niedziela, 3 marca 2024

Anna Dziewit-Meller "Darcie pierza" (620)

        Zbiór reportaży pisanych dla "Tygodnika Powszechnego" i "Polityki" w latach 2017-2022. Sporo feministycznych fragmentów, na szczęście bez agresji i bez wyższości, po prostu Dziewit-Meller wskazuje na dziedziny, gdzie rzeczywiście jest przewaga mężczyzn nad kobietami, a nie jak u femiradykałów, gdzie są najczęściej urojenia i tendencyjne jednostronne widzenie świata (jakoś nie protestują, że na emeryturę idą osiągając 60 lat, podczas gdy mężczyzna musi osiągnąć 65, nie krzyczą, że pod ziemią w kopalniach nie ma kobiet, nie wspominając już ile kobiet ma przewagę nad mężczyznami w korporacjach, bankach, sklepach spożywczych, firmach sprzątających itd.). Nieco o polityce i sytuacji na świecie. Trochę o tożsamości. O życiu poza miastem. O pandemii. Wszystko raczej z umiarem. Fajnie postawić na półce obok "Sprzedawcy arbuzów".

piątek, 1 marca 2024

Anna Dziewit-Meller "Disko" (619)

      W swoim debiucie Anna Dziewit Meller porusza problem pedofilii w szkole. Uwiedzenie 12 letniej dziewczynki przez nauczyciela tańca, a w tle wczesna lata 90-te. Negatywny bohater został przedstawiony z kilku perspektyw, poznajemy jego relacje z matką, stosunki z koleżanką w pracy, serwilizm wobec dyrektorki szkoły, wreszcie stosunek do nieletnich dziewczynek. Autorka starała się pokazać procesy myślowe, o ile takie w tym przypadku zachodzą razem z popędem, zachowanie, budowanie relacji z ofiarą, zarzucanie sideł. Wszystko to tworzy obraz obrzydliwego człowieka, który potrafi znaleźć się w każdej sytuacji i wykorzystać ją na swoją korzyść. Tło społeczno-polityczne także ciekawe (wizyta biskupa w szkole, jak kiedyś wizyty prominentów partyjnych).

Anna Dziewit-Meller "Góra Tajget" (618)

     Przejmująca i pomysłowo napisana książka Anna Dziewit Meller o eutanazji dzieci w czasie II Wojny Światowej. Autorka przedstawia to ludobójstwo z kilku perspektyw. Zbrodnia ta to był eksperyment, który otworzył drzwi do Holocaustu. Wyłapałem jeden błąd: żołnierze służący w Wehrmachcie z podpisana 4 volkslistą nie trafiali do komunistycznego obozu na Zgodzie w Świętochłowicach, jak stało się z jednym z bohaterem książki. Tam trafiali z pierwszą i drugą volkslistą, czyli członkowie NSDAP, Hitlerjugend, zadeklarowani Niemcy i zwolennicy Hitlera. Najwyższy czas już przestać mieszać zwykłych Ślązaków, którzy na oczy nie widzieli obozu na Zgodzie, z wyłapanymi przez służby bezpieczeństwa fanatykami hitlerowskimi, którzy do tego obozu trafili. Sam miałem kilku wujków służących w Wehrmachcie i żaden z nich nie trafił po wojnie do Samuela Morela. A jeden z nich, wujek Hatel, dożył niemal 100 lat.

sobota, 24 lutego 2024

Andriej Płatonow "Dół" (617)

      Nowe tłumaczenie "Wykopu", jak pisze Andrzej Stasiuk w przedmowie, z definitywnej rosyjskiej edycji, która uwzględnia dokonane zmiany. Tak czy inaczej nadal ta książka pozostaje przerażającą metaforą sowieckiej Rosji, w której za beznamiętnymi określeniami stoją przerażające rzeczy, jak budowa tratwy, którą ma się spławić w morze kułaków. Po pierwszej lekturze "Wykopu" miałem ważenie ważnej książki o powszechnie znanych sprawach. Po lekturze "Dołu" zacząłem te znane sprawy dzielić na małe fragmenty, z których wyłaniać zaczęła się groza czająca się za niby banalnymi zdarzeniami. Teraz mam ochotę czytać Płatonowa trzeci raz i analizować sens każdego zadnia. Z każdym zdaniem ukazuje się nowy horyzont, nowa groza, nowy przerażający szczegół. 

środa, 21 lutego 2024

Jewgienij Zamiatin "My" (616)

Antyutopia, dystopia, przestroga. Książka "My" zainspirowała Orwella do napisania "Roku 1984". W Rosji, chociaż napisana w 1920 roku, ukazała się dopiero w 1988. Na Zachodzie wydana w 1924 w języku angielskim. Bohater powieści Δ-503 żyje w idealnym Państwie Jedynym, które zorganizowało życie swoich obywateli w najdrobniejszych szczegółach. Panuje powszechna szczęśliwość. Nie ma imion i nazwisk, są numery. Istnienie takiego państwa, jak można się domyśleć, jest możliwe jedynie w oparciu na zaniku indywidualizmu oraz totalitarnej kontroli, przy równoczesnej propagandzie, że obywatele żyją w najlepszych warunkach. Książka Zamiatina jest chyba prekursorska w gatunku dystopii, w każdym razie nie znam żadnej wcześniejszej, no może coś u Wellsa by się znalazło? "My" to także rasowa powieść science-fiction. Znajdzie się tu dla każdego coś ciekawego. Wizja zmechanizowanego świata o dosyć wysokim poziomie rozwoju technicznego (Zamiatin był konstruktorem okrętów, stąd jego fascynacja stroną techniczną), obraz zniewolonego społeczeństwa, zredukowane do numerów jednostki, powszechne "szczęście" obywateli, odniesienia do realiów sowieckich, co kto chce. Polecam.

wtorek, 20 lutego 2024

Hans von Trotha "Ramię Pollaka"

       Papieski emisariusz usiłuje ratować Ludwiga Pollaka przed aresztowaniem przez SS. Pollak opowiada mu historie swego życia, nie wierząc, że może grozić cokolwiek sędziwemu znawcy kultury antycznej i renomowanemu marszandowi. Pierwotnie czytelnik odnosi wrażenie atmosfery strachu i zaciskającej się z każdą minuta pętli, jednak powieść przechodzi w wykład o historii sztuki, jakby odsuwając czasowo na bok czające się zagrożenie. Zajęcie przez hitlerowców Rzymu tonie pierwsze zagrożenie jakie spotkało w życiu Pollaka. Na pewno ciekawe spojrzenie na Holocaust i jednocześnie książka odsłaniająca dziś dawno już chyba zapomniane fakty z związane z historią sztuki.

Andriej Płatonow "Wykop"

             Absurd i groteska to jedne z moich ulubionych gatunków literackich, zaś czasy sowieckie do wybuchu II Wojny Światowej jakoś dziwnie mnie jednocześnie przerażają - co naturalne - i fascynują, a przecież jestem zagorzałym antykomunista. Jest jednak cos w życiu tamtych ludzi i w tamtych czasach frapującego, dziwnego, zajmującego, zdumiewającego. error to była jedna strona medalu, ale był równocześnie Jesienin, Majakowski, Eisenstein, Wiertow, Kuleszow, Bułhakow, Pasternak, Szostakowicz, Prokofiew... Był - zbliżając się do sedna - Zamiatin i był Płatonow. Obaj stworzyli książki, które na dwa różne sposoby godziły w system. "Wykop" Płatonowa to groteska ukazująca sowieckie realia w bardzo krzywym zwierciadle. Absurdy gonią się wzajemnie, groteska potęguje się, język służy temu na równi z sama fabułą, której nonsensowność sięga nawet pułapu fantastyki. Język Płatonowa podkreśla również mechanizacje społeczeństwa sowieckiego. Dla mnie palce lizać i... paznokcie obgryzać. 

poniedziałek, 5 lutego 2024

„Listy. Cwietajewa, Rilke, Pasternak”

        Dla każdego fana „Doktora Żywago” zbiór listów będzie zapewne stanowił uzupełnienie do tej wspaniałej książki Pasternaka. Gdyby jednak spojrzeć na tę publikację z całkiem innej strony, nie biorąc pod uwagę „Doktora Żywago”, otrzymujemy samą w sobie piękną, smutną i mądrą korespondencję trojga wielkich poetów. Korespondencja ta sama w sobie stanowi odrębną historię, a wyłaniające się z listów wzajemne relacje doskonale nadawałyby się jako materiał na zajmującą powieść. Powieść, a nie film, gdyż film raczej nie zdołałby oddać wielu psychologicznych aspektów, jak ten, że Pasternak napisał do Rilkego zaledwie jeden list i nigdy nie odpowiedział niemieckiemu poecie. Słowa to nie obrazy, a raczej obrazy wyobraźni, każdy czytelnik tworzy swoje własne. List Pasternaka do Rilkego stał się za to katalizatorem listów pomiędzy nim i Cwietajewą. Listy Cwietajewej są żywiołowe, zaborcze, czasem nawet histeryczne, by pod sam koniec przekroczyć granicę obyczajności, gdy słowa Cwietajewej zaczynają opisywać bezgraniczną miłość. Rilke jest zszokowany, wpierw hołdem oddanym mu przez Cwietajewą (od pierwszych jej listów czuć zapach kadzidła, to hymny na cześć największego poety, nieprzebierające w epitety pochwały), a potem wylewnością i brakiem skrępowania w używanych przez rosyjską poetkę słowach. Pasternak stoi nieco z boku, Cwietajewa opisuje mu swą korespondencję z Rilkem; przypatruje się korespondencji z Rilkem, którą sam zainicjował i z której sam siebie wykluczył. Jeśli jeszcze dodać to tego, że w okresie wymiany bujnych w emocje listów troje korespondentów nigdy nie spotkało się ze sobą, to chyba doleje wystarczająco oliwy do czytelniczego ognistego głodu poznania losów poetów zawartych w ich listach. „Listy” zaopatrzone są w komentarze i podzielono je na okresy. Wartościowy epilog kończy prezentacje listów, a po nim następuje „Alfabet” autorstwa Piotra Nowaka, który wyjaśnia kulisy korespondencji oraz dalsze losy jej autorów.

piątek, 2 lutego 2024

Clarice Lispector "Opowiadania wszystkie"

       Ufff... Wreszcie wymęczyłem ten opasły tom. Nie było wcale tak źle, miał sporo świetnych fragmentów, jednak składnia, styl, format strony sprawiały, że czytało mi się niezbyt komfortowo. Często jednak tematy mnie nie ciekawiły, bardziej niż o kurze wolałbym czytać o ludzkiej psychice. Często nie wiedziałem o czym czytam ("Brasilia"), łatwo gubiłem wątki, miałem nawet kłopoty z czytaniem poprawnym, często łapałem się, że czytam niedbale, mylę wyrazy. Nie była to łatwa lektura, oj nie była. Być może tom był zbyt opasły, a ja zamiast rozłożyć sobie lekturę na długi czas, chciałem ją połknąć w czasie najkrótszym. Zostałem więc skarany, ale i lektura skarała sama siebie, bo nie wzbudziła we mnie entuzjazmu, czemu daje tu wyraz.

Jaroslav Rudiš "Grandhotel"

        Ósma książka w tym roku. Wpierw kilka lat temu widziałem film, teraz przeczytałem książkę. To opowieść o przekraczaniu barier, szczególnie tych własnych. Historia młodego mężczyzny, który będąc outsiderem żyjącym w chmurach, zafascynowany jest zjawiskami pogodowymi, w które ucieka przed rzeczywistością. Historia o realizacji marzeń. Świetne są tu mnie lub bardziej rozbudowane poboczne wątki jak ten, którego bohaterem jest Franz. Tworzą one koloryt powieści — mimo że Rudiš kreśli, a nawet szkicuje je zazwyczaj w krótkich kilkustronicowych rozdziałach — pogłębiają jej tło o dzieciństwo, historię, nostalgię, aspekty społeczne i obyczajowe. Niezbyt obszerna powieść (233 strony) staje się dzięki temu gęsta i złożona. Dla miłośników subtelnego czeskiego humoru przefiltrowanego przez goryczkę codzienności „Grandhotel” będzie zapewne tak samo jak dla mnie udaną lekturą.

Peter Handke "Strach bramkarza przed jedenastką"

       Siódma książka w tym roku. Studium pogrążania się w otchłaniach bezsilności wynikającej z dokonanego nieodwracalnego czynu, atomizacja świata, rzeczywistości, własnego systemu postrzegania. Bohater uciekający od siebie. Dawno temu widziałem film Wima Wendersa nakręcony na podstawie tej książki, wtedy nawet nie wiedziałem, że to ekranizacja i nie miałem pojęcia o istnieniu Petera Handke. A fascynowałem się literatura austriacką, tyle że Brochem, Musilem i Canettim. Teraz czas nadrabiać braki.