wtorek, 1 września 2020

Anna Janko "Mała zagłada"

 


Słów brak po tej lekturze. Chyba bardziej przerażająca książka od reportaży Aleksijewicz. Dawno po żadnej lekturze nie buzowały we mnie tak silnie emocje. Książka opowiada historię pacyfikacji przez hitlerowców wsi Sochy 1 czerwca 1943 roku za jej powiązania z partyzantami. Z tej zagłady ocalały głównie dzieci, które były świadkami śmierci swoich rodziców. Autorka jest córką jednej z dziewczynek, które przeżyły. "Małą zagłada" to także opowieść o losach dzieci w czasie wojny, o traumie, o winie i wybaczaniu, o ujmowaniu w słowa tragedii, a raczej o braku takiej możliwości. Jest niezwykle sugestywna. Janko pisze rzeczowo, ale wielokrotnie sięga po czysto literackie chwyty, a wtedy tekst książki staje się żałobną pieśnią pełną bolesnej poezji. Cudowne są apostrofy do matki; to rodzaj wspólnego przeżywania, próby zrozumienia, co się stało, co w pamięci matki utkwiło niczym kość w gardle, są to także egzorcyzmy mające na celu wyrzucić ze świadomości demony przeszłości i usunąć traumę. W pewnym momencie Janko pisze do matki, że pielęgnowanie lęku i milczenie w niczym mnie pomogą, uwolnienie się od traumatycznych wspomnień możliwe jest tylko poprzez stawienie im czoła i opowiedzenie o tym słowami pozbawionymi strachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz