Absurd i groteska to jedne z moich ulubionych gatunków literackich, zaś czasy sowieckie do wybuchu II Wojny Światowej jakoś dziwnie mnie jednocześnie przerażają - co naturalne - i fascynują, a przecież jestem zagorzałym antykomunista. Jest jednak cos w życiu tamtych ludzi i w tamtych czasach frapującego, dziwnego, zajmującego, zdumiewającego. error to była jedna strona medalu, ale był równocześnie Jesienin, Majakowski, Eisenstein, Wiertow, Kuleszow, Bułhakow, Pasternak, Szostakowicz, Prokofiew... Był - zbliżając się do sedna - Zamiatin i był Płatonow. Obaj stworzyli książki, które na dwa różne sposoby godziły w system. "Wykop" Płatonowa to groteska ukazująca sowieckie realia w bardzo krzywym zwierciadle. Absurdy gonią się wzajemnie, groteska potęguje się, język służy temu na równi z sama fabułą, której nonsensowność sięga nawet pułapu fantastyki. Język Płatonowa podkreśla również mechanizacje społeczeństwa sowieckiego. Dla mnie palce lizać i... paznokcie obgryzać.
wtorek, 20 lutego 2024
poniedziałek, 5 lutego 2024
„Listy. Cwietajewa, Rilke, Pasternak”
Dla każdego fana „Doktora Żywago” zbiór listów będzie zapewne stanowił uzupełnienie do tej wspaniałej książki Pasternaka. Gdyby jednak spojrzeć na tę publikację z całkiem innej strony, nie biorąc pod uwagę „Doktora Żywago”, otrzymujemy samą w sobie piękną, smutną i mądrą korespondencję trojga wielkich poetów. Korespondencja ta sama w sobie stanowi odrębną historię, a wyłaniające się z listów wzajemne relacje doskonale nadawałyby się jako materiał na zajmującą powieść. Powieść, a nie film, gdyż film raczej nie zdołałby oddać wielu psychologicznych aspektów, jak ten, że Pasternak napisał do Rilkego zaledwie jeden list i nigdy nie odpowiedział niemieckiemu poecie. Słowa to nie obrazy, a raczej obrazy wyobraźni, każdy czytelnik tworzy swoje własne. List Pasternaka do Rilkego stał się za to katalizatorem listów pomiędzy nim i Cwietajewą. Listy Cwietajewej są żywiołowe, zaborcze, czasem nawet histeryczne, by pod sam koniec przekroczyć granicę obyczajności, gdy słowa Cwietajewej zaczynają opisywać bezgraniczną miłość. Rilke jest zszokowany, wpierw hołdem oddanym mu przez Cwietajewą (od pierwszych jej listów czuć zapach kadzidła, to hymny na cześć największego poety, nieprzebierające w epitety pochwały), a potem wylewnością i brakiem skrępowania w używanych przez rosyjską poetkę słowach. Pasternak stoi nieco z boku, Cwietajewa opisuje mu swą korespondencję z Rilkem; przypatruje się korespondencji z Rilkem, którą sam zainicjował i z której sam siebie wykluczył. Jeśli jeszcze dodać to tego, że w okresie wymiany bujnych w emocje listów troje korespondentów nigdy nie spotkało się ze sobą, to chyba doleje wystarczająco oliwy do czytelniczego ognistego głodu poznania losów poetów zawartych w ich listach. „Listy” zaopatrzone są w komentarze i podzielono je na okresy. Wartościowy epilog kończy prezentacje listów, a po nim następuje „Alfabet” autorstwa Piotra Nowaka, który wyjaśnia kulisy korespondencji oraz dalsze losy jej autorów.
piątek, 2 lutego 2024
Clarice Lispector "Opowiadania wszystkie"
Ufff... Wreszcie wymęczyłem ten opasły tom. Nie było wcale tak źle, miał sporo świetnych fragmentów, jednak składnia, styl, format strony sprawiały, że czytało mi się niezbyt komfortowo. Często jednak tematy mnie nie ciekawiły, bardziej niż o kurze wolałbym czytać o ludzkiej psychice. Często nie wiedziałem o czym czytam ("Brasilia"), łatwo gubiłem wątki, miałem nawet kłopoty z czytaniem poprawnym, często łapałem się, że czytam niedbale, mylę wyrazy. Nie była to łatwa lektura, oj nie była. Być może tom był zbyt opasły, a ja zamiast rozłożyć sobie lekturę na długi czas, chciałem ją połknąć w czasie najkrótszym. Zostałem więc skarany, ale i lektura skarała sama siebie, bo nie wzbudziła we mnie entuzjazmu, czemu daje tu wyraz.
Jaroslav Rudiš "Grandhotel"
Ósma książka w tym roku. Wpierw kilka lat temu widziałem film, teraz przeczytałem książkę. To opowieść o przekraczaniu barier, szczególnie tych własnych. Historia młodego mężczyzny, który będąc outsiderem żyjącym w chmurach, zafascynowany jest zjawiskami pogodowymi, w które ucieka przed rzeczywistością. Historia o realizacji marzeń. Świetne są tu mnie lub bardziej rozbudowane poboczne wątki jak ten, którego bohaterem jest Franz. Tworzą one koloryt powieści — mimo że Rudiš kreśli, a nawet szkicuje je zazwyczaj w krótkich kilkustronicowych rozdziałach — pogłębiają jej tło o dzieciństwo, historię, nostalgię, aspekty społeczne i obyczajowe. Niezbyt obszerna powieść (233 strony) staje się dzięki temu gęsta i złożona. Dla miłośników subtelnego czeskiego humoru przefiltrowanego przez goryczkę codzienności „Grandhotel” będzie zapewne tak samo jak dla mnie udaną lekturą.
Peter Handke "Strach bramkarza przed jedenastką"
Siódma książka w tym roku. Studium pogrążania się w otchłaniach bezsilności wynikającej z dokonanego nieodwracalnego czynu, atomizacja świata, rzeczywistości, własnego systemu postrzegania. Bohater uciekający od siebie. Dawno temu widziałem film Wima Wendersa nakręcony na podstawie tej książki, wtedy nawet nie wiedziałem, że to ekranizacja i nie miałem pojęcia o istnieniu Petera Handke. A fascynowałem się literatura austriacką, tyle że Brochem, Musilem i Canettim. Teraz czas nadrabiać braki.
W.G. Sebald "Wyjechali"
Szósta tegoroczna książka. Lektura świetna, ale prawdę mówiąc zacząłem podczas niej odczuwać lekki przesyt Sebaldem. Być może za szybko chcę przeczytać wszystko autora "Austerlitza". Zostały na szczęście jeszcze tylko jego dwie książki do przeczytania. W "Wyjechali" znajdziemy cztery historie ludzi, którzy z różnych przyczyn opuścili swoje rodzinne kraje, jest siatka zdarzeń, wyborów i konieczności. Lektura oczywiście smakowita, patrząc obiektywnie, wspaniały styl, język, obserwacje, prowadzenie narracji. Fikcyjna proza Sebalda sprawia wrażenie twórczości autobiograficznej przeplatanej z historiami autentycznych ludzi. Nie napisze niczego odkrywczego, że trudno się uwolnić od faktu, że jest to przede wszystkim fikcja, a przynajmniej trudno oddzielić prawdę od zmyślenia. U Sebalda postaci autentyczne stają się krwistymi postaciami książkowymi, a narrator zawsze sugeruje, że jest nim sam autor, co podobno, jak mówił Sebald w wywiadach - nie ma miejsca. No cóż, czy czytelnik ma prawo wierzyć w fikcję i uznawać ją za prawdę?
Jaroslav Rudiš "Stacja Europa Centralna"
Piąta książka zakończona w tym roku. Gawęda, reportaż, wspomnienia na tematy kolejowe. Podróże pociągami, zapomniane stacje, menu wagonów restauracyjnych, krajobrazy z okien wagonów, architektura kolejowa, ślady historii, hołd dla pionierów kolejnictwa, pite podczas postojów piwo i espresso, a wszystko to napisane z miłością i pasja. Autor chciał zostać maszynistą kolejowym, ale uniemożliwił mu to słaby wzrok, został więc pisarzem.
Mariusz Surosz "Ach,, te Czeszki"
Portrety ciekawych i nietuzinkowych kobiet, a w tle każdej historii jakiś kontekst, wydarzenie historyczne, relacje międzynarodowe, polityka, religia, komunizm. Stylem Surosz przypomina chyba Szczygła, być może wzoruje się na nim. Wyszła książka interesująca, dająca do myślenia, szczególnie na temat zakrętów historii i jej wpływu na ludzkie losy.
Tove Ditlevsen "Trylogia kopenhaska"
Trzecia książka zaliczona w tym roku. Uwzględniając czasy jakich dotyczy jej treść oraz obyczaje wtedy panujące,zadziwiająca jest szczerość autorki opisującej swoje erotyczne przygody, usuwanie ciąż, problemy z uzależnieniem od leków, zmienianie mężów jak rękawiczki przed ukończeniem 25 roku życia. Odważne to jest, tym bardziej, że równocześnie także autobiograficzne. Szkoła Knuta Hamsuna z jego słynnego „Głodu”.
niedziela, 7 stycznia 2024
Seneka "Myśli"
Pierwsza książka przeczytana w tym roku. Piękne monolitowe teorie, których pełen budujących emocji człowiek nie jest w stanie na ogół realizować. Ale też i wiele fajnych trafnych obserwacji. „,Nulla vis maior pietate versa est”.
piątek, 1 grudnia 2023
Brian W. Aldiss „Non stop”
To jeden z tych powrotów do lektur z okresu nastoletniego, kiedy pojawił się miesięcznik „Fantastyka”, chłonęło się łapczywie książki z serii „z kosmonautą” Czytelnika, było się członkiem Śląskiego Klubu Fantastyki (ulica Mariacka nie kojarzyła się wtedy z Alfredem Szklarskim, który na tej ulicy mieszkał, i z panienkami lekkich obyczajów, których ta ulica była mekką, ale właśnie z ŚKF) i brało się udział w maratonach filmowych połączonych z giełdą książek SF organizowanych przez ten klub w kinie Światowid (pamiętam, że kupiłem tam „Ostatni brzeg”). Nie pamiętam już, która książkę Aldissa czytałem najpierw, „Non stop” czy „Cieplarnię”, ale obie były kiedyś sporym odkryciem. Jak większość rzeczy, hehe. W każdym razie chciałem tylko napisać, że z lektury z połowy lat 80-tych pamiętałem zadziwiająco wiele, a wszystko jakby wydobywało się z niepamięci w trakcie lektury jako swojskie fakty. Jak gdyby czekało na powrót do książki i w uśpieniu czekało na wybudzenie. A przed lekturą miałem wrażenie, że nic z książki Aldissa nie pamiętam (to samo zjawisko towarzyszy mi podczas ponownej lektury książek braci Strugackich). Nie napisałem więc niczego o książce, tylko o tym, co ukrywa się w pamięci. Przepraszam. Polecanie książek bywa w niezliczonych przypadkach chybione (nie każdy gustuje w SF), ale pisanie o własnych wrażeniach jest w 100% trafne. No to polecam książkę Aldissa, ale każdy czyta na własne ryzyko, czytając z otwartym umysłem, każdy znajdzie w niej temat do przemyśleń i coś dla siebie: akcję, tajemnicę, filozofię, wizje przyszłości bądź metaforę naszych czasów, tych niezbyt odległych w czasie, a może nawet dzisiejszych...