czwartek, 30 czerwca 2016

Jacek Dehnel "Lala"

Zawsze kiedy sięgam po książkę opisująca stary, nieistniejący świat, drżą mi lekko ręce, a w sercu kiełkuje radość z faktu, że istnieją pisarze, którzy nie pozwalają przeszłości bezkarnie przemijać. Tak było w również w przypadku "Lali" Jacka Dehnela już po kilku przeczytanych stronach. Nie wiedząc nic o książce i autorze (staram się nie czytać o tym, za co się zabieram) czytałem z coraz większymi wypiekami na twarzy i z rosnącym zadowoleniem.
Powieść-wspomnienie Dehnela zbudowana jest na zasadzie opowieści o życiu tytułowej Lali (babka autora), która jest indagowana przez wnuka i zmuszana do przywoływania dawnych wydarzeń. Babka nie opowiada chronologicznie, wnuk stara się jej opowieści uporządkować, dwa światy obecny i miniony mieszają się ze sobą nieustannie, przechodząc jeden w drugi. Pierwszym moim wrażeniem była refleksja, że jest to książka o minionej epoce, jednak kiedy okresy czasu zaczęły się piętrzyć, postać babki zaczęła dominować całość; świat zewnętrzny kurczył się, postać babki rosła.
Zawsze w takich przypadkach jaki stanowi powieść Dehnela nie potrafię wyjść z podziwu, życie potrafi pisać oryginalne scenariusze z banalnych, powtarzających się i będących udziałem wszystkich ludzi zdarzeń. Jak bardzo potrafi być ciekawy życiorys osoby w podeszłym wieku, która przecież nie zdobyła Nobla, niczego nie odkryła, niczym nie zasłynęła - była, kochała, czuła, żyła, widziała, doświadczyła i tyle. Nic nadzwyczajnego, a jednak coś w prostym życiu bywa magnetyzującego na tyle, że można zatopić się bez reszty w opowieści i kiedy dobiega końca któraś z części snutej historii chce się od razu zadać pytanie: "A co było dalej?"
Dehnel oddał hołd swej antenatce, to nie ulega wątpliwości. Jest to wątek pierwszoplanowy. Pokazał też zmienność czasu, różne postawy wobec wydarzeń. Jego opowieść jest ciepła, pełna miłości, wyrozumiałości, dbałości o szczegóły. Autor stara się trzymać anegdotycznego tonu, stroni od patosu, walec historii miażdży wprawdzie, ale ludzie instynktownie ratują się dzięki skupianiu na małych życiowych wydarzeniach. Bohaterstwo babki w czasie II Wojny Światowej nie jest przedstawione jako czyn aspirujący do gloryfikacji, ale zwykły jako ludzki odruch, którego opis skupia się na czynnościach dalekich od bohaterstwa. Można się doszukać w tym fragmencie wpływu Hrabala, a raczej doszukać jego sposobu łączenia spraw wielkich z małymi ze skupieniem się na tych drugich. przez książkę przewija się sporo postaci, często autentycznych, wielu jednak anonimowych, którzy stanowią uzupełnienie, a raczej bez nich nie byłoby historii babki, gdyż żadne życie nie toczy się w próżni.
Barwna, ciekawa powieść-rzeka Dehnela opisuje również miejsca; miasta, miasteczka, wioski, dwór są bohaterami na równi z ludźmi. Kielce, Lisowo, Gdańsk, Kijów, Warszawa. I zawsze związana z nimi ciekawostka, anegdota, historia, błahe zdarzenie i owe kamienie milowe życia, śmierć. destrukcja, przemijanie, zniszczenie. Giną w płomieniach obrazy Witkacego i umierają ludzie. Dehnel opisał także rozmijanie się, krzyżowanie dróg, oddalanie się, wybory, które rzutują na przyszłość i są nieodwracalne. Jednych ludzi mija się w biegu, są z nami przez chwilę, kilka dni, innych spotyka się na i zostają na lata lub na całe życie. Dehnel uniknął nostalgicznego tonu i sentymentalizmu; opisał życie babki i zmieniający się wokół niej świat po męsku. Dopuszcza wprawdzie czasem do głosu liryzm lub melancholię, ale są one tak rzadkie, że nie rzutują na pogodną atmosferę książki. Widać można pisać o przeszłości powściągając niepotrzebne emocje. Skupiając się na faktach, Jacek Dehnel opisał historię swej babki z akcentem na zabawne zdarzenia, osobliwe wydarzenia i z całą pewnością pisząc swą książkę, skupił się jasnej stronę życia.



sobota, 25 czerwca 2016

Angelika Kuźniak "Stryjeńska. Diabli nadali"

Szczytna jest idea wydobywania z niepamięci zapomnianych artystów. O Stryjeńskiej - chociaż okresem międzywojennym trochę się interesuję - dowiedziałem się dopiero dzięki książce Angeliki Kuźniak. Połączenie ludowych motywów z nowoczesnymi nurtami w ówczesnym malarstwie nie było wcale takie rzadkie, jednak Stryjeńska była artystka totalną pod względem penetrowania motywów związanych ze wsią i górami. Akcent mocno postawiony na wszystko, co wiąże się z kulturą Słowian. Czysto polskie motywy. dzięki książce Kuźniak poznajemy życie osobiste artystki, jej sposób pracy, ciągłe zmagania się z brakiem pieniędzy, usiłowania rozpowszechniania swej twórczości, by w końcu obrazy sprzedawać za bezcen, spieniężać tematyczne teki rysunków, by po czasie je odkupować i tak bez końca.
Trzy wyróżniające się części książki opisują kolejno wielką miłość Stryjeńskiej do swojego męża (porażka życiowa), zmagania twórcze oraz poczucie winy wobec dzieci, których "poświęciła" dla malarstwa. Nie mogąc się z tym faktem nigdy pogodzić i zmierzając systematycznie do naprawiania błędów przeszłości, Stryjeńska stara się odtworzyć atmosferę życia rodzinnego, nie jest to jednak łatwe zadanie, ponieważ dzieci dorastają i zakładają własne rodziny, malarka zaś nie zawsze akceptuje partnerów życiowych swoich dużych już dzieci. Książka Kuźniak jest bogata w fakty. Autorka szczegółowo opisuje wiele wydarzeń, niestety nad niektórymi przechodząc od niechcenia. Nie dowiadujemy się z tej biografii, dlaczego Stryjeńska ciągle cierpiała na brak pieniędzy, chociaż w Międzywojniu była artystką docenianą.
Podstawowym źródłem, z którego czerpie Kuźniak, jest pamiętnik Stryjeńskiej. Dzięki niemu wiele wydarzeń można było opisać szczegółowo, chociaż należy pamiętać, że pamiętnik pisany był na pewno subiektywnie. Pamiętnik ów jednak odgrywa w biografii Kuźniak dosyć kontrowersyjna rolę. Do okresu poprzedzającego wybuch II Wojny Światowej w książce mamy więcej Kuźniak, potem nie ma jej prawie wcale, ponieważ lwia cześć biografii składa się głównie z fragmentów pamiętnika z nielicznymi wtrąceniami "autorki". Wygląda to tak, jak gdyby Kuźniak napisała połowę książki, a drugiej połowy pisać się jej już nie chciało, więc powpychała jak największą ilość fragmentów napisanych przez Stryjeńską i basta. Uważam, że pamiętniki te zasługują na osobną edycję, zaś tak poszatkowane i pozbawione warstwy graficznej, tylko drażnią. Drażnią, gdyż styl Stryjeńskiej jest osobliwy, ciekawy, barwny, humorystyczny, pełen celnych, dowcipnych uwag i zabawnych określeń. Język Kuźniak źle znosi porównanie z językiem Stryjeńskiej. książka napisana jest przede wszystkim w czasie teraźniejszym, lapidarnymi zdaniami często pozbawionymi czasowników, co przywodzi na myśl ekspresjonistyczne wiersze, z których ktoś wydarł metafory. Nie twierdzę wcale, że to jest zły język, jest ciekawy, zwięzły, szybki, skupiający się na tym,  co istotne, trzeba jednak do niego przywyknąć, oswoić się z nim, a potem leci już jak z płatka.
Książka Kuźniak pod względem przybliżenia przeszłości jest bezcenna, pisze bowiem o tym, co samo już nigdy w swoim imieniu nie przemówi. Poznajemy zapomnianą artystkę, reprodukcje jej dzieł, jej życie, bezkompromisowość, poznajemy po raz kolejny od nowej strony szalenie ciekawą epokę pomiędzy dwiema wielkimi wojnami i to jest cegiełka dołożona przez Angelikę Kuźniak do większej całości.

Czarne: "Stryjeńska. Diabli nadali"

niedziela, 19 czerwca 2016

132. "Lizbona" [1930]

"Lisboa", reż. José Leitão de Barros [Portugalia, 1930]
Dokumentalny film w stylu symfonii miejskich à la Walter Ruttmann ("Berlin - Symfonia wielkiego miasta", 1927) czy Dżiga Wiertow ("Człowiek z kamerą filmową", 1929), jednak zbudowany z szeregu fabularyzowanych epizodów rozgrywających się na ulicach Lizbony. Widoczny jest bardzo silny wpływ szkoły radzieckiej, szczególnie w pracy kamery i w dynamicznym montażu. Sporo w filmie tricków, reżyser szczególnie lubuje się w zwolnionej taśmie i w wielokrotnych ekspozycjach. Widzimy piękne miasto i różnorodność ludzi. Przekupnie, dziewczyny niosące kosze na głowach, marynarzy stojących na masztach w ekwilibrystycznych pozach, żołnierzy podczas ćwiczeń gimnastycznych, sportowców, ludzi na plaży, robotników w fabryce, ulicznych muzykantów, dzieci, uczniów, studentów, pasażerów tramwaju, policjanta na rogu ulicy flirtującego z służącą stojąca na balkonie, poborowych zmierzających ulicami miasta do jednostki, zakochanych wysyłających do siebie znaki. de Barros zdecydował się na umieszczenie w filmie epizodu kostiumowego. Turyści zwiedzają Torre de Belém, po czym akcja cofa się o 400 lat i raptem mury wieży zaludniają na ekranie wartownicy, rycerze, pazie w renesansowych strojach. szlachecka rodzina. Wiele z epizodów pełnych jest ciepłego humoru. Jedna z sekwencji nawiązuje do wczesnego filmu braci Lumière, ukazującego wyjście robotników z fabryki, jednak zastosowano zupełnie odmienny kąt ustawienia kamery, która rejestruje wydarzenie z ukosa i z wysokości trzeciego lub czwartego piętra. Wiele kadrów fotografowano pionowo w dół, niczym znane zdjęcia ze szkoły Bauhausu. Kamera ustawiona w wielu ciekawych i nietypowych miejscach jeszcze bardziej urozmaica ten już i tak dosyć nietypowy obraz stanowiący połączenie fabuły i filmu dokumentalnego. W kilku fragmentach de Barros skupia się na ruchu. Niczym Marey ze swoją fotograficzną strzelbą, de Barros skupia się na poszczególnych fazach ruchu z pomocą zdjęć w zwolnionym tempie. Sportowcy skaczą przez kozły, a widz nie traci żadnego z ich ruchów, szarżują ułani i kopyta koni powoli odrywają się od ziemi, po czym opadają na nie z powrotem; żaden szczegół nie może umknąć. Odnoszę wrażenie, ze "Lizbona" de Barrosa jest nie tylko peanem na cześć pięknego miasta, ale jest również pieśnią na cześć filmu.



















José Leitão de Barros


sobota, 18 czerwca 2016

Edmund Niziurski "Siódme wtajemniczenie"

"Siódme wtajemniczenie" to chyba najosobliwsza książka Niziurskiego. Któż b y spodziewał się po tym szlachetnym autorze książki... psychodelicznej? W końcu powieść powstałą w halucynogennym 1969 roku, jednak napisana została w Polsce, gdzie środki pobudzające wyobraźnię nie były w powszechnym użyciu; tym lepiej świadczy to o nieograniczonej wyobraźni autora. Polski "Ubik" rozgrywa się w małym górniczym miasteczku gdzieś na Górnym Śląsku. Do szkoły przybywa nowy chłopak, Gustaw Cykorz. Jest to jego któraś z kolei szkoła, ponieważ ojciec, będący inżynierem, stawia kominy w coraz to nowych miejscach, przez co Gustaw zmienia miejsce zamieszkania z każdym nowym miejscem budowy ojca. W szkole trwa walka dwóch grup. Matusi są rodowitymi Ślązakami, Blokerzy przyjezdnymi. Oddaje to sytuację panującą na Śląsku, gdzie za pracą osiedlała się ludność z całej Polski. Gustaw czuje się wyobcowany i jako nowy zaznaje różnych psot i złośliwości ze strony obu grup. Równocześnie trwa walka o duszę Gustawa.
Gustaw przeżywa wiele realnych, ale też i nierealnych przygód. Książka posiada cechy realizmu magicznego. Chłopiec lata z komandorem w kosmos, orbituje w próżni w koszuli nocnej (sic!), zamienia się w zająca, w mysz, płynie rzeką pełną krokodyli w Kongo. Przeżywając swe realne i oniryczne przygody wydobywa się powoli ze swej skóry dzieciństwa i nabierając doświadczenia, staje się pewny siebie i samoświadomy. Wyzwala się z potrzeby przynależności do jakiejkolwiek grupy, pragnąć należeć wyłącznie do samego siebie. Jest to ewidentnie pochwała indywidualizmu, a zważywszy na czasy i miejsce, w których powstałą książka, można tę postawę Gustawa uznać za wywrotową. Czytając już jako dorosły człowiek książki Niziurskiego, można doszukać się wielu takich zakamuflowanych aluzji.
Jak zawsze u Niziurskiego, książka pełna jest humoru słownego i sytuacyjnego. Matusy i Blokerzy na każdym kroku walczą ze sobą, ale szczytem walki jest rozgrywana łaźniach zakazana przez nauczycieli kołomyja elementarna, czyli wielka gonitwa wszystkich za wszystkimi w jednym wielkim kole, tak ze nie wiadomo kto ucieka, a kto goni. W książce znajduje się wiele takich świetnych konceptów Niziurskiego, na przykład "nagrywanie" uczniów, czyli uczenie ich matematyki za pomocą nagranych an taśmach lekcji. Bardzo zabawne jest - to też cecha książek Niziurskiego - organizacja grup dzieci w wieku szkolnym na wzór dorosłych. Grupy posiadają cechy paramilitarne, członkowie mają wojskowe stopnie, są arsenały, tajne kwatery, układy z wrogiem itd.
W książce nie występuje ani jedna dziewczyna, jedna jest tylko wspomniana na samym końcu. Kobiety są dwie: nauczycielka matematyki oraz pielęgniarka (Biała Niemiłosierna). To już kolejna pozbawiona niemal kobiet; w "niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa" nie ma żadnej. Dziewczyny nie nadają się widać do wojaczki, świat chłopców jest niezwykle hermetyczny, a to jeszcze nie ten wiek, w którym powstaje wzajemne zainteresowanie.
"Siódme wtajemniczenie" to wspaniała zabawa i gwarancja dobrze spędzonego czasu, książka inteligentna i zabawna. A dla wielu lektura jej będzie pewnie sentymentalnym powrotem do dawnych czasów, powrotem radosnym i miłym.


David Clayton i Todd K. Smith "Free - Heavy Load"

Historia zespołu Free była krótka, aczkolwiek burzliwa. Jest to opowieść o grupie młodych muzyków, którzy założyli zespół blues-rockowy i osiągnęli szczyt popularności. Książka opowiada również o ludziach, których sukces zniszczył, a przecież Free w swoim czasie zdetronizowali nawet samych Led Zeppelin, pobijając rekord ich rekord frekwencji na występach. Muzycy Free byli doskonali, szczególnie gitarzysta Paul Kossoff grał na swoim Gibsonie Les Paul jak nikt przed nim. Był mistrzem wibrato i grał z niezwykłym uczuciem. Czwórka muzyków czułą magię w tym co robili, to był ich świat, któremu poświęcili się bez reszty. Byli też dobrymi przyjaciółmi. Sukces piosenki "All Right Now", nie do końca reprezentatywnej dla muzyki Free, przeniósł zespół ze sfery koncertów w klubach przed wiernymi fanami w sferę występów w halach dla publiczności złożonej z ludzi, którzy poznali zespół dopiero dzięki przebojowi. Sukces wymagał kolejnych przebojów, tych jednak zespół nie potrafił napisać. Wartość Free polegała bowiem na szczerości wypowiedzi, ekspresji oraz wielkiemu uczuciu, które emanuje z muzyki grupy. "Free - Heavy Load" jest też opowieścią o zmaganiu się z uzależnieniem; Kossoff pobudzał nieustannie swój organizm środkami chemicznymi i przestawał być sobą.
Clayton i Smith materiał do książki gromadzili przez 20 lat, rozmawiali z wieloma ludźmi związanymi z Free, z muzykami, przeszperali tysiące stron gazet muzycznych i odwiedzili niejedną wytwórnię muzyczną, by zbadać zawartość jego archiwum. Powstała szczegółowa praca, w której oprócz faktów znaleźć można sporo wypowiedzi muzyków i artykułów z muzycznej prasy. Książka jest także bogata w bezlik fotografii. Niestety wszystkie są czarno-białe i wiele z nich ma niewielkie rozmiary. niezbyt fortunny jest także "ponadgabarytowy" rozmiar książki, przy niezwykle małym druku; nie wiem, czy nie lepiej byłoby zmniejszyć wielkość wydawnictwa, powiększyć czcionkę i niektóre fotografie, a tym samym zwiększyć jej objętość. Książka zawiera szczegółowy wykaz koncertów i sesji nagraniowych grupy oraz dokładną dyskografię.

wtorek, 14 czerwca 2016

Edmund Niziurski "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa"

Pełna humoru, często absurdalnego i surrealistycznego, powieść o charakterze detektywistycznym. Niziurski łączy świat dziecka ze światem przestępczym stolicy. Nierealność polega między innymi na tym, że dzieci są tu nad wyraz dorosłe, zaś przestępcy noszą ewidentne znamiona epoki minionej, czyli okresu Międzywojennego. Wyraża się to w charakterze przestępców, którzy kierują się na przykład kodeksem honorowym (sic!) oraz w imionach przywołujących miniona epokę (Chryzostom, Wieńczysław Nieszczególny, Ildefons oraz harcerz Teofil czy z drugiej strony detektyw Hippollit oraz harcerz Teodor). Harcerze zajmują się tropieniem przestępców, zamiast zbierać odznaki za sprawności, podobnie Hippollit Kwass, prywatny detektyw (zawód raczej nie do pomyślenia w PRL-u!), były przestępca, który przeszedł na drugą stronę. Wszystko to tworzy nierealny obraz rzeczywistości epoki towarzysza Gomółki, chociaż Niziurski przemyca i aluzje do ówczesnych trudności mieszkaniowych.
Książka dzieli się formalnie na dwie części. W pierwszej poznajemy tytułowego Marka Piegusa, bardzo pechowego trzynastolatka; kilka pierwszych rozdziałów zapoznaje czytelnika z niebywałym pechem chłopca. Kiedy Piegus znika, zaczyna się druga część książki, można rzecz główna, obejmująca 4/5 tekstu; od czysto humorystycznego wprowadzenia, Niziurski przechodzi do również humorystycznego śledztwa w sprawie zaginionego. Akcja jest wartka, dzieje się sporo, nie ma czasu na nudę, trzeba jednak znaleźć czas na oderwanie się od książki w celu otarcia łez i uspokojenie brzucha po salwach śmiechu. Humor to zawsze wielka wartość dodatnia książek Niziurskiego. Autor zresztą potrafi w zręczny sposób połączyć humor z wątkiem kryminalnym oraz wpleść jeszcze fragmenty o obyczajowym charakterze; powstaje książka intrygująca, od której trudno się jest oderwać (ale, jak wspomniałem wyżej, czasem trzeba...), książka skierowana przede wszystkim dla młodzieży, jednak czy tylko dla niej?

piątek, 3 czerwca 2016

Anna Janko "Dziewczyna z zapałkami"

Nie spodziewałem się, że to będzie taka dobra książka. Debiut Anny Janko to proza dojrzała, barwna, intelektualna nawet, często poetycka, nawet erudycyjna, a przy tym autorka potrafi snuć swą opowieść życiu i małżeństwie Hanki bez patosu, z nutką ironii, humoru. Potrafi połączyć opis świata sprawiającego wrażenie realnego z licznymi dygresjami i zagłębianiem się we własne myśli. Czasem książka przypomina "Notatnik" Kamieńskiej, która jest zresztą wspomniana w książce.
Janko pisze doskonałym językiem, stosuje śmiałe metafory i porównania; nie jest to język pospolity, chociaż we właściwym momencie trafi się i przekleństwo, nie jest to też język nadmuchany, choć podmiot liryczny jest poetą.
Na pewno "Dziewczyna z zapałkami" jest w pewnym sensie prozą kobiecą, w warstwie narracji, opowiadania o życiu i nieudanym związku, głównie dlatego, że w książce w pierwszej osobie opowieść snuje kobieta. Kiedy Janko zagłębiać zaczyna się w przyczyny, gdy analizuje i opisuje uczucia, przechodzi na poziom prozy psychologicznej, o której można rzec, że każdy, bez względu na płeć, może doświadczyć tych samych przeżyć i dojść do podobnych wniosków.  Tak wygląda proza uniwersalna; podobnie czytając Tokarczuk nie ma się wrażenia, że autorka kieruje swoją prozę dla kobiecej części czytelników. Teraz jest to dla mnie oczywiste, ale zanim sięgnąłem po "Dziewczynę z zapałkami" obawiałem się właśnie, że biorę do ręki literaturę kobiecą i ta uwagą chcę uchronić potencjalnych czytelników przed niewłaściwym zaszufladkowaniem książki Anny Janko.


Wydawnictwo Literackie: "Dziewczyna z zapałkami"



Siegfried Kracauer "Od Caligariego do Hitlera. Z psychologii filmu niemieckiego"

Książka ta jest w pewnym sensie skróconą historią kina niemieckiego do 1945 roku. Karcauer jednak analizuje poszczególne filmy pod względem ukrytych w nich podświadomych znaczeń, będących wyrazem świadomości Niemców w okresie przed dojściem Hitlera do władzy. Autor uważa, ze w opisywanych filmach odczytać można stan i mentalność zbiorową, która doprowadziła do zauroczenia nazizmem. Filmy są zatem zwierciadłem niemieckiej duszy, o której autor wyraża się ze sporym krytycyzmem. Podział książki jest chronologiczny, co umożliwia śledzenie zmian oraz rozwój, a raczej regres zachodzący w społeczeństwie. Ostatnie rozdziały poświęcone filmom III Rzeszy skupiają się na oddziaływaniu propagandy na masy. Interesująca i pouczająca lektura, nie tylko dla miłośników filmu.





słowo/ obraz terytoria: "Od Caligariego do Hitlera"

Anna Kamieńska "Notatnik 1965-1972"

Zapiski Anny Kamieńskiej to świadectwo głębokiej miłości do męża, który umarł w 1967 roku i którego poetka nigdy nie przestałą kochać. Nawet więcej, każdego dnia wspomina go, czuje jego obecność i widzi go we snach. "Notatki" przypominają w tych fragmentach "Treny" Kochanowskiego, są wypełnione bólem, tęsknotą, rozpaczą, rezygnacją. Po śmierci męża Kamieńska sięga po filozofów i teologów (Schopenhauer, Simone Weil, Merton), dzięki czemu (i pewnie też z pomocą jej przyjaciela, księdza Jana Twardowskiego) zaczyna odzyskiwać utraconą od lat wiarę w Boga. To drugi, pogodniejszy, nurt "Notatek". Jest to proza pisana ad hoc, bez korekty, w formie duchowego dziennika, autobiografii wewnętrznej. Kamieńska nie zwraca się prawie wcale ku światu zewnętrznemu, skupia się natomiast prawie całkowicie na swoim wnętrzu, na krzyczącej i rozpaczającej duszy, na zranionym bezpowrotnie sercu. Jest wiele rezygnacji w zapiskach, ale i wiele dociekliwości. To proza intelektualna, często filozoficzna, aforystyczna. Kamieńska wtrąca do notatek sporo ulubionych cytatów ze swoich lektur, opisuje sny, analizuje swoje stany wewnętrzne i zachodzące zmiany. "Notatki" to lustrzane odbicie cierpienia kamieńskiej oraz wielkie, niezwykłe świadectwo miłości do najbliższego człowieka. Niesamowita, niezwykłą książka, pozwalająca wejrzeć w niedostępne zazwyczaj najintymniejsze sfery serca, duszy i umysłu, opisane z ogromną szczerością, ale bez obnażania się poniżej pewnego - wysoko zawieszonego - poziomu.