
Historie skomplikowane, często nieprawdopodobne. Spaja je przede wszystkim konieczność stawienia twarzą w twarz z przyszłością. Trzeba nadal dźwigać swój ciężar przez życie. I nic nie jest w stanie zetrzeć w podświadomości pokładów okropieństw i okrucieństwa, jakiego ocaleni byli świadkami, które sami doświadczyli. Krall kreśli historie lekkim piórem, unikając wzbudzania w czytelniku bezpośrednich emocji. Pisarka zamiast grać na uczuciach czytelnika, podsuwa mu fakty, które mają za zadanie zmusić czytelnika do myślenia, a może i do empatii, jednak nie stosuje takich chwytów, jakich używa Swietłana Aleksijewicz, która swym opowiadaniem przygważdża czytelnika, osacza go, nie daje mu przestrzeni. Krall taką przestrzeń przed czytelnikiem otwiera. Umożliwia mu samodzielna decyzję o tym, co ma myśleć i czuć. Dlatego "Dowody na istnienie" to książka, którą czyta się w miarę łatwo, bez poczucia przygnębiającej wagi tematu, ale tez bez lekceważenia tej wagi. Nie przypadkiem wspomniałem o autorce "Ostatnich świadków", ponieważ książki Swietłany Aleksijewicz przychodziły mi często na myśl w czasie lektury reportażu Hanny Krall. Nie umiałem oprzeć się wrażeniu podobieństwa w celu i odmienności w tonie.
O Holocauście napisano już wiele, kto wie, czy nie wyeksplorowano tego tematu do granic możliwości. Pisano o nim w najprzeróżniejszej formie, od lapidarnych opowiadań (Borowski) po opasłe opracowania i analizy (Friedlander). fakty i ich chronologia są obecnie - że się tak wyrażę - kanoniczne; każdy kulturalny człowiek zna nie tylko wydarzenia, ale i jest świadomy ich znaczenia (pomijam wrogim milczeniem tych, dla których akceptacja Holocaustu jest obecnie wyrazem odradzających się tu i ówdzie złowrogich ideologii). Oprócz faktów znane są także bezlitosne i przerażające liczby, trudne do pojęcia i do zaakceptowania (lecz daremnie, ponieważ wszystko się już dokonało). W tym gąszczu literatury najciekawszymi pozycjami są właśnie te, które przybliżają los zwykłych ludzi, mówią o ich uczuciach, o strachu, o zagubieniu, o tym wszystkim, co działo się, kotłowało i rozsiewało ból oraz przerażenie w środku człowieka. Dane en masse oczywiście także potrafią zadać bolesny cios, jednak kiedy zdejmie się zasłonę anonimowości, wkracza się w zupełnie inny wymiar, w którym statystyka zastąpiona zostaje współczuciem. I taką książkę napisała Hanna Krall, o ludziach z własnymi nazwiskami i historiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz