poniedziałek, 1 sierpnia 2016

139. "Die Unehelichen" [1926]

    "Die Unehelichen", reż. Gerhard Lamprecht,      [Niemcy, 1926]   

     Peter, Lotte i Frieda są nieślubnymi dziećmi wychowywanymi przez przybranych rodziców. Żyją w skrajnym ubóstwie, nikt się nimi nie interesuje, Peter i Lotte całymi dniami samopas wędrują ulicami Berlina, jedynie najmłodsza Frieda zostaje w domu, gdzie pani Zilke i tak nie zwraca na nią większej uwagi. Brudna, nieuczesana czterolatka bawi się czym popadnie. Pan Zilke nie należy do najłagodniejszych ludzi na świecie i nie waha śie używać ręki jako przemawiającego do rozsądku argumentu. Jego wymagania wobec Petera ograniczają się do tego, by chłopiec zbierał na ulicy fenigi, wyciągał je spomiędzy krat i przynosił mu zebraną gotówkę do domu. Zilke nie potrafi się także doczekać, kiedy Peter nieco dorośnie i zacznie dla niego zarabiać.                    Otwierająca film scena jest niezwykle przewrotna i ironiczna, oto bowiem za ogrodzeniem z kutego żelaza w parkowej części rozległej posiadłości kamerdyner przygotował dla schludnie ubranego w biały marynarski mundurek chłopca mały powóz zaprzęgnięty w dwa kuce. Chłopczyk bierze na przejażdżkę swa młodszą siostrzyczkę. Zza krat ogrodzenia przygląda się temu dwoje nędznie ubranych dzieci; to Lotte i Peter. Kontrast, dwa światy, nieprzekraczalna bariera, upokorzenie związane z przynależnością do gorszej części społeczeństwa, pewnie u dziecka nie w pełni uświadomiona, ale dotkliwie odczuwalna. jak to zwykle u Lamprechta bywa, mamy znów przykład doskonałego montażu: dziewczynce z powozu kamerdyner pomaga zapiąć klamerkę jej szykownych bucików, cięcie i tę samą czynność wykonuje Peter, pochylając się nad zniszczonymi wysokimi trzewikami Lotte. Ujęcia te nie mają służyć jedynie podkreśleniu różnicy przegrodzonych światów, pokazują też - a może nawet przede wszystkim - więź pomiędzy Peterem i Lotte, charakteryzują chłopca jako pomocnego i opiekuńczego, zastępującego dziewczynce rodziców. Kiedy sobie to uświadomimy, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest to przepiękna i głęboka scena.
     "Nieślubni" to film oskarżający bezduszną biurokrację. Trochę dziwne wydaje się, że osoby i instytucje odpowiedzialne za opiekę nad dziećmi nie przeprowadziły żadnego wywiadu. To może sugerować ogromną skalę problemu oraz na niemożność fizyczną organów socjalnych do kontrolowania i zapanowania nad nim. Dzieci były bezwolne wobec swoich zastępczych opiekunów, którzy nie potrafili zapewnić im godziwych warunków bytowych i często znęcali się nad nimi, jak robił to Zilke. Kiedy Peter zostaje uratowany i troskę przejmuje nad nim wrażliwa i samotna kobieta, która urządza chłopcu pierwsze w jego życiu urodziny, Zilke stara się o powrót chłopca do domu (wciąż mając nadzieję, że ten będzie dla niego pracować). Adoptuje formalnie Petera i z urzędowo potwierdzonym pismem zjawia się w domu nowej opiekunki, aby go jej odebrać. Kobieta jest bezradna i musi oddać przerażonego chłopca. W urzędzie dowiaduje się, że jedyną szansą na odzyskanie dziecka jest dostarczenie dowodów, że jest źle traktowane. Po raz kolejny biurokracja bierze górę.
     Film, jak głosi podtytuł, jest "tragedią dzieci". Lamprecht bez osłonek ukazuje brutalność dorosłych i bezradność dzieci. Aż strach pomyśleć, ile cierpienia zaznało wówczas wiele dzieci. A jeszcze bardziej przerażający jest fakt, że i dzisiaj wiele dzieci nie ma się wcale dużo lepiej... Lamprecht dał się poznać jako wrażliwy na ludzką niedolę reżyser, w każdym razie jest tak we wszystkich jego niemych filmach, które dotychczas zobaczyłem. Potrafi on umiejętnie z pomocą montażu, kadrów i ujęć budować historię ludzi, którym nie sposób nie współczuć i którym widz sprzyja, pragnąc dla nich poprawy. W filmach Lamprechta najczęściej zachodzą zmiany na lepsze, co tchnie nutą optymizmu w te ponure i smutne obrazy. Nie są to filmy, które mają się podobać. Ich założeniem jest wstrząsnąć widzem, ukazywać problemy i uwrażliwiać na krzywdę. Czasem pojawia się w nich oskarżycielski ton, jednak jakakolwiek jest przyczyna nieszczęścia, najistotniejsi są w obrazach Lamprechta ludzie, których to nieszczęście dotyka. Jest to głos pełen humanizmu.






Na zakończenie uwaga natury formalnej. W pierwszym tomie "Historii kina" pod redakcją Tadeusza Lubelskiego, zajmującym sie tematyka dotyczącą kina niemego, Gerhard Lamprecht wymieniony jest zaledwie jeden raz. W drugim tomie poświęconym okresowi kina klasycznego, reżyser jest wymieniony ledwie cztery razy. Raz obszerniej przy okazji opisu filmu "Emil i detektywi", a raz zaledwie wzmiankowany we fragmentach, których tematem jest aktorka 
Lída Baarová. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz