czwartek, 13 sierpnia 2009

10. "Upadek domu Usherów" (1928)


"La chute de la maison Usher", reż. Jean Epstein (Francja 1928). Mamy tu współpracę dwóch wielkich mistrzów kina, Epsteina i Luisa Buñuela. Powstało dzieło wielkie - nie boję się tego określenia. Powiem więcej: powstało arcydzieło... No bo co innego mogło powstać w wyniku współpracy jednego z największych impresjonistów i poetów kina z jednym z największych surrealistów?
Fabularnie film oparty jest na opowiadaniu grozy Edgara Allana Poe. Do ponurej rezydencji Rodericka Ushera przybywa jego przyjaciel, Allan. Ogromny gmach za mieszkuja jedynie cztery osoby: sługa, lekarz, Usher oraz jego żona. Usher opetany jest obsesją namalowania portretu żony, jednak z każdym pociągnięciem pędzla postać na płótnie staje się coraz bardziej żywa, podczas gdy Madeleine traci siły. Potrzeba malowania jestsilniejsza od Rodericka; posuwa się on nawet do nietaktu i wysyła Allana na spacer, aby tylko móc dalej trzymać pędzel w ręce. Jest to decydujący moment - ostatnie pociągniecia pędzlem sprawiają, że Madeleine upada na posadzkę. Choroba Madeleine jest niezrozumiała dla jej lekarza, który musi bezradnie przyglądać sie, jak pacjentka zostaje przez nią pokonana. Ostatnia droga Madelaine to przygnębiająca podróż w trumnie niesionej na uginajacych się pod ciężarem ramionach mieszkańców posiadłości do grobowca na wyspie.
"Upadek domu Usherów" jest formalnie zawieszony pomiędzy poematem, filmem grozy i obrazem awangardowym.  Mam tu wiele fantastycznych ujęć, dziś stosowanych nagminnie, ale pod koneic lat 20-tych będących dosyć świeżymi. Należą do nich wielkie powiewające story w ogromnych pomieszczeniach, kołyszące się w przeciągu drzwi, obrazy ponurej przyrody (nagie konary drzew, sowa na gałęzi), zbliżające się do północy wskazówki zegara, kołysanie się wahadła i wreszcie fantastyczne jak na owe czasy ujęcie kamery tuż przy podłodze dynamicznie zmierzającej ku drzwiom i rejestrującej rozwiewane przez szalejący wiatr suche liście. Kamera pracuje zresztą mistrzowsko. W scenie przybijania gwoździ do trumny na długo przed przed "Obywatelem Kane" kamera obserwuje to od dołu. W ten sam sposób pokazywane są pnie i korony drzew. Natomiast w scenach kuliminacyjnych  zastosowane są chwyty awangardowe, z podwójną ekspozycją na czele. Film Epsteina jest też dla mnie najwcześniejszym filmem, w którym zastosowano zdjęcia spowolnienione. Na uwagę zasługuje także montaż. Dzisiaj na pewno każdy z nas nie będzie miał wątpliwości, że zamek Usharów pokazywany w ogólnym planie jest makietą. Jednak czy to ma jakiś wpływ na całokształt filmu? Nie, absolutnie i zdecydowanie nie. Ponieważ nie w tej makiecie tkwi istota arcydzieła Epsteina, ale w zawartej w nim poezji.

wtorek, 11 sierpnia 2009

9. "Struktura kryształu" (1968)


Debiut Krzysztofa Zanussiego. Do mieszkającego na zapuszczonej wsi Jana przyjeżdża w odwiedziny jego kolega Andrzej. Obaj są uzdolnionymi fizykami, jednak każdy z nich podążył odmienną drogą: Jan zajmuje się obserwacjami meteorologicznymi, podczas gdy Andrzej robi karierę publicysty i naukowca. Andrzej - jak się okazuje - nie przybył do Jana bez powodu... Wyśmienite kino psychologiczne! Nie dla każdego, rzecz jasna. Film jest zimny jak zimowa sceneria, w której się rozgrywa. Zanussi użył metody mozaiki; akcji własciwie nie ma, są za to wybornie skonstruowane epizody, każdy odrębny, a jednak wszystkie składające się na klarowny obraz dwóch życiowych postaw głównych bohaterów. Dbałość o szczegóły oraz ich rolę w filmie jest porażająca. W szkole nauczycielka (żona Jana) prezentuje model demonstrujący powstawanie fal i takie faliste jest też zestawienie epizodów: rozmowa - igraszki na śniegu - rozmowa - ostra jazda saniami - rozmowa - wycieczka do Puław - rozmowa itd. Takich szczegółów w filmie jest sporo i być może właśnie do tej misternej konstrukcji przedstawiania charakterów i postaw nawiązuje tytuł. Poszczególne elementy zespojone są obrazami (zdjęcia, zapisane kartki papieru, slajdy).  Reżyser skłania się w wyraźny sposób ku Janowi, przyznając rację jego wyborowi. Proste życie i pożyteczna praca. Andrzej w wirze pogoni za karierą utracił szczęście osobiste, rozwiódł się, jest sam. Jan i Anna wspierają się natomiast, przyciągają się, działaja na siebie.  Andrzej przekonuje się o tym namacalnie, gdy zdesperowany uporem Jana, po kłótni z przyjacielem, usiłuje uwieść Annę.
Cudowne czarno-białe zdjęcia Matyjaszkiewicza i jak zawsze genialna muzyka Kilara dopełniają reszty.
Nota: 8/10.

wtorek, 21 lipca 2009

8. "Rodzina Milcarków" (1962)

Film w reżyserii Józefa Wyszomirskiego. Śląsk w przeddzień III Powstania Śląskiego. Rozpoczyna się strajk generalny. Stary Milcarek jest propolskim górnikiem, jednak jego córka Barbórka wyszła za mąż za niemieckeigo sztygara Kurta. Brat Barbary, Karol, przystępuje niebawem do powstania. Kurt zostaje w tym czasie internowany, jednak za staraniem proniemieckiej organizacji wychodzi na wolność, która jednak posiada swoją cenę: Kurt ma dokonać sabotażu. Film pokazuje skomplikowane relacje międzyludzkie w polsko-niemieckim tyglu na tle historycznego wydarzenia. Reżyser przywiązuje wagę zarówno do małych ludzkich dramatów, pokazując różne postawy, wahanie i wątpliwości Kurta, konformizm księdza, wyrachowanie dyrektora kopalni, prostoduszność i naiwność Barbary itd., jak też do ogólnych (sabotaż, niepewność ludzkich losów zależnych od gabinetowych decyzji polityków, układy między Niemcami i Anglikami). Wszystko to jest zgrabnie ze sobą powiązane, na przykład samochód łapiący gumę umożliwia Wyszomirskiemu posadzić w ogródku restauracji Korfantego i Le Ronda, których rozmowa oprócz przedstawienia ogólnej sytuacji Śląska, pełni też istotną rolę w narracji, bowiem pokazuje bezcelowość starań powstańców wobec decyzji politycznych, które miasteczko z filmu pozostawiają w granicach Niemiec.
Film jest pozbawiony śląskiej gwary; aktorzy posługuja się nienaganna polszczyzną, co trąci nieco sztucznością. Autentyczne jest natomiast to, że Niemcy i Francuz posługują się ojczystym językiem. Troche fałszywej nutki mamy na zakończenie, które jest wprawdzie dramatyczne, lecz nieco naciągane (stary Milcarek trafiony już kulą Kurta, zdoła jeszcze wygasić palace się lonty lasek dynamitu). Arcymistrzostwem w filmie jest natomiast muzyka Wojciecha Kilara. Bez zbędnego patosu bardzo umiejętnie obrazuje wydarzenia; w dynamicznych scenach dominują agresywne instrumenty dęte (trąbki i flety) wsparte instrumentami perkusyjnymi, w spokojniejszych przeciągłe dźwięki smyczków.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Breakout

"Poszłabym za tobą"

"Gdybyś kochał, hej" (mniej znany teledysk)

"Gdybyś kochał, hej" (klasyczny teledysk)

piątek, 10 lipca 2009

7. "L'Atalante" (1934)









"Atalanta" (L'Atalanta), reż. Jean Vigo (Francja 1934). Film jest prostą historią małżonków, którzy powoli oddalaja się od siebie, aż w końcu rozstają się, a raczej - by nazwać to precyzyjnie - rozłączają się. W czasie rozłąki uświadamiają sobie jednak, że nie mogą bez siebie żyć. W końcowych scenach filmu, bez zbędnych słów, łączą się ponownie.
Akcja filmu rozgrywa się na barce, bowiem Jean jest marynarzem rzecznym. Juliette (gra ją Dita Pirlo, urodzona w Szczecinie w 1908 roku pod nazwiskiem Grethe Gerda Kornstädt) to dziewczyna z małego miasteczka, co stanie się posrednio jej przyczyną rozłąki z Jeanem, gdy barka "Atalanta" przypłynie do Paryża. Załogę barki stanowią jeszcze, oprócz małżonków, chłopiec okrętowy i papa Jules, barwna postać byłego obieżyświata. Juliette jest zauroczona wielkim światem - widzi go wszak po raz pierwszy - lecz ów wielki świat natychmiast ją pochłania. Jean, przypuszczając, że został zdradzony, zarządza wypłynięcie w dalszą podróż do Hawru, tymczasem biedna dziewczyna zostaje okradziona i zostaje bez środków do życia. Utrata Juliette negatywnie wpływa na Jeana, który zaniedbuje swoje oboiązki, by wreszcie całkowicie popaść w apatię. Dopiero poszukiwania papy Julesa zmieniają stan rzeczy, odszukuje on bowiem zagubiona Juliette i sprowadza na barkę.
Film jest w wielu fragmentach realistyczną, często wypełnioną ciepłym humorem, opowieścią, która jednak zbacza śmiało w rejony poezji. Niezapomniane i oryginalne ujęcia są w "Atalancie" powszednie.  Zaczyna się od długiego przemarszu świeżo poślubionej pary z kościoła przez puste niemal miasteczko do barki (a orszak weselny postępował w dużej odległości za młodą parą; być może jest to francuski zwyczaj weselny, być może reżyser chciał wyrazić samotność panny młodej, która w jednej chwili z panny młodej w ślubnej sukni stała się częścią załogi rzecznej barki, a być może jedno i drugie), a końzcy nowatoeskim chyba w tamtych latach ujęciem barki płynacej rzeką, a filmowanej z pokładu samolotu. Praca kamery zresztą, za która odpowiedzialny jest Jean-Paul Alphen, zasługuje na pochwałę. Film od strony zdjęć jest majstersztykiem. Dominują realistyczne kadry, które są jednak tak starannie przemyślane, że sprawiają częst wrażenie patrzenia na obraz, nie na film, którego domeną jest ruch. Mamy też sekwencję nurkowania, wspomniane ujęcie z powietrza oraz jedyny raz w całym filmie sekwencję majaczenia rozdzielonych małżonków (tu stosowana jest podwójna ekspozycja i dynamiczniejszy montaż).
Film Vigo, mimo że ma już aż 75 lat, ogląda się doskonale (może oprócz fragmentu kuszenia Juliette przez obwoźnego sprzedawcę, bo dzisiaj podrywanie kobiety na chustę i magiczne sztuczki musi wywoływać uśmieszek). Wszystko w tym filmie jest na miejscu i mimo, że każda scena pełni konkretną funkcję w opowieści i brak w nim dygresji, to nie mam tego dziwnego wrażenia, że film jest gładki jak powierzchnia kuli, na której widać absolutnie wszystko jak na dłoni.
Zdecydowanie polecam i zachęcam do obejrzenia.
google