niedziela, 19 czerwca 2016

132. "Lizbona" [1930]

"Lisboa", reż. José Leitão de Barros [Portugalia, 1930]
Dokumentalny film w stylu symfonii miejskich à la Walter Ruttmann ("Berlin - Symfonia wielkiego miasta", 1927) czy Dżiga Wiertow ("Człowiek z kamerą filmową", 1929), jednak zbudowany z szeregu fabularyzowanych epizodów rozgrywających się na ulicach Lizbony. Widoczny jest bardzo silny wpływ szkoły radzieckiej, szczególnie w pracy kamery i w dynamicznym montażu. Sporo w filmie tricków, reżyser szczególnie lubuje się w zwolnionej taśmie i w wielokrotnych ekspozycjach. Widzimy piękne miasto i różnorodność ludzi. Przekupnie, dziewczyny niosące kosze na głowach, marynarzy stojących na masztach w ekwilibrystycznych pozach, żołnierzy podczas ćwiczeń gimnastycznych, sportowców, ludzi na plaży, robotników w fabryce, ulicznych muzykantów, dzieci, uczniów, studentów, pasażerów tramwaju, policjanta na rogu ulicy flirtującego z służącą stojąca na balkonie, poborowych zmierzających ulicami miasta do jednostki, zakochanych wysyłających do siebie znaki. de Barros zdecydował się na umieszczenie w filmie epizodu kostiumowego. Turyści zwiedzają Torre de Belém, po czym akcja cofa się o 400 lat i raptem mury wieży zaludniają na ekranie wartownicy, rycerze, pazie w renesansowych strojach. szlachecka rodzina. Wiele z epizodów pełnych jest ciepłego humoru. Jedna z sekwencji nawiązuje do wczesnego filmu braci Lumière, ukazującego wyjście robotników z fabryki, jednak zastosowano zupełnie odmienny kąt ustawienia kamery, która rejestruje wydarzenie z ukosa i z wysokości trzeciego lub czwartego piętra. Wiele kadrów fotografowano pionowo w dół, niczym znane zdjęcia ze szkoły Bauhausu. Kamera ustawiona w wielu ciekawych i nietypowych miejscach jeszcze bardziej urozmaica ten już i tak dosyć nietypowy obraz stanowiący połączenie fabuły i filmu dokumentalnego. W kilku fragmentach de Barros skupia się na ruchu. Niczym Marey ze swoją fotograficzną strzelbą, de Barros skupia się na poszczególnych fazach ruchu z pomocą zdjęć w zwolnionym tempie. Sportowcy skaczą przez kozły, a widz nie traci żadnego z ich ruchów, szarżują ułani i kopyta koni powoli odrywają się od ziemi, po czym opadają na nie z powrotem; żaden szczegół nie może umknąć. Odnoszę wrażenie, ze "Lizbona" de Barrosa jest nie tylko peanem na cześć pięknego miasta, ale jest również pieśnią na cześć filmu.



















José Leitão de Barros


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz