
Ta książka miała spory potencjał, ale moim zdaniem autorka nie wykorzystała go. Książka jest podobno oparta na historii matki autorki, ale nie do końca wiadomo, gdzie prawda, a gdzie fikcja. Bardzo drażnił mnie dosyć prosty język, jak na kogoś, kto wspomina o "Paryskim spleenie", Rimbaudzie i Prouście. Moim zdaniem błędem de Vigan jest kumulowanie samobójstw; aż trudno uwierzyć, że aż tylu ludzi popełniło je w jednej rodzinie oraz wśród jej znajomych. Przyzna, że spodziewałem się zupełnie czegoś innego po "Nic nie oprze się nocy": portretu młodej i wrażliwej dziewczyny wchodzącej w prawdziwe życie, a otrzymałem miejscami wlokącą się sagę rodzinną z dosyć powierzchowną psychologią. Rozwleczona na wiele lat jest bardziej kroniką, niż studium popadania w szaleństwo. Autorka nagromadziła na kartach książki sporo ponurych faktów, lecz pisze o nich językiem beznadziejnym, przeplatając to co straszne z wyszczególnianiem wyjazdów, miejsc, nazw miast, przyrządzanych potraw, wyliczania kosmetyków itd. Dopiero w końcowej partii książki, kiedy de Vigan bądź jej alter ego, narratorka "Nic nie oprze się nocy" zaczyna zdradzać przyczyny, dla których opisuje historię obłędu swej matki, robi się ciekawiej i wnikliwiej, choć nie jest to niestety zbyt długi fragment książki czy tez powieści, bo nożna dyskutować nad zawartością procentową fikcji w tym tekście. de Vigan według mojego skromnego zdania usiłuje poruszać zbyt wiele problemów na raz: obłęd, samobójstwo, kazirodztwo, anoreksja, choroby, kwestie społeczne, stosunki rodzinne, jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że jest to raczej wymienianie problemów pozbawione głębszej ich analizy. Na szczęście nie ma w prozie de Vigan taniej ckliwości i cukierkowatości, jest brutalność i bezwzględność, niestety nie ma tam także głębi, jest tylko wrażenie ślizgania się po faktach, opisach, wycieczka po powierzchni z rzadkimi próbami zapuszczenia się nieco niżej w celu dotarcia do korzeni wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz