czwartek, 31 sierpnia 2017

Jo Nesbø "Pragnienie"

     Brzmi to nieco dziwnie, ale tak trzeba napisać: wykładowca Harry Hole powraca. Nie komisarz, nie śledczy, nie policjant, ale wykładowca. Nie jest to oczywiście dla czytelników cyklu Jo Nesbø żadna nowość, tylko informacja, że Harry nadal stara się zajmować teorią, podczas gdy sytuacja nie pozwala mu na to, zmuszając go do zajęcia się praktyczna stroną kryminologii. Harry, którym targają wątpliwości, gdyż zajmowanie się tropieniem zabójców zawsze wpływa na jego życie prywatne, postanawia jednak pomóc norweskiej policji w rozwiązaniu kolejnej zagadki.
     Książki Jo Nesbø zawsze zajmują się problemami współczesności: narkotykami, nieumiejętnością okiełzania swoich pragnień, co prowadzi do zbrodni, bezwzględnym działaniem za wszelka cenę, karierowiczostwem, podziałem społeczeństwa na biednych i zamożnych, problemem mass mediów. W "Pragnieniu" mass media także odgrywają niebagatelną rolę. Czujnym okiem śledzą zmagania policji z przestępcą, informując o tym na bieżąco społeczeństwo. Obraz działania publikatorów jest u Nesbø nakreślony ciemnymi barwami. Media nie tylko zajmują się informowaniem, lecz swym działaniem niejednokrotnie przeszkadzają policji, publikując szczegóły śledztwa - zdobyte oczywiście drogą przekupstwa - które dla  jego dobra nie powinny ujrzeć światła dziennego. Krytyka mediów nie pierwszy raz pojawia się w cyklu o Harrym Hole.
     Stary dobry Hole prowadzi tym razem śledztwo w sprawie zabójstw młodych kobiet, które łączy Tinder, czyli miejsce w Internecie umożliwiające umawianie się na randki. Nesbø doskonale wykorzystuje modę na nowe technologie, by pokazać ich niebezpieczną stronę. Zagrożenie to stanowi równocześnie punkt wyjścia dla rozwoju akcji. Nie będę zdradzać, jak się rozwinie i którymi drogami podąży. Na pewno nie będzie nudnie i bezdyskusyjnie będzie zaskakująco. Po drodze kilka razy zmylicie tropy i swój sposób myślenia o poszczególnych bohaterach. "Pragnienie" jest dosyć skomplikowaną książką, małym labiryntem strachu, w którym łatwo się zagubić i jedno jest pewne: żadna nić Ariadny nie doprowadzi nas do wyjścia.
     Na szczęście nad całością czuwa kompetentny człowiek, Harry Hole, który poświęci wszystko czym dysponuje, by rozwikłać zagadkę i schwytać zabójcę kobiet. Poświęci, wykorzysta, nie zawaha się. Nie mając zbyt wiele czasu do stracenia, gdyż zabójca działa szybko, Harry musi jak najrychlej zdemaskować go i unieszkodliwić. Każda godzina jest drogocenna.
     Z ogromna przyjemnością, mimo że sprawy nie należą do najprzyjemniejszych, śledzić możemy po raz kolejny Herry'ego podczas śledztwa. Nesbø - to mogę zagwarantować - nie uczynił z swego bohatera osadzonego bezpiecznie w szkole policyjnej rezydenta. Nawiedzają go od dawna znane duchy przeszłości, kusi butelka, lgną do niego kobiety, zmaga się z Olegiem, walcząc o jego zaufanie, jednocześnie usiłując zachować własną niezależność i nie schodzić z obranej drogi, co można spokojnie nazwać rzeczami wzajemnie się wykluczającymi. Cóż, życie... Typowa dla Harry'ego ambiwalentna rzeczywistość.
     Budzi trochę wątpliwości zawiłość zakończenia, ta zmienność sytuacji, jednak można to autorowi ostatecznie wybaczyć. Jesteśmy z mim już od dawna i na pewno po tylu świetnych książkach, które przeczytaliśmy, na wiele rzeczy skłonni jesteśmy przymknąć oko. W każdym razie  ja jestem do tego zdolny.
     Tych, którzy przeczytali dziesięć poprzednich tomów, nie ma nawet co zachęcać do lektury "Pragnienia"; oni i tak sięgną po tę książkę. Dylemat pojawia się wraz z nowym czytelnikiem. Czy warto zachęcać go do lektury jedenastego tomu, bez zapoznania się z dziesięcioma poprzednimi? Napiszę tak: "Pragnienie" trzeba poznać. Prędzej czy później. Macie dwie drogi. Albo zaczynacie od końca i sięgacie zachęceni po "Człowieka nietoperza", albo od razu po niego i sięgacie i wytrwale - inaczej się nie da - zmierzacie do "Pragnienia". Wybór należy do Was. Miłej lektury.

piątek, 25 sierpnia 2017

Alejo Carpentier "Podróż do źródeł czasu"


   Dawno minęły już czasy, kiedy petroglify były najnowszymi dziełami sztuki graficznej, teraz zalewają nas piktogramy. Nie mieszkamy już w jaskiniach, nie okrywamy naszej nagości liśćmi, nie musimy rozpalać ognisk, gromadzić się w stadach dających bezpieczeństwo i polować na zwierzynę. Cywilizacja, kultura, rozwój. Jesteśmy otoczeni przez nowoczesność, żyjemy w nadchodzącej przyszłości, to znaczy w danym momencie teraźniejszości kiełkuje już jutrzejszy nowy wspaniały dzień. Zapomnieliśmy skąd przybyliśmy, kim byliśmy. A przecież nie wzięliśmy się znikąd.
     Carpentier w połowie lat pięćdziesiątych napisał książkę, w której przedstawia bohatera zamkniętego w pułapce współczesnego zindustrializowanego świata. Wiedzie on życie wypełnione rutyną i obrządkami, takimi jak akty miłosne, które dokonywane są z regularnością godną szwajcarskiego zegarka w w konkretny dzień tygodnia o wyznaczonej i znanej małżonkom porze, praca, która aczkolwiek twórcza, podlega presji reklamy i rynku. Świat, w którym żyje (akcja książki rozpoczyna się w Nowym Jorku, w mieście będącym symbolem największego rozkwitu cywilizacyjnego) przytłacza go, krępuje. Niczym deski ratunku bohater chwyta się zlecenia odszukania w amazońskiej dżungli prymitywnych instrumentów muzycznych i opuszcza miasto, udając się - sam jeszcze nie wie dokładnie gdzie, ale przypuszcza, że do dżungli. Tak naprawdę jednak zmierza ku przeszłości, w nieznane, ale też i w nieuświadomione.
     Podróż bohatera jest dosłowna i symboliczna. Carpentier opisuje autentyczne miejsca i żywych ludzi. Metaforycznie bohater cofa się przez epoki, przez barok, średniowiecze, aż do początku cywilizacji. Cofa się od form skomplikowanych po najprostsze, od potrzeb wyrafinowanych, po najkonieczniejsze. O ironio poszukiwane instrumenty znajduje szybko na jakimś prymitywnym targu, gdyż miejscowi Indianie od setek lat wyrabiają je i naśladują z ich pomocą śpiew ptaków. Bohater nie zatrzymuje se jednak, gdyż poczuł dotyk wolności, spadły z niego krępujące go pęta cywilizacji. Postanawia odrzucić swe dotychczasowe życie i zamieszkać w wiosce w środku dżungli, gdzie życie toczy się w zależności od kaprysów pogody i w której podstawowym celem jest przetrwanie. jedyne z czego nie potrafi zrezygnować, to komponowanie muzyki...
     Carpentier zadaje pytanie, czy możliwa jest ucieczka od cywilizacji? Czy człowiek potrafi cofnąć się świadomie ku formie skrajnie prymitywnej? Czy ma to sens? Czy cena rezygnacji z dóbr cywilizacji jest warta wolności i nieskrępowanej miłości do prostej kobiety? Pytań jest wiele, a odpowiedzi mają w sobie smak goryczy. Każdy ma swoje miejsce. Każdy może zapragnąć zmiany. Strzeż się swoich pragnień, mówi znane porzekadło... Nieświadomy swych pragnień bohater w drodze do miejsca, którego istnienia i charakteru nie jest świadomy tak samo, jak tego czego chce. Pragnie być wolny i nieskrępowany. Chce poczuć się jak nagie dziecko. Pragnie odzyskać radość z tego, że jest. Czy to się może udać?

PS. Książka Carpentiera oprócz wspomnianych wyżej dylematów pokazuje także dwa skrajnie różne od siebie światy, które istnieją równolegle do siebie i które niczego o sobie wzajemnie nie wiedzą. jest to piękna pieśń na cześć przyrody Ameryki Południowej oraz recytatyw opowiadający o tym, że wbrew aktualnej dacie w kalendarzu, czasy wzajemnie sie przenikają, nasz obecny i dawny.

czwartek, 24 sierpnia 2017

Roland Topor

Roland Topor "Dziennik paniczny"
Roland Topor "Najpiękniejsza para piersi na świecie"
Roland Topor "Cztery Róże dla Lucienne"
Roland Topor "Święta księga cholernego Proutto"


Hurtowo cztery książki w ramach nadrabiania zaległości.
Topor to Francuz z Polskim pochodzeniem, ale ważniejsze od geograficznego jest jego pochodzenie kulturalne. Topor pochodzi z prostej linii od przedwojennych francuskich surrealistów i to jest bardzo wyczuwalne w jego prozie. książki Topora (oprócz ostatniej) to zbiory opowiadań, krótkie zgrabnie napisane formy, w których dominuje absurd, groteska, surrealizm, gra słowem i znaczeniami i pewnie jest sporo aluzji do ogólnie pojętego życia we Francji, które niestety nie bardzo są zawsze klarowne i czytelne. Ten brak na ogół nie utrudnia lektury, ponieważ ta da czytać się na różnych poziomach,a sam fakt obcowania z surrealizmem i groteską nawet pozwala rozkoszować się wyłącznie absurdalnością opisanych sytuacji bez wnikania do czego są aluzjami. Opowiadania czyta się fantastycznie i szybko, pod warunkiem, że nie jest się bezkrytycznym wyznawcą idei drobnomieszczaństwa i że posiada się dystans do świata oraz panujących w nim - często równie absurdalnych i groteskowych jak te opisane w opowiadaniach Topora - reguł. Topor potraf ośmieszyć zarówno wyścig zbrojeń jak i damsko-męskie konwenanse. Z lubością piętnuje - w czym przypomina Luisa Buñuela oraz Federico Felliniego - bezkrytyczne oddanie religijnemu kultowi. Topor bierze na tapetę wyświechtane przywary i oczywiste oczywistości (zwrot celowo użyty), z praktycznie z niczego tworząc całe anty-światy. Czytając książki Topora zrywa się ze śmiechu boki, chociaż często najczęściej mamy do czynienia z czarnym ja smoła humorem.Można powiedzieć o książkach Roland Topora, że są to męskie bezkompromisowe i bezpruderyjne rozprawy ze światem na intelektualne pięści. Nie dla wrażliwych, nie dla miłośników harmonii, raczej dla tych wszystkich, którzy podskórnie widzą świat w podobny sposób do Topora, ale nie są na tyle odważni, by na taką skalę go zbesztać słowem ;)