niedziela, 24 maja 2020

163. "Dziewczęta w mundurkach" (1931)

Tuż obok koszar, z których dobierają dźwięki marszowej muzyki, znajduje się pensja dla dziewcząt, która niewiele różni się od koszar. Prowadzi ją surowa, despotyczna kobieta, wszystkie dziewczęta podlegają srogim rygorom i ostrym zasadom, których złamanie grozi nieprzyjemnymi konsekwencjami. Dziewczętami są jednak nastolatki, którym nie w głowie dawać ustawić się bez szemrania w szeregu. Do pensji trafia wrażliwa Manuela. Pomiędzy nią, a nauczycielka panną von Bernburg rodzi się emocja, cos zaczyna iskrzyć. Nie, nic jawnego, tylko sugestia, ale czyż sugestia nie potrafi być silniejsza od dosłowności? W każdym razie ich zakazana elektryczność stanowi groźbę wysadzenia systemu od wewnątrz, jest jawną (chociaż skryta) niesubordynacja wobec koszarowych rygorów pensjonatu. Film powstał pod koniec Republiki Weimarskiej i kto wie, czy piętnowanie żołnierskiego drylu nie jest po prostu zapowiedzią nadchodzących czasów. Bez wątpienia film opowiada o ludziach uwięzionych w szponach drastycznych zasad i powinności, a że są to 14-letnie małe kobietki, tym bardziej jest to sytuacja szokująca. W latach 50-tych powstał remake z Romy Schneider, ale wówczas film pozbawiony był już kontekstu politycznego. Warto obejrzeć oryginał, ponieważ jest to bardzo dobry film, opowiadający o izolacji, kontroli i przymusie. Kiedy Manuela przybywa do pensji, odebrano jej cywilne ubranie i zastąpiono mundurkiem. Przy rozpakowaniu zarekwirowano książki, które były zabronione podobnie jak pieniądze. Wszystkie musiały być ubrane tak samo. Dziewczęta nie dojadały, ale nie mogły poskarżyć się rodzinie, ponieważ ich korespondencja była cenzurowana. Czy to Wam czegoś nie przypomina? Właśnie, właśnie tak, to totalitaryzm. Tak w każdym razie dziś można odczytywać ten film, może nie aż tak dosłownie, ale jednak ze wskazaniem na tych, którzy byli wrogami wolności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz