niedziela, 28 marca 2021

187. „Mężczyzna zwany Ove”, reż. Hannes Holmes [Szwecja 2015]

 


Sonja i Ove to była wielka miłość, która niestety przerwał rak. Ove żyje w sterylnym osiedlu, którego był kiedyś zarządcą, póki nie wygryzł go ze stołka, pełnym zakazów i nakazów, które z przyzwyczajenie przestrzega i pilnuje, chociaż to już nie jego obowiązek. Taką ma jednak naturę. Kiedy zostaje zwolniony z pracy przez "białe kołnierzyki", postanawia dołączyć do żony. Raptem wprowadzają się nowi sąsiedzi, irańsko-szwedzka rodzina, która uniemożliwia mu doprowadzenie swego planu do końca. Nie odstępując od niego, zaczyna powoli powracać do życia, napędzany poczuciem obowiązku i choleryczną naturą. Jest ewidentnie niemiłym tetrykiem, ale jest w nim coś, co budzi sympatię. Liczne retrospekcje przedstawiają życie Ove, wyjaśniają przyczyny tego co przedstawione jest w czasie teraźniejszym filmu, budują charakterystykę otoczenia Ovego i przedstawiają jaka była zmarłą Sonja. Buduje się dzięki temu spójność. Więzy, które luźno łączyły Ovego ze światem umacniają się. Zaczyna dostrzegać potrzeby żyjących blisko niego ludzi i wykorzystując swe zdolności do majsterkowania i reperowania, zaczyna jak może pomagać, stając się tym samym nowym człowiekiem. Sporo jest humoru w filmie, głównie dzięki wybuchowej naturze Ovego, ale nie jest to na pewno czysta komedia, raczej komediodramat, a na końcu wyciskacz emocji. Dobre kino.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz