poniedziałek, 12 września 2016

141. "Miljonär för en dag" [1926]

     "Miljonär för en dag", reż. Edvard Persson [Szwecja, 1926]
     Śladów po potędze szwedzkiego niemego kina tu niewiele. Jest to konwencjonalna komedia z happy endem. wszystko rozgrywa się w filmie szybko i niezrozumiale w dzisiejszych czasach, na przykład kilka dni spędzonych z przystojnym nieznajomym wystarczy, żeby ogłosić zaręczyny. 
     Dwóch trampów wędruje sobie beztrosko po świecie, aż pewnego razu jeden z nich ratuje dziewczynę, którą poniósł koń (oczywiście w ostatniej chwili tuż na przejeździe kolejowym przed rozpędzonym pociągiem). Zanosi nieprzytomne dziewczę do najbliższej chaty, po czym obaj ruszają dalej przed siebie. Mijając zastawiony w ogrodzie stół i słysząc wołanie służącej, że śniadanie gotowe, nie zastanawiając się przeskakują przez ogrodzenie i zabierają się za konsumpcję. Gospodarz ich nakrywa i każe się wynosić, ale pozwala dokończyć posiłek. Odchodząc, gubi pugilares, który jeden z trampów oddaje mu w nienaruszonym stanie. Zdumiony jego uczciwością proponuje mu, aby przez tydzień zamienili się rolami, gdyż ma przyjechać do niego prawnik, którego nie chce spotkać. Spodziewa się także wizyty dziewczyny, córki jego kolegi szkolnego, z która miałby się ożenić. On jednak nie pali się do ożenku ze względu na sporą różnicę wieku, stąd ta mistyfikacja. Widz jednak nie do końca rozumie postępowania gospodarza, a szczególnie tego, jaki chciałby osiągnąć efekt w chwili, gdy wszystko się wyda, co wydaje się dla widza nieuchronne. Jak łatwo się domyślić, ową córką okazała się być dziewczyna uratowana przed startowaniem przez pociąg. Wybucha miłość i para się ze sobą nie rozstaje.
     Tymczasem drugi tramp, którego gra reżyser filmu Edvard Persson, jowialny grubasek, bez kompleksów znajduje sobie partnerkę o mniej arystokratycznej naturze i cieszy się życiem pozbawionym gierek, którym sprostać musi jego młodszy i przystojniejszy towarzysz wędrówki.               Kontrast pomiędzy charakterami trampów to najlepsze fragmenty filmu. Można znaleźć w nim 
także oryginalne fragmenty, takie jak na przykład ten, gdy towarzysze wędrówki schodzą po tej 
samej drabinie (zawsze trzeba szukać w filmie takich perełek, których nigdzie przedtem się jeszcze nie zobaczyliśmy w innych filmach).
     Konwencjonalna komedia z zapożyczeniami kina amerykańskiego, jednak warto zobaczyć, poznać, dowiedzieć się, jak to kiedyś wyglądało. Dać szanse temu, co samo już nie potrafi się bronić i tonie w powodzi czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz