wtorek, 22 września 2009

14. "Miłość we troje" (1927)

"Miłość we troje" (Tretya meshchanskaya), reż. Abram Room, ZSRR 1927. Kolia żyje sobie spokojnie z Marią w suterenie na ul. Mieszczańskiej 3 (stąd oryginalny tytuł; angielski brzmi "Bed and Sofa"); jest pogodnym, wesołym inzynierem, który własnie renowuje teatr Bolszoj w Moskwie (świetne ujęcia z dachu!), a Maria zajmuje się ich małym gospodarstwem i leniwym kocurem. Pewnego dnia Kolia spotyka przybyłego do Moskwy kolegę z wojska, Wołodię (film zaczyna się wysmienicie zsynchronizowanymi scenami pobudki w domu Marii i Kolii oraz podrózy pociagiem do Moskwy Wołodii). Kolia proponuje Wołodii nocleg u siebie, jednak nastepnego dnia otrzymuje delegację i zmuszony jest zostawić go na kilka dni w domu ze swoja żoną. Kolia ufa Wołodii, ten jednak nadużywa zaufania swego kolegi i uwodzi mu żonę. Powstaje osobliwy trójkąt... Film Rooma jest niesamowity. Nie ma w nim cienia propagandy sowieckiej. Reżyser skupia się całkowice na powikłanej sytuacji osobistej bohaterów, umiejetnie zmienia układy i zmienia role, prowadząc widza aż do finału, który chyba jednak zaskakuje.

13. "Ekstaza" (1933)

"Ekstaza", reż. Gustav Machatý (Czechosłowacja/Austria, 1933). To drugi znaczący film tego czaskiego reżysera, który miał już za sobą współpracę z Griffithem i von Stroheimem. "Ekstase" jest już filmem dźwiękowym, ale wyraźnie widać, że reżyser lepiej czuł się w gatunku kina niemego, ponieważ bohaterowie mówią w filmie dopiero gdy naprawde muszą coś powiedzieć. Dialogi sa oszczedne, ale to bardzo pozytywnie wpłynęło na forme filmu. Znów mamy długie ujęcia przyrody, nieby nieważnych zjawisk. Film zaczyna się od ponad 10-ciominutowej sekwencji nocy poślubnej. Mąż nie staje na wyskości zadania. Następnie mamy ujęcie dancingu w jakimś kurorcie wypoczynkowym, które jest właściwie teledyskiem, ilustracją do piosenki... Następnie pokazana jest migawkowo wizyta u adwokata w sprawie rozwodu i rozgoryczoona żona wraca do ojca na wieś. Historia prosta, banalna, wzięta z codzienności, a jednak pokazana po mistrzowsku. Środek film to nowatorska scena kąpieli Hedy Lamarr, jedna z pierwszych odważnych nagich scen w historii kina, ale to jeszcze nie wszystko, ponieważ koń Hedy się płoszy i biedna kobieta goni go polami, wzgórzami, stokami w stroju Ewy. Nie ma w tym nic wulgarnego czy trywialnego. ratuje ją z opresji robotnik zatrudniony przy budowie mostu. Oboje leżą na wzgórzu, posród kwiatów i traw - czysta poezja. Taki właśnie jest Machatý - pokazuje brutalny realizm życia, mieszając go z metaforami i z poezją. Nie ma wątpliwości, że jest to film artystyczny.

12. "Erotikon" (1929)

"Erotikon", reż. Gustav Machatý (Czechosłowacja, 1929). Jest to podobno jeden z pierwszych czeskich filmów, który zyskał międzynarodowy rozgłos. Wyraźnie widać, że reżyser inspirował się niemieckim kammerspielfilm, a na pewno "Portierem z hotelu Atlantic" Murnaua. "Erotikon" jest dla mnie w warstwie wizualnej majstersztykiem. Kamera tworzy niesamowity nastrój, lubuje się w pokazywaniu szczegółów, na przykład kropli wody spływającej po szybie w bardzo dużym zblizeniu, albo mosiężnej pałeczki uderzającej o dzwonek telefonu. To wszystko nadaje w sumie porstej historii dziwewczyny, która zapłonęła uczuciem do niewłasciwego mężczyzny, innego wymiaru. Powstał dramat z wieloma symbolicznymi czy też metaforycznymi wstawkami wizualnymi - kameralny, piękny, smutny, dramatyczny i oczywiście nieco naiwny dla patrzących na filmy przez pryzmat współczesności, jednak absolutnie nie rażący, drażniący czy irytujący. Film Machatý'ego posiada dwa fantastyczne fragmenty. Pierwszym z nich jest erotyczna scena podzielona na dwa fragmenty: niespokojne i pełne nepięcia oczekiwanie dziewczyny w łóżku na rozwój wypadków i następujące potem zbliżenie. Oba pokazane niezwykle sensualistycznie i na pewno jak na tamte lata bardzo śmiałe. Drugim jest gra w szachy - moment dramatyczny, pełę napięcia - ale to trzeba obejrzeć, bo nie ma potrzeby zdradzać rozwój wypadków, a do przedstawienia wiedza, co się zdarzyło, jest niezbedna (film można zobaczyć bez problemu na youtube). Mnie film Gustava Machatý'ego zachwycił, oszołomił i zdumiał. bardzo, bardzo dobre kino.

11. "Hilde Warren und der Tod" (1917)

"Hilde Warren i śmierć" (Hilde Warren und der Tod), reż. Joe May, Niemcy 1917. Film według scenariusza Fritza Langa i z jego epizodycznym udziałem (ale konia z rzędem dla tego, kto mi go wskaże). O rękę Hilde Warren, wziętą aktorkę (gra ja Mia May, żona reżysera), ubiega się właściciel teatru Hans von Wengraf, ta jednak oddaje ją przestępcy Hectorowi. Hektor wkrótce po napadzie na bank zostaje ujęty, ale Hilde jest w ciąży. Nieustępliwie odrzuca jednak zaloty Hansa. Hilde nawiedza przeraźliwie wychudzona Śmierć (gra ja Georg John, a nie Fritz Lang, jak twierdzi filmweb), kusząc aktorkę, by z nią poszła. Syn Hildy rośnie i wkrótce wkracza na przestępczą drogę jak jego ojciec. Hilda zabija swego syna i w więziennej celli przyjmuje kolejną propozycję Śmierci. No cóż, nawet ja, fan niemego kina i miłośnik twórczości Langa (a i "Asfalt" Maya cenię wysoko) nie moge napisać zbyt wiele dobrego o tym filmie. Temat niby dobry i myślę, że Lang, gdyby wziął go na warsztat 5 lat później, wycisnąłby z niego znacznie więcej. A tak mamy statyczny i spokojnie snujący się obraz, w którym nawet aresztowanie Hectora i zabójstwo syna niczym się nie wyróżnia. Jedynie widmo Śmierci jest niesamowita.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Francja - Polska 4:0 (22.I.1939)

Bezcenny materiał, na który składają się fragmenty meczu rozegranego przez reprezentację Polski z Francuzami w Paryżu.

1:0 Veinante (16)

2:0 Heisserer (30)

3:0 Veinante (57)

4:0 Zatelli (72)

Sędziował: Alberta Jordan (Szwajcaria). Widzów: 35 000

POLSKA: Adolf Krzyk - Władysław Szczepaniak, Edmund Twórz, Wilhelm Góra, Edward Nyc, Edward Dytko, Leonard Piątek, Michał Matyas, Jerzy Wostal, Ernest Wilimowski, Gerard Wodarz.

W 30-tej sekundzie wydać, jak na bramkę szarżuje najlepszy polski piłkarz Dwudziestolecia, Ernest Wilimowski, przez długie lata jedyny piłkarz, który strzelił Brazylijczykom w jednym meczu 4 bramki, który w meczu z Union Touring Łódź (12:1) strzelił 10 bramek, oraz który w ogóle zdobył więcej bramek niż rozegrał spotkań (dla Ruchu Wielkie Hajduki strzelił 112 bramek w 86 meczach, zaś w reprezentacjach Polski i Niemiec zdobył 34 bramki w 30 występach).

Ludomir Sleńdziński "Portret pani z nutami (Bronisława Rymkiewiczówna)" (1937)

W Białymstoku znajduje się Galeria im Slendzińskich. należy ją koniecznie odwiedzić. Namiary są tu.

Ponadto w Muzeum Śląskim w Katowicach, obok wielu interesujących obrazów, można obejżeć jego wspaniałą "Gazeciarkę" z 1929 roku. 

Z ciekawostek: Sleńdziński był w Wilnie nauczycielem rysunku Czesława Miłosza.

Lubię modernistyczną wyrazistość obrazów Sleńdzińskiego, jaskrawość, piękno...

Aleksander Jędrzejewski "Paryż (Łuk Triumfalny w Paryżu – Etoile)" (1932)

Mojżesz Kisling "Kwiaciarka" (1921)

sobota, 15 sierpnia 2009

Nowinki

Zabieram się teraz, żeby być na bieżąco, za "Nowiny i nowinki filmowe". Bardzo jestem ciekaw, co w tej dziedzinie wydarzyło się nowego... ;)

czwartek, 13 sierpnia 2009

10. "Upadek domu Usherów" (1928)


"La chute de la maison Usher", reż. Jean Epstein (Francja 1928). Mamy tu współpracę dwóch wielkich mistrzów kina, Epsteina i Luisa Buñuela. Powstało dzieło wielkie - nie boję się tego określenia. Powiem więcej: powstało arcydzieło... No bo co innego mogło powstać w wyniku współpracy jednego z największych impresjonistów i poetów kina z jednym z największych surrealistów?
Fabularnie film oparty jest na opowiadaniu grozy Edgara Allana Poe. Do ponurej rezydencji Rodericka Ushera przybywa jego przyjaciel, Allan. Ogromny gmach za mieszkuja jedynie cztery osoby: sługa, lekarz, Usher oraz jego żona. Usher opetany jest obsesją namalowania portretu żony, jednak z każdym pociągnięciem pędzla postać na płótnie staje się coraz bardziej żywa, podczas gdy Madeleine traci siły. Potrzeba malowania jestsilniejsza od Rodericka; posuwa się on nawet do nietaktu i wysyła Allana na spacer, aby tylko móc dalej trzymać pędzel w ręce. Jest to decydujący moment - ostatnie pociągniecia pędzlem sprawiają, że Madeleine upada na posadzkę. Choroba Madeleine jest niezrozumiała dla jej lekarza, który musi bezradnie przyglądać sie, jak pacjentka zostaje przez nią pokonana. Ostatnia droga Madelaine to przygnębiająca podróż w trumnie niesionej na uginajacych się pod ciężarem ramionach mieszkańców posiadłości do grobowca na wyspie.
"Upadek domu Usherów" jest formalnie zawieszony pomiędzy poematem, filmem grozy i obrazem awangardowym.  Mam tu wiele fantastycznych ujęć, dziś stosowanych nagminnie, ale pod koneic lat 20-tych będących dosyć świeżymi. Należą do nich wielkie powiewające story w ogromnych pomieszczeniach, kołyszące się w przeciągu drzwi, obrazy ponurej przyrody (nagie konary drzew, sowa na gałęzi), zbliżające się do północy wskazówki zegara, kołysanie się wahadła i wreszcie fantastyczne jak na owe czasy ujęcie kamery tuż przy podłodze dynamicznie zmierzającej ku drzwiom i rejestrującej rozwiewane przez szalejący wiatr suche liście. Kamera pracuje zresztą mistrzowsko. W scenie przybijania gwoździ do trumny na długo przed przed "Obywatelem Kane" kamera obserwuje to od dołu. W ten sam sposób pokazywane są pnie i korony drzew. Natomiast w scenach kuliminacyjnych  zastosowane są chwyty awangardowe, z podwójną ekspozycją na czele. Film Epsteina jest też dla mnie najwcześniejszym filmem, w którym zastosowano zdjęcia spowolnienione. Na uwagę zasługuje także montaż. Dzisiaj na pewno każdy z nas nie będzie miał wątpliwości, że zamek Usharów pokazywany w ogólnym planie jest makietą. Jednak czy to ma jakiś wpływ na całokształt filmu? Nie, absolutnie i zdecydowanie nie. Ponieważ nie w tej makiecie tkwi istota arcydzieła Epsteina, ale w zawartej w nim poezji.

wtorek, 11 sierpnia 2009

9. "Struktura kryształu" (1968)


Debiut Krzysztofa Zanussiego. Do mieszkającego na zapuszczonej wsi Jana przyjeżdża w odwiedziny jego kolega Andrzej. Obaj są uzdolnionymi fizykami, jednak każdy z nich podążył odmienną drogą: Jan zajmuje się obserwacjami meteorologicznymi, podczas gdy Andrzej robi karierę publicysty i naukowca. Andrzej - jak się okazuje - nie przybył do Jana bez powodu... Wyśmienite kino psychologiczne! Nie dla każdego, rzecz jasna. Film jest zimny jak zimowa sceneria, w której się rozgrywa. Zanussi użył metody mozaiki; akcji własciwie nie ma, są za to wybornie skonstruowane epizody, każdy odrębny, a jednak wszystkie składające się na klarowny obraz dwóch życiowych postaw głównych bohaterów. Dbałość o szczegóły oraz ich rolę w filmie jest porażająca. W szkole nauczycielka (żona Jana) prezentuje model demonstrujący powstawanie fal i takie faliste jest też zestawienie epizodów: rozmowa - igraszki na śniegu - rozmowa - ostra jazda saniami - rozmowa - wycieczka do Puław - rozmowa itd. Takich szczegółów w filmie jest sporo i być może właśnie do tej misternej konstrukcji przedstawiania charakterów i postaw nawiązuje tytuł. Poszczególne elementy zespojone są obrazami (zdjęcia, zapisane kartki papieru, slajdy).  Reżyser skłania się w wyraźny sposób ku Janowi, przyznając rację jego wyborowi. Proste życie i pożyteczna praca. Andrzej w wirze pogoni za karierą utracił szczęście osobiste, rozwiódł się, jest sam. Jan i Anna wspierają się natomiast, przyciągają się, działaja na siebie.  Andrzej przekonuje się o tym namacalnie, gdy zdesperowany uporem Jana, po kłótni z przyjacielem, usiłuje uwieść Annę.
Cudowne czarno-białe zdjęcia Matyjaszkiewicza i jak zawsze genialna muzyka Kilara dopełniają reszty.
Nota: 8/10.