niedziela, 27 czerwca 2021

Bernard Newman „Rowerem przez II RP”





       Bernard Newman przemierzył Polskę latem 1934 roku, a swoje wrażenia opublikował w formie książki rok później. Newmanowi niejedna osoba może pozazdrościć, wiedział on bowiem wiele miejsc i rzeczy, których dziś nikomu nie będzie już dane zobaczyć. Nie, żeby tych miejsc już nie było, ale nie ma ich już w takiej formie, w jakiej widział je Newman, i nie leżą w granicach naszego państwa. Są często legendarne jak Wilno i Lwów (który Newmana nie zachwycił), ich charakter jest dzisiaj odmieniony wskutek wojennych i powojennych zawieruch (nie ma już tych Żydowskich miasteczek, nie ma drewnianych wsi, nie ma bezkresnych przestrzeni, Prypeć leży daleko od nas i jest radioaktywny). Newman wciąż narzeka na piaszczyste drogi, których też już nie ma. Książka Newmana nie jest może do końca ścisłą, gdyż autor wykazuje sporo predylekcji do politycznych dywagacji (a tu nie zawsze wykazuje się intuicją oraz wiedzą, chociaż i tak należy podziwiać jego poziom wiedzy o Polsce; dziś bez trudu znaleźlibyśmy wiele osób o wiedzy mniejszej, a będącej przecież autochtonami, a nie cudzoziemcami) oraz do snucia legend i przypowieści (niektórych nowych dla każdego Polaka), ale ów brak precyzji i mitomania nie przysłaniają wielkiej sympatii, jaką Brytyjczyk darzy nasz kraj.
       Newman — skoro już użyłem słowa „sympatia” — jest człowiekiem sympatycznym i trudno winić go o niektóre pomyłki; całokształt jego wizerunku jest bardzo pozytywny. To człowiek ciekawy, wszędobylski, wytrwały, rozmowny, towarzyski więc otwarty. Trudno znaleźć w jego reportażu słowa potępienia czy krytyki. Tak, nie jest zwolennikiem nazistów, ale też nie krytykuje ich zbytnio, a w końcówce książki nawet daje zwieść się pozorom, kiedy stwierdza, że niemiecka agresywność w dyskusjach z 1933 roku w rok później ustąpiła większej woli do dyskusji, wykazując tym nieumiejętność przewidywania przyszłości (nie twierdzę, że Newman miał przewidzieć Holocaust, ale poważanie relacji wygnanych Żydów jednak budzi pewne wątpliwości).
       Niestrudzony cyklista Bernard Newman wędruje na swoim rowerze, który nazywa się George, przez Polskę międzywojenną sumiennie notując swoje spostrzeżenia i odczucia. Styl pisania Newmana jest bardzo dobrze opisany w przedmowie, jednak zadziwia w niej brak zwrócenia uwagi na sporą dawkę humoru w „Rowerem przez II RP”. Rower George jest w reportażu często personifikowany i lubi dyskutować ze swoim właścicielem. Newman także odznacza się sporą dawką humoru i dystansu. Wiele razy zaśmiałem się, czytając celne i dowcipne uwagi autora. Nie będę rozpisywać się, co Newmanowi przypadło do gustu, co go spotkało i co zobaczył. Warto przeczytać tę barwną opowieść o podróży przez kraj — jak podaje podtytuł — którego już nie ma i obejrzeć go oczami cudzoziemca, czyli skonfrontować z własnymi wyobrażeniami o przedwojennej Polsce.
       Na pewno Newman jest przyjacielem naszego kraju i pisze o nim w bardzo życzliwym tonie. O Piłsudskim pisze, że jest dyktatorem, ale nie tyranem. Atmosferę Krakowa porównuje do Winchester i Cambridge. Wilno go zachwyca, ale męczy zbyt duża liczba kościołów. Narzeka na brak w Polsce wybitnych poetów, ale nie ma pojęcia, że w czasie pobytu w Wilnie może minął się na ulicy z Czesławem Miłoszem. Pomstuje na czerwoną cegłę jako tworzywo architektury, ale podziwia kościół św. Anny w Wilnie, który jest zbudowany z tego budulca. Jasna Góra to miejsce, w którym ratuje od ścisku tłumu ciężarną kobietę. Śląsk to głównie powód dla rozważań nad wielokulturowością tego regionu i związanymi z tym zawiłościami politycznymi. W Tarach wspina się w deszczowy dzień na Zawrat, ale ze względu na warunki atmosferyczne nie widzi gór. Newman lubi też fabularyzować swoją relację z podróży. I tak barwnie opisuje swą przygodę na tratwie dryfującej przełomem Dunajca i ucieczkę przed żubrem w Puszczy Białowieskiej. Barwna jest także jego próba ratowania przedstawienia podrzędnej trupy cyrkowej.
       Oczytany Polak zna większość faktów z reportażu Anglika, tak dzielnie przemierzającego kolejne kilometry naszego kraju (faktów już dziś często historycznych), co nie zmniejsza przyjemności lektury tej ciekawej i intrygującej książki. Niejedna osoba chciałaby dzisiaj przeżyć przygodę, jaką bez wątpienia była podróż rowerem przez wertepy przedwojennej Polski. Książka Bernarda Newmana pozwala chociaż szczątkowo posmakować podróży rowerem poprzez ówczesna teraźniejszość, a obecnie już tylko przeszłość. Nie istnieje inny sposób podróżowania w czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz