niedziela, 28 marca 2021

171. "Avanti!" (1971)



No, no, co za niegrzeczny film naszego mistrza z Suchej Beskidzkiej Billy Wildera ("Pół żartem, pół serio")! Syn milionera leci do Neapolu, gdzie w wypadku samochodowym zginął tragicznie jego ojciec. Na miejscu okazuje się, że nie zginął sam i że towarzysząca mu osoba była płci odmiennej i że nie była to przebywająca w Baltimore niczego nieświadoma matka, i że różnica w wieku była, hmmm..., dosyć spora i... Nie będę wszystkiego zdradzać, ale to nie wszystko, bo film Wildera obfituje w wiele smaczków, aluzji, nawiązań nie tylko do sfery intymnej. Wszystko jest jednak zrobione z klasą, bez obecnego prostactwa. Można też zarzucić filmowi kilka konwencjonalnych momentów, ale jak na dwie i pół godziny, nie jest ich za dużo. Właściwie gdyby się tak zastanowić, to współczesne komedie romantyczne mogą dać sobie spokój w porównaniu z "Avanti!", a dokładnie z pomysłem na film, który jest dosyć osobliwy, nieco makabryczny (owszem, w filmie są też elementy czarnego humoru) i na pewno oryginalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz