Sama fabuła książki nie jest zbyt wyszukana; przypomina nieco "Wojnę światów" Wellsa, szczególnie w zakończeniu. Zagrożenie ze strony innej planety, to także temat wyeksploatowany od dawna. Lem zastanawia się, dokąd zmierza rozwój techniki, jak daleko może się posunąć, czy istnieje zagrożenie utracenia nad nim kontroli, jak duże będzie to stanowić zagrożenie i czym ewentualnie się skończy.
Książka iskrzy się od pomysłów. Lem wymyśla swym lekkim piórem najróżniejsze (i najdziwniejsze) futurystyczne projekty. Jak niemal zawsze nauka i wynalazczość idą u Lema w parze także na kartach "Pokoju na Ziemni"; mogą one służyć i pomagać człowiekowi, mogą również mu szkodzić. Często dochodzi do absurdalnych sytuacji, które zmuszają do zmiany nawet prawo. Pojawianie się owych przyszłościowych urządzeń i rozwiązań to dla Lema doskonały asumpt do zdrowego śmiechu z groteski. Humorystyczne fragmenty są u Lema najwyższej próby i stanowią o wartości powieści. Czasem jednak jest to także humor wisielczy, gdyż Lem przewiduje pauperyzację nauczania, wiedzy, świadomości, cofnięcie się człowieka do formy pierwotnej w świecie, w którym posiadanie wiedzy nie należy do rzeczy popularnych i wskazanych, gdzie nawet nazwy ulic przedstawiane są w formie obrazków i wszystko zmierza do całkowitego ułatwienia, do kompletnego uproszczenia. Ponura to wizja.
Doskonałe są w "Pokoju na Ziemi" dygresyjne fragmenty humorystyczne. Tichy zastanawia się na przykład, dlaczego ludzie tak bardzo interesują się gwiazdami, ich wzajemnym położeniem oraz ich wpływem na ludzkie życie, a przecież z perspektywy gwiazd, ludzie są całkiem gwiazdom obojętni, podczas gdy nikt nie zwraca uwagi na skórkę od banana, a ta przecież potrafi - gdy człowiek na nią nadepnie - wpłynąć w nieporównywalnie większy od gwiazd sposób na życie człowieka. Takimi perełkami usiana jest cała książka Lema. Książka, która pobudza do refleksji, jednocześnie doskonale bawiąc czytelnika i zmuszając go do zrywania boków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz