piątek, 3 stycznia 2025
Pavol Rankov „Legenda o języku” (633)
To miała być moja ostatnia lektura w ubiegłym roku. Na pewno byłaby to lektura zajmująca czołowe miejsce najlepszych przeczytanych w ostatnich dwunastu miesiącach książek. Niestety nie zdążyłem skończyć czytać przed Sylwestrem, stało się to dopiero dzisiaj, więc „Legendą o języku” zaczynam nowy czytelniczy rok. Akcja przywołuje początek lat 70-tych z perspektywy świeżo upieczonych studentów historii. Świeże rany Praskiej Wiosny 1968 i wykładowca starający się przedstawić okres średniowiecza z perspektywy marksizmu-leninizmu. Kontrast młodości i rzeczywistości w okowach budującego się bez końca socjalizmu. Świetnie oddana atmosfera zarówno codziennej szarości komunistycznej egzystencji, jak i młodości, która rządzi się swoimi prawami, często wbrew realiom, co może doprowadzić do konfliktu. Rodzice żyją jakby w innym świecie, gdzie państwo bezkompromisowo upomina się o serwituty, studenci jeszcze spotykają się na piwie, chodzą na koncerty, do kina, analizują doświadczenia i wymieniają się nimi, lecz z wolna ateistyczne państwo sięga po ich dusze, zniewalając też krok po kroku ich umysły. Na tym polegają diabelskie sztuczki wykładowcy manipulującego na wykładach przyszłością swego kraju, a raczej przedstawiając ja z perspektywy komunistycznej doktryny. Drugi wątek powieści ukazuje tamten czas ze współczesnej perspektywy. Jednym z elementów tworzących tło historyczne są wzmianki na temat muzyki. I tu autor wymienia zespoły najbardziej wartościowe i ambitne z okresu wczesnych lat 70-tych w Czechosłowacji (i nie tylko). Zatem trzeba te wartościowe wymienić, być może kogoś to zainspiruje, dzięki temu pozna nowe muzyczne rejony. Autor wspomina więc o Collegium Musicum, rewelacyjnej słowackiej kapeli progresywnej, o wschodnioniemieckim Phudys, o jazzrockowych zespołach Flamenco (wspaniała płyta „Kuře v hodinkách”) i Modrý Efekt, dalej progresywne kapele Dežo Ursiny & Provizorium oraz Michał Prokop & Famous Five (płyta „Město ER” zawierająca tytułową 19-minutową suitę). Wspomniana jest także płyta „Fireball” Deep Purple oraz piosenka „Dear Mr. Fantasy” zespołu Traffic. Jedni twierdzą, że książka posiada zaskakujące zakończenie, inni, że tak musiało się skończyć. Prawda leży gdzieś pomiędzy, ponieważ koniec historii wcale taki nie musiał być, ale z wielką dozą prawdopodobieństwa opisany koniec był bardzo możliwy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz