"


















Podoba mi się ta melancholijna proza Modiano. Lubie jego nostalgiczne powroty do przeszłości.Tak zaczyna się "Willa Triste" - powrotem do miasta i wspominaniem, obserwacją zmian. Na początku musiałem się wgryzać w tekst, gdyż nie do końca wiedziałem co, gdzie, jak i dlaczego. Od drugiego rozdziału było już łatwiej, ale dopiero pod koniec książki wszystko stało się jasne. Modiano opowiada w sumie banalną historię miłości i przyjaźni z historią (wojna algierska) w tle. Zdaniami często o nokturnowym charakterze autor snuje swą opowieść w sumie o niczym obcym doświadczeniu każdego człowieka. Ale tkwi w tym piękno mieszające się ze smutkiem. Oba pojęcia przybierają najróżniejsze odcienie i konteksty. Tytuł "Willa Triste", czyli "Willa Smutku" wiele sugeruje. To książka o straconych nadziejach, o rozstaniu, wspomnienie młodości, utraconych szansach, braku świadomości i młodzieńczej wierze, że wszystko można. Cała książka dobra, jednak według mnie zakończenie jest rewelacyjne.

108. "Nieulotne" [2013]























"Nieulotne", reż. Jacek Borcuch [Hiszpania/Polska, 2013]. Po rewelacyjnym filmie "Wszystko co kocham" Borcuch obniżył nieco loty. Ogólnie film pokazuje jak sielanka może zmienić się w swoje przeciwieństwo i w jaki sposób jedno wydarzenie potrafi wpłynąć na następne. Jest to film o niespodziewanym, niecodziennym zdarzeniu, które całkowicie zmienia życie kochającej się pary (nie będę zdradzać fabuły) i zostawia po sobie trwałe ślady, z którymi ona i on muszą się uporać. W końcu film opowiada o przewrotności losu, bo to samo niemal co Michał zrobił pod wpływem chwili, bez zastanowienia, impulsywnie, Karina, która go potępiła, postanowiła zrobić świadomie i celowo. "Nieulotne" to kino psychologiczne, w którym istotne jest zmierzenie się z poczuciem winy i ustosunkowanie się do tego, czego nie sposób już odwrócić, czy naprawić. Mam pewne wątpliwości co do zakończenia, cały film sprawia jednak wrażenie przemyślanego, jest dobrze sfilmowany i ma niezły soundtrack (zdradzę, że wykorzystano piosenkę Cocteau Twins).

środa, 20 stycznia 2016

Erich Maria Remarque "Gam"


























Książka Remarka opisuje podróże po świecie tytułowej Gam, która przemierza kontynenty w poszukiwaniu... Właśnie, czego ona szuka? Miłości? Przygód? Erotyki? Niebezpieczeństwa? Duchowej głębi? Innych odcieni słońca? Żaru? Egzotyki? Może wszystkiego po trochu? Czyli niczego? Nie wiadomo do końca. Jest to książka lepsza od debiutu "Dom marzeń", jednak do dojrzałego Remarka daleko. Chociaż jest tu wiele raczkujących motywów znanych z późniejszych powieści i najlepsze fragmenty to te ogólne na temat życia, jednak czegoś brak, spójności, scalenia, zwartości, przyczyn i skutków. W każdym razie ta książka ukazała się drukiem (napisana w 1924 roku) grubo po śmierci autora i coś w tym chyba jest, że Remarque nie chciał wydać jej za życia.

niedziela, 17 stycznia 2016

Atak prostaków na kulturę, czyli barbaria zabiera głos

Najlepiej w ogóle zlikwidować lektury. Wobec postępującej amerykanizacji, kokakolyzacji, makdonaldyzacji najlepiej zapomnieć, że jesteśmy (byliśmy?) Słowianami, mieliśmy swą historie i kulturę. Po co znać swoją przeszłość? Po co się wysilać? Tak, wszystko przecież jest równe. Mercedes i Syrenka, Gombrowicz i King, Bach i rap, Bergman i "Głupi i głupszy", Breughel i graffiti. Poprzednie pokolenia musiały być chyba szurnięte, że rozumiały Eliota, Joyce'a, że kupowały Musila i czytały Miłosza. Nuda i brak wartości przecież aż biją w oczy. Dlaczego Sartre był taki popularny w latach 60-tych? Taki nudziarz i nie miał nic do powiedzenia. Pierwszy lepszy licealista lewą ręką dokonuje dziesięć razy większych czynów na niwie literackiej od takiego uznanego na całym świecie (przypadkowo?) Gombrowicza! Dlatego ma prawo jechać z klasyką! Składać szybko ręce do braw! Geniusz z liceum przemówił i basta, orzekł, na kolana! Wszak on musi mieć racje ze swojego poziomu zero. Wraca komunizm? Głos ludu decyduje? Nauczyciele! Bojkotujcie program! Odrzućcie wstrętne mdłe i nudne lektury, wszak rzesza amerykańskich geniuszy literatury piszących na ilość już dostosowuje swój język do poziomu czytelnika i czeka na zastąpienie Witkacego i błądzącego po manowcach Herberta w naszym kanonie lektur. Precz z Rejem, któż to ten poczciwy człowiek? Wymysł! Przecież takiego nie ma! Zastąpić Reja R.R. Martinem! Obecnie literatura przeżywa najwyższy rozkwit i tylko złośliwej intencji trzymających w ręku władze przypisać należy, że biedni, gnębieni uczniowie czytać muszą jakiegoś Brunona Schulza i Franza Kafkę, skoro mamy teksty, które bez problemu mogą zastąpić te stare zramolałe nudy, na przykład "Sklepiki z niespodzianką". W ogóle nie rozumie,m nauczycieli, którzy zamiast zrobić rewolucję, potulnie wciskają antyki w młode, świeże i chłonne umysły młodzieży. Czyżby bali się posądzenia o sabotaż? Więc może le[piej niech chwycą za łopatę, niż robią coś wbrew sobie! Przecież Stephen King kasuje cała polską literaturę swoim jednym małym palcem lewej ręki. Albo niech wcielają Kinga w życie, albo praca w zieleni miejskiej pozwoli im w inny sposób upiększać i ulepszać świat; wszak tam znajdą swe spełnienie: będą wyrzucać do kosza stare i zwiędłe, by sadzić nowe i piękne. Precz z King Crimson! Niech żyje monotonne podawanie rytmu rapem zwane. Precz z Picassem, wszak murale to jedyna treściwa i prawdziwa sztuka! Wypad z Hasem, przecież tylko tarantino jest prawdziwym reżyserem.

Rozumiem ludzi, którzy chcą  wyrazić własne zdanie na portalu Lubimy Czytać, ale nie rozumiem ich pychy i arogancji. Nie pochwalam wyśmiewanie z trudem napisanych recenzji, ale... gdy piszę, muszę przemyśleć, co chcę napisać, a nie paplać jak leci. Dlatego wcale mnie nie dziwi, że ktoś postanowił się pośmiać z nieporadnych ukąszeń kundelków w łydki tuzów kultury. Bo dlaczego drwią z czegoś, czego nie rozumieją? Gdyby czytali Leśmiana, znaliby to ponadczasowe zdanie: "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?"

sobota, 16 stycznia 2016

Erich Maria Remarque "Dom marzeń"























Spora dawka romantyzmu jeszcze ujdzie, ale tak wiele sentymentalizmu nie. Gdybym miał 14 lat, może bym dał się nabrać. "Dom marzeń" jest miejscem życia i pracy malarza Fritza, który staje się patronem młodych ludzi, otacza się nimi i przewodzi im duchowo. Razi ich bezkrytyczne oddanie. Książka propaguje radość życia, uwielbienie dla sztuki, przyjaźń, poświęcenie, więzy i pomoc dal innych. Jest to wszystko pozytywne, jednak skomasowane w jednym miejscu i w takim natężeniu, to utopia, pobożne życzenie. Do przeczytania raz w celach poznawczych, jeżeli kogoś bardzo kusi, albo gdy chce - jak ja - przeczytać wszystkie książki autora; w innym wypadku można sobie śmiało podarować.

piątek, 15 stycznia 2016

Erich Maria Remarque "Przystanek na horyzoncie"























Uroda życia. Ogromne hausty czerpane z przyjemności po wojennej traumie (ale o niej się nie mówi, temat tabu). Dolce vita. Wyścigi samochodowe, narty w górach, ruletka, rejs jachtem, flirt. Monte Carlo, Sankt Moritz, Nicea, Monza, Palermo. Kai, były kierowca rajdowy i były żołnierz podróżuje po Europie południowej, wraca do wyścigów, cieszy się chwilą. Wczesny Remarque (książka wydana w 1928 roku),  a jednak posiadający już ten charakterystyczny styl prostej opowieści okraszonej aforystycznymi fragmentami, tymi cudownymi mądrościami o życiu, naturze ludzkiej, miłości których tak pełno na kartach późniejszych powieści autora "Czarnego obelisku". W "Przystanku" jest wiele znanych z innych książek Remarka motywów: męska przyjaźń, balansowanie na granicy miłości i flirtu, powikłane stosunki męsko-damskie, fascynacja motoryzacją, urzeczenie kolorytem życia. Raz tylko wspomniana jest wojna; ona jest w tej książce w domyśle. Być może wojnę Kai wyparł już ze świadomości, bądź zagłusza ją następującymi po sobie przyjemnościami? Nieważne. Istotne jest, że o niej nie myśli, że przynajmniej pozornie się od niej uwolnił. Kocha. Otacza się kobietami, raz zadowalając się grą pozorów, spojrzeniami, podziwem dla kształtu ramion, innym razem długimi rozmowami bratnich dusz, flirtując namiętnie. Prowadzi życie pełne blichtru, pozorne, ale wyraźne, zmysłowe, pełne przygód i emocji. Nie do końca wie, czego oczekuje, do czego zmierza. Skrótowy początek książki sprawia wrażenie szkicu, należy przez to przebrnąć, by otrzymać Remarka jakiego znamy i kochamy. Mnie osobiście drażniła nieco tęsknota bohatera za uporządkowanym życiem, które miał w zasięgu ręki (Barbara), a które porzuca dla przygody (Maud i Lilian, wyścigi samochodowe). Są to ostatnie chwile beztroski przed krachem na giełdzie w Nowym Jorku i później żadna książka Remarka nie była już tak lekka, pogodna i pozbawiona złowieszczego cienia historii. Nie twierdzę, że w "Station am Horizont" nie można odczuć niepokoju, można, Kai przecież wciąż miota się i poszukuje tytułowej przystani, ale ona jest - co również sugeruje tytuł - daleko, nie wiadomo czy osiągalna, czy namacalna, czy jest rzeczywistym celem dla bohatera, który być może zadowala się jedynie osiąganiem celu. Jak wiadomo, samo dążenie do celu bywa bardziej frapujące i zajmujące od finalnego dodarcia do niego.

czwartek, 14 stycznia 2016

Patrick Modiano "Nawroty nocy"























Krótka powieść Patricka Modiano podobno oparta jest na losach ojca autora, podejmuje trudny i niewygodny temat kolaboracji. Bohater w pierwszej osobie opowiada o swoim zagubieniu, samotności, strachu, braku zdecydowania, marazmie. jest podwójnym agentem, żyje w niebezpieczeństwie, na krawędzi. Modiano w śmiały sposób przedstawia powiązanie z francuskimi agentami Gestapo, wszechmocna i bezwzględną tajna policją. Narracja niczym lunatyczny sen błądzi po miejscach rautów i kaźni, tańca i zdrady. To wszystko autor opisuje językiem zawierającym nutke melancholii i liryzmu. Przyczepić się mogę do dziwnych zbiegów okoliczności, do niezrozumiałego zachowania bohaterów, do braku podejrzliwości członków ruchu oporu, do stosowania skrótowców, gdy jednak przymknie się oko na niedociągnięcia, lektura stanie się jak rwąca rzeka: porywa i unosi aż do końca...

Ilia Erenburg "Rwacz"























Miałem sporo obaw, kiedy sięgałem po tę książkę, ale równocześnie byłem ciekawy, jak wygląda literatura radziecka okresu NEPu. Bałem się, że będzie to nędzna agitka, jednak moje rozeznanie w radzieckim kinie lat dwudziestych pozwalało mieć nadzieję, że mylę se co do tej książki. Oczywiście jak to bywa z wszystkim co biorę na warsztat, absolutnie nie starałem się niczego o "Rwaczu" dowiedzieć, nic więc  nie czytałem na ten temat. I oto spotkała mnie piękna niespodzianka. Książka nosząca niezbyt ładny tytuł, pochodzący od czasownika rwać się do czegoś, zaskoczyła mnie pozytywnie. Otrzymałem napisaną klasycznym stylem powieść edukacyjną: bohatera poznajemy jako dziecko i śledzimy jego rozwój. Otrzymałem powieść, w której wszechwiedzący narrator opisuje pięknym językiem, często wyszukanymi metaforami sprawy, uczucia, zachowania oraz ich przyczyny. Otrzymałem wnikliwą i szeroką panoramę radzieckiej rzeczywistości okresu NEPu oraz portrety ludzi żyjących w tym okresie.  Otrzymałem połączenie groteski i dramatu, ponieważ te dwa określenia charakteryzują opisywany okres (pamiętamy doskonałe opowiadania Michaiła Bułhakowa z tomu "Notatki na mankietach", w których autor również uwypukla groteskę tego okresu). Ciągle dziwiło mnie, że nawet najbardziej propagandowe filmy radzieckie ukazywały rzeczywistość  nędzną, zaludnioną pokracznymi, fatalnie ubranymi ludźmi i zawsze zadawałem sobie wówczas pytanie, jak można zachwalać system, pokazując drewniane chodniki, błotnistą ulicę, waciaki na grzbietach, bezprizornych w łachmanach (na przykład w świetnym filmie "Miłość we troje " Abrama Rooma z 1927 roku). Odpowiedź jest chyba najbanalniejsza na świecie: nic nie występuje w stu procentach, więc życie jest na tyle różnorodne, że żaden system nie zdoła je całkowicie ujednolicić. Erenburg przedstawia sprzeczności systemu, polityki partii, zagubienie ludzi zmylonych wprowadzeniem pozorów wolnego rynku na klika lat po Rewolucji Październikowej. Bohater Erenburga, Michał, pozbawiony jest kręgosłupa moralnego, działa często pozbawiony hamulców, impulsywnie. Myliłby się jednak ten, kto upatruje w intencjach autora jakąś nachalną krytykę pisaną pod dyktando partii; Erenburg nacisk kładzie na charakter Michała, jego impulsywność rozpasaną z braku hamulca w postaci protestującego intelektu (jest prostym, niewykształconym młodzieńcem, który zamiast do szkoły trafił w szeregi Armii Czerwonej i nie miał możliwości ukształtowania się, nabrania  ogłady, nabycia wiedzy). Jedyny fragment książki, który w ewidentny sposób zakłamuje rzeczywistość, to pochwała radzieckich sądów wydających sprawiedliwe wyroki. Ale czyż arcydzieło Wsiewołoda Pudowkina "Burza nad Azją" nie kończy się słynnym i kontrowersyjnym zawołaniem "Śmierć łańcuchowym psom imperializmu!", co wcale nie umniejsza wielkości tego filmu? Podobnie w powieści Erenburga ten jeden oczywisty zgrzyt nie rzutuje na całość. Myślę, że ówczesne radzieckie książki i filmy odbierano inaczej niż my odbieramy je dzisiaj. Dziś pozbawieni jesteśmy czegoś bardzo istotnego: nie znamy panującej wówczas atmosfery, domyślamy się jej, znamy fakty, jednak nie czujemy jej, zdolni jesteśmy sobie ją tylko wyobrazić. Widz i czytelnik był nią przesiąknięty, nędzna ulica i obdarty chłop w centrum Moskwy był dla niego naturalnym widokiem, nie miał porównania. I dodatkowo był przecież poddawany indoktrynacji. "Rwacz" Erenburga to solidna powieść o ludziach zmylonych i uwięzionych, o pozorach wolności i ludzkiej naturze, która pragnie nią oddychać, to opowieść o czasach zmian i mylących dekretów. Powtarzam: nie wiem, na ile w 1924 roku "Rwacz" był książką propagandową, ile procent propagandy można w niej znaleźć, dziś jednak dziwi śmiałość w opisie spraw, które dla ówczesnej władzy radzieckiej nie były mile widziane, bez wyraźnego potępienia, napiętnowania bohatera, w każdym razie bez prymitywnego przypięcia mu etykiety wroga ludu.

wtorek, 12 stycznia 2016

Stefan Grabiński "Cień Bafometa" [1926]





















Druga powieść Grabińskiego. Chociaż podobna do pierwszej, nie ma w niej magii, czarów, tajemnych ksiąg, lalek voodoo. Jest za to ciężki klimat, niepokojąca atmosfera, hipnoza, potęga umysłu. Grabiński wychodzi od romantycznego niemal konfliktu racjonalisty z fantastą, naukowca z poetą, człowiekiem ścisłym i intuicyjnym; Pradera kontra Pomian. Ma dojść między tymi śmiertelnymi wrogami do pojedynku, jednak wyznawca "szkiełka i oka" ginie w niewyjaśnionych okolicznościach w dniu, w którym mieli zmierzyć się na pistolety. Stary dobry Grabiński precyzyjnym językiem przedstawia kulisy konfliktu, jego przyczyny, po czym odskakuje od niego; pozornie następuje część książki nie związana z fabuła. Sam nie wiem, czy ta część powieści nie rozegrała się wyłącznie w głowie Pomiana. Druga część książki, po powrocie Pomiana do rodzinnego miasta, to już par excellence Grabiński jakiego się kocha, czyli Grabiński typowy, znany z opowiadań. Pojawiają się znane motywy: piękna, ponętna kobieta, która zostaje kochanką, ciemne wille i rudery na obrzeżach miasta, jest nawet pisarz Wrześmian, który był bohaterem odrębnej noweli "Dziedzina" z 1920 roku; w "Cieniu Bafometa" spotykamy go niejako z drugiej strony; to Wrześmian naprowadzi Pomiana na rozwiązanie zagadkowej śmierci Pradery. Dla każdego, kto zwraca uwagę na detale, znajdzie się w powieści całe bogactwo szczegółów, na przykład krytyka de Sade'a, wyszczególnienie powieści erotycznych, zainteresowanie snem i podświadomością, spirytyzmem, metafizyką, dualizmem, walka dobra ze złem, kult piękna i demoniczność kobiet. W "Cieniu Bafometa" krzyżują się najbardziej znane z opowiadań motywy Grabińksiego i kto wie, czy ta powieść nie jest przypadkiem ukoronowaniem całej twórczości autora "Demona ruchu" w sensie summy.

niedziela, 10 stycznia 2016

107. "Wnętrza" [1978]


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
"Interiors", reż. Woody Allen [usa, 1978]. Wnętrza... pięknie urządzone, udekorowane, przestrzenne, zimne... A w nich postaci, których wnętrza współgrają z pomieszczeniami, które przeżywają konflikty, spięcia, rozmawiają, dużo rozmawiają... Rzadko kamera pojawia się w plenerze... Trzy córki o różnych charakterach, podejściu do życia, miejscu w społeczeństwie... Wszędzie trącająca się matka i ojciec starający się na nowo ułożyć życie z inną kobietą... Przypadkiem wczoraj oglądałem "American Beauty" i w tym filmie jest ten sam układ rodzinny: apodyktyczna żona i mąż uciekający od toksycznego związku, zafascynowany koleżanką córki; ciekawe, czy Mendes inspirował się filmem Allenem, tworząc niezdrową atmosferę w rodzinie Burnham?...) Allen za to na pewno inspirował się Ingmarem Bergmanem. Wystylizowane kadry à la Sven Nykvist i obsesyjna analiza własnych uczuć i myśli, skonfliktowanych, zaburzonych, niepewnych... Bergman jest tylko jeden, jak wiadomo, jednak trzeba przyznać Allenowi, że zdołał uchwycić atmosferę filmów szwedzkiego Arcymistrza i, co najważniejsze, wiedząc o tym, wyczuwając to od pierwszego niemal kadru, nie czujemy, że otrzymujemy surogat, raczej wariację na temat Bergmana, inspirację...

sobota, 9 stycznia 2016

Stefan Grabiński "Salamandra" [1924]
























Pierwsza powieść w dorobku mistrza krótkich form i od razu widać, że Grabiński posila się opowiadaniami, ponieważ "Salamandra" podzielona jest na części, które po drobnych przeróbkach mogłyby zaistnieć samodzielnie. Książka jest przepełniona magią, okultyzmem, czarami, nadprzyrodzonymi zdolnościami. Nieostrożny bohater pozwala uwieść się demonicznej kobiecie, lecz gdy jego narzeczona znajdzie się w niebezpieczeństwie spowodowanym jego lekkomyślnością, zacznie o nią walczyć. Nie wiem, czy autor nie umieścił w książce zbyt wielu teoretycznych opisów (jeśli tak mogę się wyrazić) z zakresu magii, jeden z rozdziałów w całości poświęcony jest oddziaływaniu przez nakłuwanie woskowej kukły. Gdyby trochę uszczuplić tekst, powstałoby dłuższe opowiadanie. Fabuła nieco swobodnie przechodzi z wydarzenia w wydarzenie, ale kto widział przygodowe filmy takie jak "Pająki" Fritza Langa (1919/1920) lub "Grobowiec indyjski" Joe Maya (1921), ten wie, że taki sposób narracji był wówczas typowy. Wracając do książki, nie jest to pozycja obowiązkowa, niemniej nie odradzam jej lektury, od tego jestem daleki. Może komuś bardziej przypadnie do gustu, a może je jestem już nieco zmęczony kolejna pozycją z rzędu tego samego autora?

sobota, 2 stycznia 2016

Stefan Grabiński "Księga ognia" [1922]























"Księga ognia" to przedostatni tomik opowiadań Grabińskiego, który ukazał się za życia autora. Wydany został w Łodzi w 1922 roku. Jest to drugi tematyczny zbiór opowiadań, pierwszym był oczywiście "Demon ruchu". Wszystkie opowiadania spaja różnie pojmowany temat ognia. Autor po raz kolejny przywołuje do życia tajemnicze ogniowe istoty, stwory, duchy. Obok nich ogień przybiera w parafrazie biblijnej postać wstępującego w apostołów pod postacią płomieni Ducha Świętego, dzięki któremu niosą oni w płomienny sposób wiarę. Grabiński stworzył też cudne opowiadanie-baśń w stylu Hermanna Hessego, którego bohaterem jest mistrz fajerwerków. Przez karty książki przewijają się strażacy, kominiarze, szaleńcy, obłąkańcy, a także typowy dla opowiadań Grabińskiego inteligent, sceptyczny naukowiec, który staje oko w oko z czymś niepojętym i trudnym do wyjaśnienia. Nie wspominałem o tym, kiedy opisywałem wcześniejsze książki autora "Zemsty żywiołaków", że Grabiński jest mistrzem również w wymyślaniu oryginalnych nazwisk i miejscowości, wszystkie o mocno słowiańskim pochodzeniu, które zapadają w pamięć i pięknie brzmią. Opowiadania Grabińskiego są także - jak na czasy, w których powstawały - silnie i śmiało zabarwione erotyką. Autor mówi do czytelnika: obok głównej ulicy znajdziesz zaułki, które mogą cie przerazić, lepiej w nie nie wstępuj, ale rady tej nie słuchają bohaterowie nowel i nigdy nie wychodzą na tym na dobre. Strzeż się, czytelniku! :)





















Spis nowel (i nie tylko):



Czerwona Magda
Biały Wyrak
Zemsta Żywiołaków
Pożarowisko
Pirotechnik
Gebrowie
Muzeum Dusz Czyśćcowych
Płomienne Gody
Zielone Świątki


















































































Włodzimierz Majakowski "Obłok w spodniach" [1915]























Świetny poemat będący jednocześnie zapisem miłosnego zawodu, krytyką filistrów, mieszczan i pasibrzuchów, manifestem buńczucznej młodości i przeczuciem-oczekiwaniem na nadchodzące zmiany. Czytałem w tłumaczeniu Tuwima.


 Pierwsze rosyjskie wydanie (1915):















Drugie rosyjskie wydanie (1918):