sobota, 16 grudnia 2017

Wojciech Tochman "Dzisiaj narysujemy śmierć"





      Czasem pustka w głowie nie jest oznaką stanu faktycznego. Może na przykład świadczyć o nieumiejętności zebrania myśli po jakimś traumatycznym przeżyciu. Kiedy wydarzy się coś, z czym nie potarfimy sobie poradzić, na co nie mamy wpływu, co nami wstrząsnęło, co zburzyło dotychczasowy porządek naszych wyobrażeń o świecie, wówczas możemy mieć trudności z zebraniem myśli. Po przeczytaniu książki Tochmana odczułem tego rodzaju pustkę. Przez długi czas zdawało się, że staram się wyprzeć to, co przed chwilą czytając przyjmowałem w siebie, ponieważ nie potrafiłem tego udźwignąć. Jest to zbyt wielki cięzar.
      Autor pojechał do Rwandy kilkanaście lat po ludobójstwie, które w 1994 roku wstrząsnęło światem. Nie pojechał tam rozgrzebywać ran, chociaż rozmowy, które prowadzi, wypełnione są bólem, Wspomnienie tragicznych wydarzeń wciąż żyje w świadkach, zarówno w ocalałych jak i oprawcach. Nie są od tego wolne następne pokolenia. Tochman rozmawia z wieloma osobami; na jego prośbę snują one wspomnienia tamtych wydarzeń. Rozmowy nie należą do łatwych. Świadkowie nie zawsze chcą o wszystkim mówić, nie chcą pamiętać, chociaż nie mogą zapomnieć. Poprzez ich słowa płynie rzeka bólu, niesprawiedliwośći, cierpienia, nieszcześcia, strachu, mroku, śmierci.
      W swojej książce Wojciech Tochman bez trudu osiąga nieprzyjemny dla czytelnika poziom dyskomfortu na podobieństwo tekstów Swietłany Aliksiejewicz. Tematem ksiażki jest pozornie krajobraz po bitwie, portret Rwandy kilkanaście lat po tragicznych wydarzeniach. Pozornie, gdyż narracja reportażu nieustannie powraca do kwietnia 1994 roku, stając sie także opowieścią o samym ludobójstwie. Przeszłość i przyszłość nigdy nie bywają od siebie rozdzielone, ale w tym przypadku jak rzadko kiedy są ze soba nierozerwalne.
      Tochman przybliża czytelnikowi przyczyny wydarzeń, tło społeczne i ekonomiczne. Czytelnik może zapoznać sie z pobieżnym, lecz konkretnym, rysem historycznym, który pomaga zrozumieć przyczyny rzezi Tutsi. Najbardziej przejmują jednak zwierzenia ocalałych z ludobójstwa, którzy opowiadają o swoich losach i doświadczeniach. O tym, w jaki sposób ocaleli i jak z bliska oglądali przemoc i śmierć. Przeraża brak sprawiedliwosci, gdyż dzisiaj kaci mieszkają spokojnie obok ocalałych. Wielu z nich ma się dobrze, gdyż nikt ich po latach nie oskarżył. Czasem trudno zapamiętać będąc jako swiadek jeszcze małym dzieckiem kogoś z grupy kilkudziesięciu mężczyzn obcinającym rodzicom głowy, gwałcących zbiorowo matki i siostry. Straszna jest myśl o obojętności świata w 1994 roku, bo przeciez nikt nie pośpieszył na pomoc, Amerykanie nie wysłali swoich wojsk, a obecne z Rwandzie siły ONZ nie interweniowały.
      Z pomoca wyszukiwarki internetowej sprawdziłem trafność wyszukiwania tytułu książki Tochmana. Najlepiej pozycjonowane są oferty handlowe ksiągarń internetowych, a w nich uderza wszędzie niemal ten sam powielony metodą kopiuj-wklej opis "Dzisiaj narysujemy śmierć". Odbiegające od schematu opisy niestety są na nim oparte i zdają się być wariantem tego najczęściej powielanego ze strony wydawcy. Tekst "Opowieść o tym, jakie konsekwencje niesie ludobójstwo nie tylko dla sprawców i ofiar, ale przede wszystkim dla nas - świadków" brzmi jak ponury refren, jak gdyby zabrakło refleksji. Nie będę go powielać. Moim zdaniem każdy musi indywidualnie zmierzyc się z tym trudnym tematem. Trzeba przemóc pustkę w głowie i w sercu, przezwycieżyć niemoc, dobyć głosu, własnego i analitycznego. Tak, pozostaniemy bezradni i przytłoczeni ciężarem tamtych wydarzeń, niczego nie zmienimy, nie naprawiy, nikogo nie przywrócimy do życia, ale nie możemy pozostać obojętni.

Wielkie podziekowania należą się autorce bloga Bookiecik za inspirację!

2 komentarze:

  1. Nie znałam książki, ale z chęcią ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, ale przygotuj się na mocny tekst.
      Pozdrawiam z sąsiedniego miasta. :)

      Usuń