czwartek, 14 grudnia 2017

Marta Kisiel "Dożywocie"







      Kompletnie nie wiedziałem, co otrzymam, biorąc tę ksiażkę do ręki. Czy się czegoś spodziewałem? Lekkiej lektury o gotyckim zabarwieniu, z domnieszką horroru lub grozy. No i od samego początku dostałem od autorki solidnie w łepetynę solidną i ironiczną dawką humoru. Od samego początku zostałem kupiony, gdyż jest to humor błyskotliwy, inteligentny i często aluzyjny. Humor wieloraki, słowny, sytuacyjny; ten pierwszy przypadł mi do gustu najbardziej. Także sprawna żonglerka autorki cytatami z poetów romantycznych, wykorzystywanie ich do zobrazowania sytuacji, do wydobycia z tej sytuacji komizmu. To mnie urzekło.
      Sama historia opowiada o tym, jak Konrad otrzymał w spadku od nieznanego krewnego dwustuletni dom, w którym zamieszkiwali jego równie nieznani antenaci. W domu tym przebywają, jak się okazało, niespodziewani mieszkańcy, których zgodnie z testaemntem (mglisty zapis nie wzbudził w Konradzie zaniepokojenia) nie można się pozbyć, Stanowią oni integralną część domu. A co to są za jedni? Może nie jedni, bo jest ich kilkoro. Dzięki nim Konrad nie będzie sie nudzić w nowym miejscu zamieszkania, które także dzieki nim pokocha i nie będzie chciał go opuścić, wbrew wcześniejszym chęciom.
       Jeśli mowa o mieszkańcach Lichotki, tak bowiem nazywa się nowa posiadłość Konrada, to nie zdradzając fabuły powiem, że są to postaci barwne, ciekawie skonstruowane, każda jest indywidualnością w swoim rodzaju (gatunku? ;) ), każda ma swoje za pazurkami (szponami? mackami?), każda może pomóc, alie i może zaszkodzić, z każdą Konrad ma problemy i każdą mimo wszystko pokocha. Owe postaci - trzeba to jasno napisać - stanowią obok humoru sól tej książki. To one decydują o jej atrakcyjnośći. Marta Kisiel stworzyła w swojej książce odrębny świat, pełen uroku, zabawny, czasem prozaicznie szyderczy, a czasem fantastycznie zabawny.
      Bardzo udała się Marcie Kisiel ta książka (wiem, wiem, jestem spóźniony o wile lat...), wypełniła lukę, którą nie wiedziałem czym mam wypelnić. Tak mało jest dobrych kisążek śmieszących na poziomie, a taką książką jest właśnie "Dożywocie". Boki zrywałem w trakcie odsłuchu audiobooka i niejedna osoba przypatrująca mi się z boku, jak co rusz wybucham śmeichem ze słuchawkami na uszach, musiała sobie o mnie właściwie-niewłaściwie pomyśleć. Albo zrobić do mnie kóko na czole. Ale co mi tam! Bawiłem się świetnie i setnie uśmiałem; tego mi żadne kółka nie odbiorą. Z czystym umieniem polacam to katharsis dla duszy każdemu, bo każdemu należy sie dobry humor, każdemu należą sie porządni bohaterowie i każdemu należy się dobra książka. Dziękuję za uwagę. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz