piątek, 13 listopada 2009

Beethoven - Symfonie

Wzięło mnie ostatnio na powrót - po niestety bardzo długim czasie - do tej wspaniałej muzyki. Zacząłem ponowny odsłuch od szóstej symfonii, jednak ten wstrętny brak czasu nie pozwolił mi dokończyć mój ambitny projekt... Na boks skałda się 5 kompaktów, czyli około 329  minut muzyki (pięć i pół godziny). Czy istnieje w naszej wartkiej współczesności taka luka czasowa, która pozwoliłaby odizolować się człowiekowi od wszystkiego na tak długi czas i skupić wyłącznie na muzyce? Wątpię. Następne symfonie będą musiały pozcekać na swoją kolej (tym bardziej, że już "odpaliłem" koncerty klawesynowe Bacha) i oby nie czekały na nią zbyt długo. 

Jedna rzecz, znamienna chyba dla naszych czasów, była przyczyną wyjęcia z półki boksu z wszystkimi symfoniami Beethovena. Otóż kupiłem niedawno moim Córeczkom film "Barbie i magia pegaza", w którym jako muzyczny podkład wykorzystano fragmenty Symfonii Pastoralnej; muzyka Beethovena uderza tu od pierwszych scen (tyle jestem jeszcze w stanie wytrzymać filmu z Barbie) i to wystarczyło, żeby odżyła we mnie potrzeba posłuchania tej przecudnej muzyki w wykonaniu Orchestre Révolutionnaire et Romantique pod dyrekcja Johna Eliota Gardinera.

PS. tak naprawdę, to nikt chyba jeszcze nie przesłuchał dziewięciu symfonii Beethovena pod rząd, prawdwa? ;)

czwartek, 12 listopada 2009

59. "Ziemia" (1930)












"Земля", reż. Aleksandr Dowżenko (ZSRR, 1930). W sadzie pośród jabłoni umiera dziadek Wasyla. Przed śmiercią obiecuje dać znać, jak jest na tamtym świecie. Wasyl i jego ojciec kłócą się nieustannie o kolektywizację, której Wasyl jest zwolennikiem. Do wsi przybywa pierwszy traktor, którym Wasyl w jeden dzień zaorał pole, czym przekonał ojca do zmiany. Jednak zawistny Koma podstępnie zabija Wasyla. Doprowadza to do utraty wiary u ojca, który organizuje pogrzeb bez popa. Przyroda zatacza cykl i matka Wasyla wydaje na świat dziecko. Tak wygląda w skrócie fabuła filmu Dowżenki. Nikogo nie musi to przekonywać, ale my - fani filmów, które kandydują do miana sztuki (jak łatwo zauważyć, inne filmy prawie wcale mnie nie interesują) - wiemy, że film to nie tylko sam temat i rozwój akcji. Film Dowżenki zaczyna sie od czterech ujęć ziemi, na której targane wiatrem kołysza się kłosy. Trzy pierwsze ujęcia to stopniowe zanikanie nieba na rzecz ziemi, by w czwartej widz mógł już oglądać jedynie ziemię. W ten sposób Dowżenko sprowadził widza na miejsce akcji. Następnie mamy pole pełne słoneczników, a potem sad z gałęziami drzew uginającymi się od ciężaru jabłek. W tej idyllicznej scenerii umiera dziedek, a nam wydaje się, że gdy umrze nie pójdzie do raju, tylko z chwilą śmierci opuści raj. Obietnica dziadka przekazania z zaświatów znaku to pierwszy sygnał rozprawy z wiarą; kolejnym etapem będzie satyryczny obrazek ojca przemawiającego do grobu dziadka i "odpowiedzi" dawane ojcu przez ukrytych urwisów. Kuliminacją tego wątku stanie się świecki pogrzeb Wasyla. Drugi wątak, kolektywizacja wsi, zaczyna się od sporu ojca z Wasylem. Następnie widzimy przybycie traktora do wioski. Film staje się w następnej sekwencji uogólnieniem mechanizacji; w świetnych awangardowych zdjęciach widzimy od orki, przez żniwa i młóckę po wypiekanie w piecach jak powstaje chleb. Fotografia wrecz oszałamiająca, wiele kątów ustawienia kamery, zmienne plany, ogniskowanie ostrości na centralnej postaci kadru z rozmiekczoną fotografią tła. Wszystko to zmontowane w dosyć dynamiczny sposób. Trzeci wątek filmu opowiada o ludzkiej namiętności, o zawiści, zdolności człowieka do zabójstwa z raczej wątpliwego powodu, więc traktuje o ludzkiej słabości, a także o przeogromnym bólu (co ciekawe rozpacz siostry Wasyla, to chyba jeden z pierwszych pokazanych na ekranie aktów kobiecych). Wątki spaltają się ze sobą, tworząc jednolitą całość, zamknietą klamrą obrazów natury, która jest nieodłączna i wszechobecna. "Ziemia" to film wspaniały, poetycki, nastrojowy, starannie i niebanalnie sfotografowany - jedno z ostatnich wielich dzieł niemego kina.

wtorek, 3 listopada 2009

58. "Gospoda w Tokyo" (1935)

"Tokyo no yado" (東京の宿), reż. Yasujiro Ozu (Japonia, 1935). Kihachi wraz ze swoimi dwoma małymi synkami Zenko i Kuniko wędruje wokół wielkich zakładów w poszukiwaniu pracy. Cierpią głód i zmęczenie; zarabiają grosze łapiąc bezdomne psy. W swoich beznadziejnych wędrówkach od fabryki do fabryki spotykają znajdującą się w podobnych warunkach młodą wdowę Otakę z córką Masako. Szczęście uśmiecha się do Kihachiego, kiedy spotyka znajomą z dawnych lat, Otakę. Otaka znajduje mu pracę i przyjmuje ojca z chłopcami pod swój dach. Odżywaja w niej również jakieś dawne wspomnienia, niejasne, lecz pozwalające na piastowanie nadziei zwiazanych ze swoim gościem. Kihachi jednak znów spotyka Otakę i zaczyna jej pomagać. Kiedy Masako zapada na dezynterię, a Otaka nie ma pieniędzy, by umieścić córkę w szpitalu, Kihachi postanawia pomóc, zaś jedyny sposób, w jaki może to zrobić, nie jest zgodny z prawem...
Ostatni niemy film mistrza Ozu. Niezwykle melancholijna muzyka i przejmująco smutna historia. Świetne są początkowe zdjęcia ludzi błąkających się posród rozległych industrialnych przestrzeni wypełnionych trawą, porzuconymi bębnemi po kablach, zagmatwanym żelastwem, poprzecinanych przewodami elektrycznego napięcia na licznych wysokich słupach i zarośniętymi szynami. Wszystko to sprawia wrażenie ogromnej pustki, dla której pożarcie kilku bazradnych osób pozbawionych własnego miejsca na ziemi to fraszka. Film Ozu posiada wyraźne przesłanie społeczne, realizm jego jest czasem przygniatający, ale jest w nim też widoczny humanizm wyraźnie podkreślony w kilu scenach. Takie skupienie się na losach człowieka, podczas gdy Japonia stawała się państwem militarnym, nie mogło się podobać. W okresie 1937-1947 Ozu nakręcił zaledwie 4 filmy ze swojej bogatej filmografii, na która skałda się blisko 60 tytułów. Na szczęście to "milczenie" reżysera zostało przerwane i Ozu powrócił w latach 50-tych do bardzo wysokiej formy.