niedziela, 28 marca 2021

180. "The Sin of Nora Moran" (1933)



Po śmierci rodziców w wypadku samochodowym mała Nora dorasta w katolickiej szkółce ojca Ryana. Gdy dorasta, postanawia sama zdecydować o swoim losie, w prasie znajduje anons pracy w cyrku, na który odpowiada. Zostaje asystentką pogromcy lwów Paulino, który boksuje się w klatce z dzikim zwierzem. Nora nie musi jednak mierzyć się z groźną bestią, (jak mówi jej Paulino: "Musisz tylko wyglądać jak teraz"), zmuszona jest natomiast do zmierzenia się z niebezpiecznym Paulino, zostając jego kochanką (sugestia przemocy seksualnej). Kiedy Pauloino zostaje zabity, Norę sąd skazuje na śmierć. Film toczy się na dwóch płaszczyznach, jedna to próba wyjaśnienia zagadki, będąca równocześnie próbą udarowania Nory przed krzesłem elektrycznym, druga do liczne retrospektywy, nawet retrospektywy w retrospektywach służące rozjaśnieniu przeszłości. To wszystko w zaledwie 63 minuty. Film jest znowu Pre-Code, więc Zita Johann grająca Norę może sobie przez pół filmu chodzić w bluzce, która mało co zasłania i możliwa była aluzja do gwałtu na Norze w pociągu, którym cyrk przemierzał kraj wszerz i wzdłuż. "Grzech Nory Moran" nie jest może arcydziełem, ale warto go obejrzeć, chociażby z powodu różnic w pojmowaniu kina wtedy i dziś. Przecież dziś kino nie stosuje już prawie wcale podwójnej ekspozycji! Nie ma ujęć pędzących kół samochodu i na ich tle zza kadru snutej historii, nie ma tych impresjonistycznych ujęć ulic miast, które niczego nie wnoszą do fabuły, ale budują klimat, a dziś są bezcennymi pamiątkami dawnych czasów.
Autorem plakatu do filmu był Peruwiańczyk Alberto Vargas, który w czasie II Wojny Światowej zasłynął jako twórca okładek do magazynu Esquire, przyczyniając się do powstania zjawiska pin-up. Plakat doskonale oddaje klimat epoki Pre-Code w filmach tworzonych wtedy w Hollywood.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz