piątek, 17 lipca 2020

166. "Wir machen Musik" (1942)

Jak ja lubię to stare kino z okresu klasycznego, chyba coraz bardziej. Zawsze prosty i czytelny przekaz, fabuła uporządkowana w konwencję, ale nic z nudy, brak epatowania i szokowania (chociaż jest scena, w której żona wchodzi pod prysznic do męża i co z tego, ze pokazane są tylko drzwi łazienki, skoro każdy człowiek ma do dyspozycji wyobraźnie?). Jest to komedia muzyczna, więc mamy sporo piosenek i na końcu wystawną choreografię. Ambitny kompozytor próbuje napisać operę, podczas gdy jego żona jest wokalistką i pianistką w kobiecym jazz-bandzie Wróbelki. Nie trzeba dodawać, że opera przynosi klapę, za to Wróbelki mają się wyśmienicie. Film o miłości, radości, jaką niesie muzyka. Należy jeszcze dodać, że w filmie, który został nakręcony w czasie wojny w III Rzeszy pojawia się tylko raz w tramwaju umundurowany żołnierz i na sam koniec jest aluzja do zaciemnienia, to wszystko; film jest całkowicie apolityczny. Takie są zresztą z grubsza wszystkie filmy Helmuat Käutnera nakręcone w okresie wojny, które znam. Apogeum tego jest nakręcony w ostatnich dniach wojny w oblężonym i bombardowanym Berlinie film "Pod mostami", w którym trudno doszukiwać się jakichkolwiek oznak okoliczności, w których był kręcony...

"Wir machen Musik", reż Helmut 
Käutner (Niemcy, 1942)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz