𝓣𝓻𝓪𝔀𝓪 𝓷𝓪𝓭 𝓦𝓲𝓵𝓲ą
Rosła cicha, milcząca, wytrwała
Porastała zbocze opadające ku rzece
W słoneczne letnie dni roje ludzkich
Insektów spijały na niej miód ciepła
I kąpały się w rzece, zbiegając ku niej ze śmiechem
I z wesołymi okrzykami
Dźganiem broniła się przed rojnym naporem
To była próba powstrzymywania nieuchronnego
Lecz gdyby stworzyć mapy
Wgniecione plamy zniknęłyby w morzu
Ponieważ była silna i waleczna
Kiedy zmieniano granice, ona pozostała obojętna
Jak kamienie na trakcie, jak piasek
Po latach jeden z kąpiących się
Krzyczących amatorów miodu
Opisał tamten czas, ten błysk
Zatęsknił do rodzinnych stron
Do krainy Nigdzie
Wszystko sfałszował, pamiętał rzekę
Radość, topografię własnych ruchów
Obecności trawy nie zauważył
Nie zwracamy uwagi na to co wieczne
Zaślepiła go tęsknota i trucizna nostalgii
Ta sama trawa, to samo zbocze
Ta sama rzeka pod tym samymi gwiazdami
I być może kiedyś znowu ktoś opisze
Swą sekundę w tym miejscu jaśniejącą
Niepowtarzalną za kilkadziesiąt nowych lat
Daleko, daleko...
[28.XI.2023 r.]
wtorek, 28 listopada 2023
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz